Rekrutacja do Seminarium… (1)
Jedną z nowości jest wprowadzenie tzw. „okresu propedeutycznego”, czyli poprzedzenie sześcioletniej formacji seminaryjnej „przynajmniej rokiem czasu” (n. 257), spędzonym wspólnie przez wszystkich kandydatów w jakimś wyznaczonym domu poza głównym gmachem, celem m.in. zdobycia solidnych podwalin pod życie duchowe i relacje międzyludzkie (n. 261). I chociaż już rok temu Ksiądz Rektor łomżyńskiego Seminarium zapowiadał, że ten wymóg zostanie zrealizowany właśnie teraz, to jednak najprawdopodobniej władze diecezjalne wykorzystały sytuację, iż skoro nowy dokument wchodzi w życie od 1 października, to można będzie dopiero od tego momentu zająć się organizacją okresu propedeutycznego (a więc ruszy on faktycznie pewnie za rok). A zatem aktualnie łomżyńskie Seminarium przyjmuje kandydatów na rok pierwszy.
Nowy dokument w dwóch punktach odnosi się do spraw homoseksualnych. „Nie mogą być przyjęci do seminarium ci, którzy są aktywni homoseksualnie, mają tendencje homoseksualne lub wspierają tak zwaną kulturę gejowską” (n. 227). „W przypadku tendencji homoseksualnych, które są wyrazem niezakończonego procesu dojrzewania psychoseksualnego, zaleca się odłożenie w czasie przyjęcia do seminarium. Trzeba zaproponować kandydatowi stały kontakt, oparty na szczerym dialogu z rektorem i ojcem duchownym, oraz skorzystanie z pomocy wskazanego przez rektora specjalisty (psychologa, seksuologa itp.)” (n. 228).
Pomijając kwestię, która może być podniesiona przez niektóre, także kościelne, środowiska, że w ten sposób dochodzi do jakiejś dyskryminacji pewnej grupy mężczyzn (i że w przyszłości Kościół na pewno się z tego wymogu wycofa), należy zapytać, jak wykrywać dyskwalifikujące dla bycia księdzem tendencje homoseksualne. Najpewniejszy jest chyba coming out, czyli samoujawnienie się osoby pod względem orientacji homoseksualnej, aczkolwiek jest to jeszcze rzadkość w obecnym kontekście kulturowym. Na seminaryjnej stronie internetowej, w rubryce „Dla kandydatów”, nie ma jednak informacji, że taka osoba nie może zgłosić się do kapłaństwa (a pewnie byłoby to także ważne wyjaśnienie dla rodziców). Kandydat jednak dostarcza Rektorowi dwie opinie o sobie: Proboszcza i Katechety, a więc być może tutaj znajdą się ewentualne adnotacje na ten temat. Ostatecznie wszystko zależy od uważnej obserwacji i stosownych badań przeprowadzonych pod kierunkiem seminaryjnych Moderatorów.
Stolica Apostolska zamknęła niedawno seminarium kaliskie. W ostatnich dniach ukazał się książkowy wywiad (Justyna Kaczmarczyk, Zranieni w Kościele, Kraków 2021, s. 153-166) z byłym rektorem tej instytucji (w latach 2015-2018), czyli z ks. Piotrem Górskim, który sprzeciwił się dopuszczeniu do święceń osoby z tendencjami homoseksualnymi, wywołując niezadowolenie ze strony Biskupa (Edwarda Janiaka; kilka miesięcy temu usuniętego z urzędu). A gdy poinformował o wszystkim Nuncjusza Apostolskiego, został niebawem przez Biskupa zwolniony z rektorstwa. Ks. Piotr Górski tak opowiada o swoim Pasterzu: „Nie akceptował sprzeciwu i raczej nie tolerował w swoim otoczeniu ludzi, którzy mieli inne zdanie niż on. Otaczał się tymi, którzy mu przyklaskiwali. I nagradzał ich: dawał tytuł kanonika, pozwalał wybierać sobie parafie. Nazywaliśmy to czasem pałacem Heroda - jak dobrze zatańczysz i zaskarbisz sobie łaski, to masz nawet pół królestwa. To było tworzenie chorych struktur, funkcjonowanie w świecie podkopywania autorytetów, tworzenia atmosfery zobowiązującej wdzięczności i niepotrzebnych sekretów. To właśnie jest lawendowa mafia. Niektórym ten termin kojarzy się tylko z homoseksualizmem, ale tu chodzi też o kwestie funkcjonowania w obrębie władzy i pieniędzy. Takie myślenie: mam władzę i wpływy, ludzie się mnie boją i się ze mną liczą, a jestem ważny, kiedy jestem blisko biskupa. Dla mnie to chore. To sprawiało, że księża, którzy nie chcieli brać udziału w takiej grze - a w diecezji kaliskiej jest naprawdę wielu dobrych kapłanów - odpuszczali, robili swoje i dystansowali się od działań kurii” (s. 157-158).
Całość wywiadu, momentami wręcz jakby nieprawdopodobnego, to lektura obowiązkowa dla wszystkich pracowników centralnych instytucji diecezjalnych i jednocześnie lektura sugerowana dla pozostałych wiernych… Szczęść Boże.
…………………………………………………..
Glosariusz.
„Lawendowość” to nie tyle zwykły homoseksualizm, ile raczej jeden ze stylów sprawowania władzy kościelnej oparty na bezrefleksyjnej uległości; homoseksualizm jedynie wysubtelnia i katalizuje ten styl. Dlatego w ramach lokalnej ilustracji przytaczam, znany z wielu świadectw, przykład „lawendowości” bez zauważalnego podtekstu homoseksualnego. Jeden z Księży Profesorów zwrócił Biskupowi dyskretnie uwagę, że istnieje siedmioletnia zaległość finansowa za wykłady w Seminarium, z której można byłoby opłacać po prostu składki ZUS. Biskup wprawdzie zawstydził się wyraźnie i zapewnił, że poruszy tę sprawę z Rektorem, to jednak przez kolejne pół roku nic się nie działo. Wtedy Ksiądz Profesor podjął decyzję o rezygnacji z seminaryjnej dydaktyki. Wówczas Biskup za pośrednictwem kurialnego Szefa od Duszpasterstwa Ogólnego i Rzecznika Kurii przekazał mu, że jeśli otrzymają od niego pismo z rezygnacją, to zaległość zostanie uiszczona (nie była to jakaś duża suma, aczkolwiek przecież za siedem lat coś się ostatecznie musiało uzbierać). I chociaż Biskup zawsze może zwolnić wykładowcę jednym dekretem, to jednak tym razem chciał osiągnąć swój cel w sposób bardziej subtelny czy wręcz aksamitny (o, i właśnie na tym polega ta „lawendowość” władzy). Podczas kurialnego spotkania Rzecznik siedział w totalnym milczeniu, wpatrzony w telefon komórkowy, sam będąc jakby poza zasięgiem. Natomiast w roli głównej wystąpił ten drugi Kurialista, bardziej perspektywiczny. Zapytany przez Księdza Profesora, czy może z tej racji zajmuje się tą sprawą, bo awansował na urząd wikariusza generalnego bądź biskupiego, odpowiedział lekko podekscytowany, iż „jeszcze nie”. No to dlaczego nie doszło do spotkania z Biskupem lub Rektorem? Odpowiedział z dumą, że do zwykłych spraw mają oni takich „szarych” robotników, jak właśnie on. Następnie Kurialista poprosił o pismo z rezygnacją. Okazało się, że znajdował się w nim jakiś mały błąd techniczny. Kurialista zaproponował więc, że spokojnie poczeka na dokonanie korekty i wtedy dopiero wypłaci zaległość. Pilotował wstydliwą sprawę czysto urzędniczo, przedmiotowo, pozbawiony empatii i nastrojony triumfująco, bez przeproszenia za zwłokę i bez podziękowania za wykłady. Wydaje się, że nie miał świadomości, iż zarówno Biskup, jak i Rektor potraktowali go jako „jelenia”, by samemu ominąć nieprzyjemną dla nich sytuację, w której się znaleźli. On sam mógł, oczywiście, bez najmniejszych problemów odmówić obydwóm z nich, tłumacząc, że nie ma kompetencji w tej akurat delikatnej materii. Skusiła go jednak być może pycha, że będzie taki ważny. W ten sposób antycypował bardziej obiecującą dla niego drogę bezrefleksyjnej uległości…
Jeszcze nie słyszałem takiego wykonania Gorzkich Żali.... Żenujące i...smutne "profesorze"
OdpowiedzUsuńUderz w stół a nożyce się odezwą! Brawo dla autora tekstu!
UsuńA znasz gorzkie zale radosne i dumne?
UsuńZnam, bym opisał, ale cenzura nie puści....
OdpowiedzUsuńTak to wygląda. Nic dodać nic ująć. Nie zawsze zgadzam się z autorem felietonu. Ale w tym wypadku ma on całkowitą rację. Pytanie tylko czy ta patologia kiedyś się skończy?
OdpowiedzUsuńA co jeśli proboszcz jest aktywnym gejem i profesorem w seminarium, to jaka opinie moralności wystawi o kandydacie ...? Seminarium łomżyńskie jest do zamknięcia!
OdpowiedzUsuńJa proponuję zbierać podpisy pod projekt ustawy Kościół w Polsce wolny od lgbt.
UsuńKardynał Dziwisz wraz ze swoim partnerem wrócił już z wakacji.
OdpowiedzUsuń