Apokalipsa o parafii terminalnej (9/10)…

Relacja Proboszcza „parafii terminalnej” do Biskupów i Kurii miała charakter sinusoidalny. Pewne „układy”pozwoliły mu na dość łatwe zdobycie probostwa i pozbawienie wszelkich złudzeń pozostałych pretendentów. Ale już w samym punkcie wyjścia ujawniło się niebezpieczne zarzewie. Otóż, Proboszcz chciał jednocześnie za wszelką cenę utrzymać swoje poprzednie zajęcie, chociaż jego wykonywanie spotykało się z coraz mocniejszą krytyką. Gdy zamysł nie powiódł się na dłuższą metę, a to głównie za sprawą Pomocniczego, zrodziła się w nim wrogość wobec diecezjalnych instytucji centralnych. Na fali negatywnych emocji całymi latami opuszczał więc w kanonie mszalnym zaimek „nasz” przy wzmiankowaniu imienia Biskupa, czyli zamiast mówić „z naszym Biskupem N.”, mówił: „z Biskupem N.”(a Pomocniczego pomijał, do czego kanonicznie miał jednak prawo).

Konsekwentnie ignorował również wszelkie duszpasterskie inicjatywy kurialne. Kiedy np. odbywało się przygotowanie do ewangelizacji miasta, sprzeciwiał się całemu przedsięwzięciu do tego stopnia, że nawet nie wywiesił przy swoim kościele kosztownego baneru, lecz wyrzucił go do kontenera w sam środek kłębowiska popiołów.

W pewnym jednak momencie zaczął znowu gościć Pomocniczego. „A to oni trzymają ze sobą?” – dopytywali niedowierzająco księża. Wreszcie, po kilku latach, w parafii pojawił się także i nowy Biskup Diecezjalny, a wraz z tą wizytą powrócił do mszalnego kanonu, jakżeby inaczej!… zaimek „nasz”. Ba, wzmogły się podziękowania za każdorazową obecność któregokolwiek Pasterza (głównie Pomocniczego), a jego pożegnaniu na podwórzu towarzyszył na ogół ukłon do pasa i pomachanie ręką, gdy auto już w bramie.


Co pięć lat każda parafia przeżywa wizytację kanoniczną. Część liturgiczna, czyli z udziałem samego Biskupa, ma zazwyczaj miejsce w niedzielę. Ale jakieś kilka tygodni wcześniej do parafii w dzień powszedni przybywają dwaj kurialiści, którzy wypełniają protokół, jest to tzw. wizytacja wstępna. W ogóle tych wizytatorów wstępnych jest dziesięciu, ale działają oni rotacyjnie po dwóch. Tylko nieliczni z nich reprezentują jakiś wyższy poziom duchowo-duszpasterski, większość natomiast przeniknięta jest oschłą mentalnością biurokratyczną, ograniczając wizytacje wstępne do mechanicznego wypełnienia protokołu. Tak się jednak akurat złożyło, że w „parafii terminalnej”dwukrotnie wizytację wstępną (jedną po drugiej) przeprowadzał sam Szef od Duszpasterstwa, z tym, że za każdym razem towarzyszył mu inny Kurialista (można powiedzieć, że jakby jego tylko co najwyżej cień). A zatem chyba Duch Święty kreował w jakiś sposób okazje do przeanalizowania, oceny i skorygowania spraw duszpasterskich w „parafii terminalnej”, nieprawdaż?

O ile jednak przy pierwszej wizytacji wspomniany Szef przynajmniej podjął teoretyczną, aczkolwiek zupełnie abstrahującą od realiów wizytowanej parafii, rozmowę o nowych trendach teologii pastoralnej, o tyle podczas drugiej temat duszpasterstwa nie pojawił się nawet przelotnie. Wizytatorzy w zachwycie dłużej zatrzymali się tylko przy gołębniku i psiej budzie, a pozostałe elementy wizytacji odbyli w niemal sprinterskim tempie. Kątem oka zauważyli jednak pewien mankament w „parafii terminalnej”. Otóż, jak wiadomo, mensę ołtarza trzeba w ciągu dnia (i nocy) zakrywać obrusem danego koloru liturgicznego (albo bielą, albo zielenią, albo fioletem, albo czerwienią). Okazało się, że jednego koloru w parafii brakowało! Kurialiści groźnym tonem polecili Proboszczowi uzupełnić bez zbędnej zwłoki zauważony brak, co Proboszcz zrealizuje w ciągu tygodnia, ale nie mieli świadomości, że przecież ołtarz całymi latami nigdy tymi obrusami nie był przykrywany (parafia nie ma Zakrystiana, a Proboszcz - czasu). Przepyszny obiad (w zewnętrznych sprawach parafia raczej nie zawodzi nigdy!) nie mógł smakować wszystkim inaczej jak tylko wyśmienicie, a wyrafinowana dyskusja ogniskowała się głównie wokół trwających mistrzostw w piłce nożnej i nieodległych wyborów samorządowych w mieście. Prominentny Kurialista napomknął z rozbrajającym uśmiechem, że Biskup przegląda protokoły wstępne w drodze na wizytację, ale skoro od „parafii terminalnej” dzieli go niewielka odległość, więc pewnie nawet do nich nie zajrzy. Wizytatorzy wytarli usta serwetkami, odebrali koperty z podziękowaniem i… momentalnie zniknęli za zakrętem.

Niedzielna wizytacja samego Biskupa rozpoczęła się od wysłuchania rannego sprawozdania Proboszcza o sytuacji w parafii. Proboszcz dość sennie zaprezentował ogólne sprawy, ale nie omieszkał pochwalić się, że w parafii „zdarzają się już spowiedzi głębsze”, co było niewątpliwie aluzją do jego dłuższego przytrzymywania przy konfesjonale swoich nielicznych penitentów, by samemu nie siedzieć na pusto. Ekscelencja odprawił trzy Msze Święte z tym samym kazaniem: zwykłą, odpustową i z bierzmowaniem (po obiedzie pojechał jeszcze gdzieś poza parafię na czwartą, tj. na gminne dożynki), nie wyrażając przy tym żadnej chęci, by spotkać się z jakąkolwiek grupą wiernych świeckich. Resztę czasu spędził przy biesiadnym stole, gdzie rozmowy Duchownych dotyczyły naprawdę rozmaitych spraw, aczkolwiek z wyjątkiem tych duszpasterskich. Zakończenie wizytacji uroczystej było dokładnie takie samo jak w przypadku wizytacji wstępnej. Cdn. Szczęść Boże.

PS. Rzecz charakterystyczna, ale jakieś pół roku po tej wizytacji kanonicznej do Kurii został wezwany wieloletni Ksiądz Pomocnik, zwolniony dwa miesiące wcześniej z posługi w „parafii terminalnej”. Dwaj prominentni Kurialiści przynaglili go do podpisania dokumentu, że nie zgłosi żadnych roszczeń finansowych wobec Proboszcza „parafii terminalnej”, który na spotkaniu siedział pogrążony w zafrasowanym milczeniu i odwrócony rezolutnie twarzą do ściany. Ciekawe, komu najbardziej potrzebny był taki nietypowy aneks zabezpieczający?

Komentarze

  1. Proszę jechać do Czatachowej i uwolnić się od demona polityki brono

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałem, że to podsłuch, a to ty jeszcze tam byłeś

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat ten Proboszcz w Politykę się nie miesza, jak pomocniczy. Dyskusja przy stole o wyborach samorządowych zakończyła się tak szybko, jak ją zaczął polityk w sutannie.
    Jako jeden z nielicznych Proboszczów nie podpisał się pod donosem na Prezydenta, więcej chyba nie trzeba komentować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci na ucho. Byl zwolennikiem status quo, ale bał sie Pomocniczego. I tylko z tej racji zachowywal milczenie. A tak w ogole, to nie ma u niego wyborow, w ktore by sie nie angazowal personalnie. OK ?

      Usuń
    2. Kłamiesz. A może Cię ktoś opetal ?

      Usuń
  4. uwielbiam czytać kolejny odcinek powieści lokalnego Umberto Eco. Na kolejny czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…