Powód sukcesu jednych, a porażki drugich jest głębszy i leży w zupełnie innym miejscu, jest wypadkową pewnego procesu…
Jako pilny obserwator sceny politycznej w Polsce, napiszę
szczerze, że nie jestem zaskoczony niedzielnym wynikiem wyborczym. Mało tego, nie
do końca rozumiem, czemu Koalicja Europejka uzyskała tak znaczący wynik. Ten
partyjny zlepek w mojej ocenie odniósł wielki sukces, na który zupełnie nie
zasłużył. Sukces PiS, jak próbuje tłumaczyć opozycja, nie jest głównie oparty
na rozdawnictwie pieniędzy, czy też wsparciu Kościoła /który w aspekcie
wyborczym nie ma już takiej siły jaką mu się przypisuje/. To stało się później,
to są pochodne czegoś innego.
Powód sukcesu jednych, a porażki drugich jest głębszy i leży
w zupełnie innym miejscu, jest wypadkową pewnego procesu, który trwa od
dłuższego czasu i jest prawidłowością tzw. demokratyzacji, jest nie do
zatrzymania. W pewnym okresie, przegapionym przez Tuska i jego ugrupowanie, ale
również przez innych, doszło do przyspieszenia kształtowania się sceny
politycznej w Polsce. Przybrało to formy bardziej zbliżone do systemu mającego
miejsce w Stanach Zjednoczonych niż w Europie. I ma to swoje uzasadnienie, o
czym poniżej. Sądzę, że kiedy spały PO, PSL i szeroko pojęta lewica, Jarosław
Kaczyński zrozumiał w pewnym momencie, że ten proces demokratyzacji trwa i
nabiera rozpędu.
W okresie, kiedy PO-PSL chełpili się sukcesem i spijali tzw.
pianę w postaci różnych fantów, Prezes Kaczyński skupił się na formowaniu
ugrupowań prawicowych i ich sympatyków w jedną, mówiącą wspólnym językiem
formację polityczną. Wbrew zarzutom, Kaczyński odebrał czytelnie postępujące
zmiany na scenie politycznej, co jest procesem naturalnym w młodej demokracji.
Zrozumieniem tego procesu nie do zatrzymania, Kaczyński dał początek tworzeniu
się silnego ugrupowania na wzór Partii Republikańskiej w Stanach Zjednoczonych.
Tym samym zdecydowanie wyprzedził polską centrolewicę i pozostałych
„brykających” po drugiej stronie sceny politycznej.
W tym samym czasie PO, PSL i reszta skupiła się na
konsumpcji władzy, na „każdy sobie rzekę skrobie” oraz obronie swojego
politycznego „ja”. Z chwilą odejścia Donalda Tuska do Brukseli, a także
nadchodzących sygnałów, że pewna formuła się wyczerpała nie pomyślano o żadnym
przegrupowaniu. Nie przyjmowano do siebie, że w Polsce kończy się era
dziesiątek liderów, że lada dzień siłę powinien mieć jeden kluczowy lider. Zasadniczym
błędem na tym etapie było zastąpienie Tuska Grzegorzem Schetyną oraz brak
zrozumienia przez liderów innych ugrupowań politycznych, że Kaczyński stworzył
nowy projekt polityczny. Panowie liderzy się zagapili.
Stworzenie do wyborów do Parlamentu Europejskiego collage
pod nazwą Koalicja Europejska było poważnym niewypałem i z góry skazanym na
porażkę. Wyborca doskonale czuł, że nie jest to nowa formacja polityczna o
zbliżonych poglądach, lecz zlepek, który na dodatek nie posiada jednego lidera
z charyzmą. Panowie liderzy zupełnie nie rozumieją, że owszem, w Polsce nadal
istnieje i będzie istniał system wielopartyjny, lecz w kontrze dla pomysłu
Kaczyńskiego potrzeba formacji na wzór Partii Demokratycznej w USA – fuzja pod
przywództwem jednego wyrazistego lidera, który będzie miał silne umocowanie i
będzie narzucał tempo, aby nadążyć za nieuchronnymi zmianami na scenie politycznej.
Nie ma innej drogi. Panowie liderzy muszą przyjąć do wiadomości, że część z
nich jest „trupami politycznymi”, a ich polityczne aspirację nigdy już się nie
spełnią. Okazuje się bowiem, że to nie Jarosław Kaczyński nie idzie z duchem
czasu, lecz oni po prostu stanęli w miejscu, co dobitnie pokazała kampania do
Parlamentu Europejskiego. W Polsce, naturalną koleją rzeczy tworzy się duopol
władzy, co najszybciej zrozumiał lider prawicy. Pozdrawiam Czytelników.
PS. Od dwóch dni bajkopisarstwo PSL, o powrocie do
elektoratu na wsi, marzenia Wiosny o potędze, czy intelektualne skecze Partii
Razem i jej podobnych kanapowych partyjek są jedynie zabawą w politykę na koszt
podatnika. Jeśli to jest ich filozofia przetrwania na scenie politycznej, ok,
mają do tego prawo, ale to ich wcale nie upoważnia do psucia państwa.
Trafny komentarz panie Marianie.A największym zwycięstwem jest wybór Chrzanowskiego, który poprzez to że nie ma szyldu pisu moze pracować z każdym :) taki prezent dostał od Tadzika i Nutki
OdpowiedzUsuńKruk ma rację. Zagapili się i na jesieni mają pozamiatane. Jedyna szansa to wygrać prezydenckie w przyszłym roku. Oczywiście to też nie jest takie proste.
OdpowiedzUsuńZawsze uważałem, że Jarosław Kaczyński jest świetnym strategiem, Brawo PiS!!!!!! Na jesieni ta cała koalicja może całkiem się schować
OdpowiedzUsuńGdy patrzymy na mapę podziału głosujących na PiS i koalicję to pis wygrał tam gdzie rządzi kościół i jest bieda zatem rozdawanictwo pieniędzy i sztama z kościołem to sposób na sukces.
OdpowiedzUsuńNie róbcie z Prezesa geniusza bo nim nie jest.
OdpowiedzUsuńJaki z niego geniusz? Żaden! Wszyscy tylko wołają „Jeść!”, no to im Kaczyński rozdaje posady, synekury itd. Kiedy ma się do rozdania miliardy i siłę kluczowych instytucji to nie trudno wygrać wybory. Społeczeństwo zawsze poprze tych co dają, a nie obiecują że dadzą. Krzyczenie, że my damy więcej niż PiS jest niewiarygodne i po prostu głupie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z twierdzeniem, że Kaczyński nie jest politycznym geniuszem. Tylko jak nazwać przywódców opozycji, którzy pozwolili mu ograć się jak dzieci. Choć może bardzie prawidłowe byłoby stwierdzenie, że ograli się sami co świadczy jeszcze gorzej o ich potencjale i umiejętnościach politycznych. Tak więc niech Kaczyński pozostanie zmartwieniem PiS-u a opozycja poszukajcie jakiegoś PRAWDZIWEGO lidera. Skutecznego a nie barona.
OdpowiedzUsuńPIS to samo zło. Wybory zostały sfałszowane! Choćby w Tykocinie, gdzie prawo do głosowania mieli niepełnosprawni z karteczkami z podpowiedzią. A wcześniej niepełnosprawnych miał PIS w tyłku. Wielka prośba do Chrzanowskiego, proszę nie wracać do tego PIS, oni wypisali pana z partii przecież, a takich rzeczy się nie zapomina.
OdpowiedzUsuńMarzenia, że na jesieni zmieni się władza prysły jak bańka mydlana.
OdpowiedzUsuńBóg nie staje po czyjejś stronie, lecz jest z każdym człowiekiem. Warto o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńPodzielam pogląd Pana Mariana Kruka. Główne partie opozycyjne tak bardzo się zagapiły i nie dokonały na czas przegrupowania w swoich strukturach, że przegrają każde następne wybory. Tak będzie do czasu aż to nie pieprznie. A to może długo nie nastąpić. Już dzisiaj widać, że w wyborach prezydenckich opozycja też będzie miała poważny problem. Jak kampania wyborcza pokazała, tylko nieliczni kandydaci opozycji wyszli do ludzi i podali rękę. Reszta była sztuczna i bazowała na tradycyjnym sloganie, że PiS jest zły. Dla zwykłego zjadacza chleba nie jest zły bo daje. Niech więc opozycja da przynajmniej wyborcom program wart do przemyślenia. Trzeba się spieszyć. Radzę się opozycji mocno zastanowić nad strategią. Inaczej na jesieni będzie jeszcze większa porażka, a w przyszłym roku klapa.
OdpowiedzUsuńpolityka to zdobycie i utrzymanie władzy i czy to się podoba czy nie Kaczyński i PiS wygrywa !!!
OdpowiedzUsuńpierwszy raz czytam na blogu tak trafne i konkretne komentarze. Zgadzam sie z nimi calkowicie.
OdpowiedzUsuńwedług mnie to najlepszym rozwiązaniem dla tej sytuacji jest kolejna wygrana PiS . Tylko oni mogą ten zabójczy koktail który nawarzyli sami wypić , im się po prostu ta śmierć należy.
OdpowiedzUsuńChciałabym bardzo żeby wygrał Pis, ale bez tych pustych ludzi, którzy tylko chcą i nic więcej poza chciejstwem nie prezentują. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy wskakuje na scenę żeby podziękować bo CHCĘ się tylko pokazać, bo zatęskniłam za mikrofonem i wielką publiką. Jak można chcieć stać z drugiej strony i tylko chcieć do mikrofonu dziękować. Są ludzie którzy tylko chcą lać wodę, nic szczególnego sobą nie prezentują. Chciałabym żeby było inaczej.
OdpowiedzUsuńPIS liczy, że odda w październiku państwo opozycji, bo wie, że nie osiągnie bezwzględnej większości, pozwalającej na rządy samodzielne, bez żadnych zabezpieczeń.
OdpowiedzUsuńOdda go, i wie o tym, z długiem, postępującą inflacją, z niewykorzystanym potencjałem z dotacji, z perspektywą niemożliwych do cofnięcia transferów socjalnych.
Opozycja chcąc ratować państwo, będzie musiała podjąć kroki zmierzające do ratowania państwa przed katastrofą gospodarczą, lub kontynuować politykę ekonomiczną PISu, by jakoś się utrzymać przy władzy, unikając napięć społecznych, naprawiając inne sektory państwa, zdemolowane przez populistyczny układ pisowski.
PIS będąc wówczas w opozycji, wypunktuje nowy rząd, podjudzając swoich wyznawców, wspierając się przekazem, że gdy PIS rządził, to kraj miał najwyższe dochody, najlepsze rankingi, czyli był krajem miodem i mlekiem płynącym.
Wskutek tego, dojdzie do protestów, może gwałtownych, prawdopodobnie mocno stymulowanych.
Rząd upadnie, a PIS wróci w chwale, jako bohater "odbudowujący kraj z ruiny".
Z bezwzględną większością w sejmie i senacie. Z prawem do zmiany Konstytucji, do wprowadzenia dyktatury.
Ale niczego już ludziom nie da. Nie będzie niczego poprawiać. Winę za niemożność naprawy i brak pieniędzy, za wycofywanie się z programów socjalnych, zwali prawdopodobnie na krótko sprawujący władzę upadły rząd dzisiejszej opozycji.
W ten sposób, PIS zrealizuje swój cel całkowitego przejęcia państwa i stworzenia, jako struktury władzy absolutnej z nieograniczoną władzą, z nieograniczonymi korzyściami dla tych, którzy pisowi będą bić pokłony.
A temu wszystkiemu przyklasną lumpenproletariackie masy.