Dywagacje o hipotezie…
Nie będę dalej ukrywał, że mam bezpośredni ogląd na atmosferę w ratuszu. Nie jestem jedynym, który od jakiegoś czasu odnosi wrażenie, iż kierownik ratusza ma nie dwóch lecz trzech zastępców. Dużo wskazują na to regularne i częste wizyty biskupa numer dwa w diecezjalnej hierarchii, powodujące zatory w przyjmowaniu interesantów przez panią zastępczynię. Trudno powiedzieć czemu ma to służyć. Być może poprawie biskupiego samopoczucia, być może roztaczania parasola ochronnego nad brakiem doświadczenia tejże. Z drugiej zaś strony trochę to z mojej strony przejaskrawione, bo w mojej ocenie obu tym osobom doświadczenia w machinie samorządowej brak. Pani wice była dotychczas pracownikiem naukowym, biskup z wieloletnią praktyką jest wybitnym specjalistą od pozyskiwania środków finansowych drogami wszelakimi. Można się tylko domyślać, czego dotyczą te długie narady dwóch osób płci odróżnialnych, okrytych mniej i bardziej rozbudowaną krynoliną. I o tym poniżej dywagacja o hipotezie powstałej na fundamentach optyki otoczenia.
Nie ulega wątpliwości, że oba ośrodki władzy w naszym mieście wzmocniły swoją pozycję, ich decydenci są mocno osadzeni w lukratywnych fotelach. Ale jak niesie tradycja, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Z tego być może powodu szwenda się po mieście hipoteza o znaczącym spadku notowań łomżyńskiego posła, który potrafi czasami uprzeć się przy swoim „ja”. Cecha to niezbyt popularna wśród decydentów zasiadających od lat w pałacu posadowionym dwie przecznice od ratusza. Oni to bowiem mają niesamowite poczucie władzy i osoby posiadające „ja” nie są przez nich pozytywnie postrzegane. Biskup numer dwa w hierarchii ważności, wsparty posłem pochodzącym z północnej części województwa, postanowili rzekomo ujarzmić „ja” łomżyńskiego posła. Być może dlatego zadbali, by na wzór działaczy z epoki minionej, posadowić w ratuszu kogoś w rodzaju komisarza biskupiego. Nie jestem bowiem do końca przekonany, że to kierownik ratusza wpadł na pomysł posadzenia w wygodnym fotelu zastępcy w barwnej krynolinie. Kiedy logicznie poukłada się klocki w ratuszowo-pałacowych komnatach, nie można wykluczyć, że na dniach pójdzie w miasto informacja, iż tym razem nasze miasto ma reprezentować na Wiejskiej pani z tytułem doktora nauk. Co bardziej spostrzegawczy już zauważyli neutralizowanie posła niejednej kadencji. Ponoć robione jest to bardzo skutecznie, wszelkimi możliwymi sposobami. Przy zapleczu, jakim dysponuje biskup numer dwa w hierarchii ważności, promocja pani wice do nadchodzących wyborów nie powinna być zadaniem zbyt trudnym. Być może coś jest na rzeczy, gdyż przyglądając się atmosferze w ratuszu, zauważa się w oczach kierownika i jego zastępcy zniecierpliwienie i zasmucenie z powodu kaligraficznych zabiegów czynionych przez obie osoby odziane w różnej barwy krynolinę. Powoli przestają ukrywać, że sytuacja staje się mało komfortowa i zbyt czytelna w odniesieniu do interesantów ratusza i osób różnych lokalnych środowisk.
Hipoteza jest taka. Lokalni analitycy twierdzą, że pani Muzyk za protekcją i wsparciem bp. Bronakowskiego oraz posła Zielińskiego ma być kandydatką do parlamentu w najbliższych wyborach. Poseł Kołakowski ma odejść na zasłużony wypoczynek po ciężkiej pracy w sejmie. Osobiście nie bardzo mi się chce temu dać wiarę, gdyż sukces wyborczy PiS w wyborach do samorządu oraz ogromne poparcie dla pana Dudy świadczą, że poseł Kołakowski bardzo politycznie w oczach prezesa się sprawdził, a oba wyniki są dla niego doskonałą kartą przetargową i mocnym glejtem, żeby być na liście do parlamentu w pierwszym szeregu. Nawet jeśli taki plan jest misternie realizowany przez obóz pod wodzą bp. Bronakowskiego, to mam poważne wątpliwości, czy uda się go w pełni tej grupie zrealizować.
W mojej ocenie powyborcza euforia prawych i sprawiedliwych w naszym mieście nie koniecznie zwiastuje lata prosperity. A jeśli tłuste, to być może tylko dla wybranych. Doświadczenie dowodzi bowiem, że niemal w każdym miejscu w kraju, gdzie rządzili było dużo szumu, nietolerancji, pomników i kosztownych igrzysk a pozytywnych efektów dla aglomeracji i społeczności lokalnych tyle co kot napłakał. Może dlatego była skarbnik na wszelki wypadek czmychnęła szybko z posady, rozumiejąc co to odpowiedzialność. Tym bardziej sądzę, że jedyna nadzieja w radnych, którzy nie powinni pozwolić na drenaż budżetu z przeznaczeniem na konsumpcję. Obym zaś się mylił w dywagacji o hipotezie jak wyżej.
Hipoteza jest taka. Lokalni analitycy twierdzą, że pani Muzyk za protekcją i wsparciem bp. Bronakowskiego oraz posła Zielińskiego ma być kandydatką do parlamentu w najbliższych wyborach. Poseł Kołakowski ma odejść na zasłużony wypoczynek po ciężkiej pracy w sejmie. Osobiście nie bardzo mi się chce temu dać wiarę, gdyż sukces wyborczy PiS w wyborach do samorządu oraz ogromne poparcie dla pana Dudy świadczą, że poseł Kołakowski bardzo politycznie w oczach prezesa się sprawdził, a oba wyniki są dla niego doskonałą kartą przetargową i mocnym glejtem, żeby być na liście do parlamentu w pierwszym szeregu. Nawet jeśli taki plan jest misternie realizowany przez obóz pod wodzą bp. Bronakowskiego, to mam poważne wątpliwości, czy uda się go w pełni tej grupie zrealizować.
W mojej ocenie powyborcza euforia prawych i sprawiedliwych w naszym mieście nie koniecznie zwiastuje lata prosperity. A jeśli tłuste, to być może tylko dla wybranych. Doświadczenie dowodzi bowiem, że niemal w każdym miejscu w kraju, gdzie rządzili było dużo szumu, nietolerancji, pomników i kosztownych igrzysk a pozytywnych efektów dla aglomeracji i społeczności lokalnych tyle co kot napłakał. Może dlatego była skarbnik na wszelki wypadek czmychnęła szybko z posady, rozumiejąc co to odpowiedzialność. Tym bardziej sądzę, że jedyna nadzieja w radnych, którzy nie powinni pozwolić na drenaż budżetu z przeznaczeniem na konsumpcję. Obym zaś się mylił w dywagacji o hipotezie jak wyżej.
W sierpniu 2014 r. w III LO nie przedłużono zatrudnienia młodemu nauczycielowi - angliście, gdyż w to miejsce zatrudniono młodą kobietę o nazwisku Muzyk. Wielkie świństwo. Ten młody człowiek do ostatniej chwili nie był poinformowany, że dostanie kopniaka.
OdpowiedzUsuńPamiętam. Było to jeszcze przed wyborami. Niektórzy urzędnicy poczuli pismo nosem i zaczęli inwestować w przyszłych włodarzy miasta. Jest mało prawdopodobne, żeby odbyło się to bez wsparcia i błogosławieństwa wszędobylskiego biskupa nr 2. On rozdaje karty od lat.
OdpowiedzUsuńWpływy bp. Bronakowskiego to jest jakieś wielkie nieporozumienie. Jak można w ten sposób kształtować politykę personalną ratusza. Dla mnie to jeden wielki skandal. A teraz jego wpływ na wszystko będzie już gigantyczny. Chore miasto.
OdpowiedzUsuńOstatnia sesja dostarczyła dowodów, że radni powinni pilnie zastanowić się nad wymianą przewodniczącego rady. Radna Krynicka się do tego nie nadaje. Trzeba jej pomóc to zrozumieć.
OdpowiedzUsuńno wczoraj na sesji to już były jajca :D
OdpowiedzUsuńradna krynicka powinna się podać do dymisji hihihi
OdpowiedzUsuńJestem za, dość obciachu !!
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę a referendum będzie konieczne.
OdpowiedzUsuńDo tego potrzeba honoru i odwagi cywilnej. A z tym bywa różnie odnośnie osób publicznych.
OdpowiedzUsuńNie odkrywacie Ameryki. Od dawna każdy wie, że Ci w czarnych sukienkach dyktują politykę personalną w mieście. Na podział środków z budżetu też mają wielki wpływ. Obecnie dostali możliwości do większej aktywności. Radni miasta przed tym nie obronią.
OdpowiedzUsuńKampania do parlamentu sporo kosztuje.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto za to zapłaci?
Towarzystwo się nadyma. Wcześniej czy później pęknie.
OdpowiedzUsuńPod rządami PiS Łomża przyspieszy :) :) :)
OdpowiedzUsuńkup sobie kask bo to przyspieszenie ci czachę zerwie :D
OdpowiedzUsuńTak będziemy pędzić z PiS, że nam nogi z d*** powyrywa. Boję się tylko, żeby to nie była gonitwa na wstecznym hihihi
OdpowiedzUsuńZ cierpliwością czekam na zapowiadany program oszczędnościowy. Czarno to widzę, bo zaczęli rządzić od wzięcia kredytu.
OdpowiedzUsuńPrzypomnijcie sobie. Oszczędzanie PiS polega na tym, że nic nie robią. I z tego są oszczędności hihihi
OdpowiedzUsuń