Łomża jest miastem niezwykłym…
Najnowszą historię
Łomży można by usytuować w miejscu „opowieści niemożliwych”, z przewijającym
się pasmem niesamowitych politycznych paradoksów. Częste określanie, że Łomża
jest miastem „pisowskim” nie ma odzwierciedlenia w faktach. Nie trudno to
udowodnić, co poniżej czynię.
Niesamowita roztropność i wyczucie atmosfery politycznej w kontekście troski o miasto przez
społeczność, stawia Łomżę wśród miast niezwykłych. Wyborcy w Łomży potrafią
oprzeć się presji nie tylko polityków, którzy próbują w latach wyborczych
narzucać określoną narrację, lecz także hierarchów Kościoła pozwalających sobie
otwarcie na wskazania personalne w czasie wyborów na różnych szczeblach. Przez
lata nabrałem także przekonania, że wbrew pozorom Łomżanie potrafią słuchać,
analizować, nawet karać i dokonywać wyborów w oparciu o własne rozważania.
Oznacza to zatem, iż nieobca im jest grupowa dyscyplina, przekładająca się na
ostateczny wynik nie zawsze zgodny z oczekiwaniami polityków i wspierających ich
hierarchów.
Wiele przykładów przemawia, że Łomża nie jest miastem
„pisowskim”, a w ślad za tym szły niespodzianki, które polityków PiS
przyprawiały o zawrót głowy. Ale i nie zawsze wybory uwydatniały konsekwentne
wskazania głosujących. Pogląd, że Łomża jest „pisowska” zdecydowanie obaliły
wybory na prezydenta w 2010 roku, kiedy tuz formacji PiS, Lech Kołakowski,
odniósł sromotną porażkę z kandydatem SLD, wcześniej członkiem PZPR,
Mieczysławem Czerniawskim. W prawdziwym „pisowskim mateczniku” taka niespodzianka
byłaby niemożliwa. Była to zatem potężna porażka PiS i hierarchów łomżyńskich,
co tym drugim zupełnie nie przeszkadzało, by swoim zwyczajem szybko nawiązać
współpracę z lewicowym prezydentem. W konfrontacji z obecnym układem sił w
Łomży, ale i kraju, postawa hierarchów wydaje się co najmniej szokująca.
Swą niezwykłość pokazali Łomżanie w wyborach uzupełniających
do Senatu. Nie dali się zwieść pięknym mowom, wypełnionym obiecankami i achami.
Jakby podświadomie zaświtało w umysłach wyborców, że pani Anna Anders niewiele
może i niewiele zechce. W Łomży wolą wyborców została pokonana przez
kontrkandydata z PSL. Przeczucia Łomżan się spełniły, pani Anders w mig zapomniała o
grodzie nad Narwią i wolała za ciężkie pieniądze podatników latać po świecie a
jej cacanki okazały się bajkopisarstwem.
Łomżanie najbardziej pokazali odporność na presję decydentów
i pisowskie mrzonki w wyborach samorządowych w 2018 roku, głównie tych
prezydenckich. Czym bardziej „kopano” pana Mariusza Chrzanowskiego, tym większe
zyskiwał poparcie. Pisowska kandydatka - wsparta armią ministrów, politycznymi
decydentami i hierarchami - nie uwiodła wyborców. Kandydatka PiS ostatecznie
odniosła klęskę, wyborcy zaufali usuniętemu z PiS p. Mariuszowi Chrzanowskiemu.
Na dodatek kandydat KO, Maciej Borysewicz, wycisnął znakomity wynik. Porażka
PiS i hierarchów Kościoła była tak gigantyczna, że ci drudzy do dzisiaj nie
mogą się z nią pogodzić i widać na znak protestu nie zastosowali wariantu z
2010 roku, więc szerokim łukiem omijają Ratusz, choć on już od lat lewicowy nie
jest.
Przez Łomżę śmigają precedensy, gonią się wzajemnie i
udowadniają, że Łomża jest miastem niezwykłym. Człowiek, który z ramienia PiS
kandydował w 2010 roku na prezydenta dostał lanie od kandydata lewicy, by kilka
lat później - skupiony nad coraz szybszą koleją - dostać tysiące głosów Łomżan,
choć żadna ze stron nie potrafi konkretnie, głośno wymienić jego zasług.
Precedens, który urodził precedens kolejny. W historii Łomży są dwie osoby,
które swymi działaniami pomogły przyciągnąć do miasta wielkie pieniądze. Należą
do nich byli posłowie: Mieczysław Czerniawski i Bernadeta Krynicka. W podzięce
jedna i druga osoba nie dostała wsparcia od wyborców na tyle, by spełniać się w
tym, co najlepiej potrafią. Pociągnięcie Łomżan ryzykowne, bo w dość
niewyszukany sposób pozbyli się posła, pozostając na łasce jednego, wielokadencyjnego, co nie znaczy, że dla miasta zasłużonego.
Warto jeszcze rozszerzyć ten wątek o wybory do rady miejskiej....ciekawy artykuł gratulacje
OdpowiedzUsuńWyniki pokazują, że Łomża jest prawicowa. Jednak PiS systematycznie w Łomży traci, głównie na rzecz Solidarnej Polski i Porozumienia. Uważam, że prezydent Andrzej Duda może się w Łomży czuć niezagrożony.
OdpowiedzUsuńW zwiazku z ww. artykułem bardzo proszę o uświadomienie mnie jakie pieniądze ściągnęła do Łomży Pani Bernadeta Krynicka? Z góry dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSprawimy pisiaczkom w Łomży jeszcze niejedną niespodziankę :-)))
OdpowiedzUsuńJedyną szansą na uratowanie pozycji prawicy w Łomży jest Solidarna Polska i Porozumienie.
OdpowiedzUsuńto fakt Łomża nie jest miastem pisowskim. Nie jest też miastem lewicowym ani peowskich liberałów. Łomża to wbrew pozorom w swej masie miasto mądrych i doświadczonych ludzi którzy cierpliwie znosza harce miejscowych polityków, samorządowców czy kleru w oczekiwaniu na tą nowa siłe polityczną która porwie ich za sobą . Tragedią tego miasta jest własnie mierność tych elit politycznych , samorządowych czy kleru. Brak autorytetów. Łomży tego brak jak żyznej ziemi deszczu w czasie suszy. Kocham to miasto , jego historię pomimo tego ,że często serce me krwawi gdy widzę i słyszę te wypowiedzi czy poczynania miejscowych wymienionych elit. Ale wiem ,że przyjdzie dzień ,że złoto znów nim się stanie a gówno wróci tam gdzie jego miejsce.
OdpowiedzUsuńto jest bardzo trafne okresłenie "Niesamowita roztropność i wyczucie atmosfery politycznej w kontekście troski o miasto przez społeczność, stawia Łomżę wśród miast niezwykłych. Wyborcy w Łomży potrafią oprzeć się presji nie tylko polityków, którzy próbują w latach wyborczych narzucać określoną narrację, lecz także hierarchów Kościoła pozwalających sobie otwarcie na wskazania personalne w czasie wyborów na różnych szczeblach. "
OdpowiedzUsuń