„Osrany” samorząd…
Zacznę nietypowo, bo i sytuacja do tego zmusza. Dwóch młodych panów próbuje mi udowodnić, że furmanka kartofli jest cenniejsza niźli lotne słowo. Wychodząc z założenia, że kartofle można dotknąć, zważyć czy policzyć, można przyjąć, iż swoją wartość oczywiści posiadają, niestety wyłącznie odżywczą. Jednak to tylko gra słów, iluzja, gdyż afirmacja, podniesiona do roli sztuki z kartoflanych zysków rodzi pogląd, że są one wyłącznie rzeczą i zyskiem, za którymi stoją dziwne figury będące zaprzeczeniem podstawowych zasad geometrii. Odpowiednio skrojone zdanie, rzucone w przestrzeń publiczną, potrafi proces uporządkować, bez względu na ilość i cenę ziemniaków. Ale ja nie o tym chciałem. Tytuł felietonu mocny, nawet bezczelny. Orzekłem, że inny być nie może, że mamy do tego prawo, przestrzegałem i wskazywałem błędy. Nie da się ukryć, prze z trzy lata zauważaliśmy więcej pozytywów niż negatywów. Było to naturalne, nie ma powodów do wstydu, choć wstydzić się potrafimy, nigdy nie uciekaliśmy od