Impresje pielgrzymkowe…

W dniu dzisiejszym, piątek 13 sierpnia, dobiega kresu 37. Piesza Pielgrzymka Łomżyńska na Jasną Górę. Odbyła się prawie w tradycyjnej formie. „Prawie”, bo tym razem liczba pątników była z góry, na bazie decyzji Głównego Inspektoratu Sanitarnego i rozporządzenia Biskupa Diecezjalnego, ograniczona do 300 osób, mających wędrować tylko w jednej grupie i nocować zasadniczo w namiotach (a nie „po domach”), o czym ukazała się na blogu informacja w dniu wyruszenia pielgrzymki.

I zacznijmy od impresji o liczbie. Pierwotnie zapisy planowano zakończyć 25 lipca, zgłosiło się wówczas ok. 150 osób. W dniu wymarszu Organizatorzy mówili o mniej więcej 180 pielgrzymach, a dwa dni przed końcem Pielgrzymki dokładnie o 222. Znaczy to w przybliżeniu tyle, że statystycznie z każdej parafii Diecezji Łomżyńskiej na pątniczy szlak udał się jeden (z małym ułamkiem) pielgrzym. Nie ulega wątpliwości, że pielgrzymka, tak jak choćby liczba kleryków w Seminarium, to jeden z najbardziej czytelnych wskaźników stanu duszpasterstwa. Ono wyraźnie słabnie. Rzecz jasna, słabnie także w innych diecezjach, ale to dla nas żadna pociecha. Przecież nie możemy pochwalić polskich siatkarzy za olimpiadę w Tokio tylko z tej racji, że Brazylia również nie zdobyła medalu.

Druga impresja dotyczy hasła pielgrzymki. Jest ono jak tytuł książki, filmu, piosenki, pliku komputerowego czy w ogóle jakiegokolwiek eventu. Niby nieobowiązkowe, ale przecież pielgrzymka to „rekolekcje w drodze”, a te nie mogą być w pełni improwizowane, lecz wieloaspektowo przygotowane. Hasło oznacza właśnie ten plan duszpasterski. „Ojcowskim sercem”, pod takim hasłem przemierzali kilometry (ok. 435) pątnicy łomżyńscy. To nawiązanie do tytułu papieskiego dokumentu o Oblubieńcu Maryi (po łacinie Patris corde) w trwającym Roku św. Józefa. Ale przecież mamy także i Rok Rodziny Amoris laetitia, stąd Warszawska Pielgrzymka obrała hasło „Józef, mąż Maryi”, chyba lepsze od naszego. Tegoroczny sierpień to także ostatnia prosta do beatyfikacji Prymasa Wyszyńskiego, stąd Białostocka Pielgrzymka wybrała hasło zaczerpnięte z jego duchowości: „Wszystko postawiłem na Maryję”, zbyt dobrze znane jednak i jakby już pospolite. Można było dłużej pomyśleć i wszystkie komponenty jakoś błyskotliwie zsyntetyzować. Bo czyż kobiety (w języku pątniczym „siostry”) w Pielgrzymce Łomżyńskiej również miały wędrować z „ojcowskimi sercami”, czyli z ojcowskim nastawieniem ducha?


Trzecia impresja dotyczy trasy. Mamy niedaleko Andrzejewo i Zuzelę, miejsca związane z dzieciństwem i młodością Prymasa Tysiąclecia. A może jednak naprawdę dało się wyjątkowo w tym roku wyznaczyć trasę pielgrzymki tak, by akurat w tych miejscach dorastania naszego Wielkiego Ziomka uczestniczyć w Eucharystiach, nawet gdyby trzeba było przedłużyć wędrowanie o jeden dzień? Przyszłość pielgrzymek zależeć będzie w dużym stopniu od duszpasterskiej kreatywności, przystosowującej odziedziczoną tradycję do aktualnych zapotrzebowań wiernych.

Czwarta impresja jest następująca: Oto leje deszcz. Pielgrzymi odziani w płaszcze wodoodporne wkraczają do jednego z kościołów. Ksiądz, czyli gospodarz miejsca, trzymając w jednym ręku parasol, drugą ręką kropi ich na powitanie wodą święconą. Zawsze tak robił, nawet może zapamiętał, jak podczas upału cieszyli się każdą kroplą tej poświęconej wody. Ale teraz deszcz pada, a ta woda to przecież tylko znak skutecznej modlitwy, nic więcej. Czyż nie można było pielgrzymów jedynie pobłogosławić znakiem krzyża, może relikwiami, to znaczy zrobić coś inaczej niż zawsze, ale bardziej świadomie i sensownie?

Piąta impresja dotyczy właśnie ducha tegorocznej pielgrzymki. Wreszcie pięknie zadziałały diecezjalne media (aczkolwiek nie na równi), ze szczególnym podkreśleniem roli Facebooka pielgrzymkowego. Wszystko tutaj było na bieżąco i wieloaspektowo (multimedialnie). Nawet kurialna strona diecezjalna zdążyła poinformować któregoś dnia, że „pielgrzymi [są] w drodze na Jasną Górę” i zamieścić zdjęcia z wymarszu. Dzięki mediom dało się obficie doświadczyć modlitewnego, radosnego i rozśpiewanego ducha Łomżyńskiej Pieszej Pielgrzymki. To doświadczenie mogło posłużyć każdego dnia za preludium do spotkań „parafialnych grup białych” w godzinie Apelu Jasnogórskiego. Nic więc dziwnego, że papież Franciszek ubiegłej środy powiedział w Watykanie: „Szczególne wyrazy mojej duchowej bliskości pragnę skierować do pielgrzymów, którzy w tym okresie, z różnych stron Polski, udają się na piechotę do Jasnogórskiego Sanktuarium, aby oddać cześć i zawierzać siebie Matce Bożej”.

Szósta impresja. Nie ulega wątpliwości, że „ducha pielgrzymkowego” trzeba pielęgnować i wzmacniać przez cały rok, zapalając tym płomieniem jednocześnie ochoczo innych wiernych, i na poziomie poszczególnych parafii, i urzędowo za pośrednictwem Kurii. W tym celu bardzo pomocne mogą się okazać wszystkie lokalne pielgrzymki, szczególnie jednodniowe, do różnych sanktuariów diecezjalnych, i to nie tylko piesze. Pielgrzymka to szkoła wyrzeczenia, bez którego nie ma ani prawdziwego chrześcijaństwa, ani prawdziwego humanizmu, bo wyrzeczenie stanowi nieodzowny aspekt wszelkiej autentycznej miłości międzyludzkiej. W zasadzie nieformalne zapisy na Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę powinny dokonywać się niejako w sercach i umysłach wiernych przez okrągły rok.

Mała dygresja, czyli odejście od głównego tematu. Dnia 25 lipca otwarto Łomżyński Szlak Jakubowy między Drozdowem i Jedwabnem. W inauguracji uczestniczyło około 200 pątników. Kuria uznała to za wielki sukces. Osobiście, rzekłbym, że nie było wstydu, i tyle. Może warto w tym kontekście dłużej pomyśleć nad opinią jednego z pracowników kościelnych (czyli zakrystiana) w starszym wieku z pobliskiej parafii, którego żona udała się wówczas na ten Szlak Jakubowy: „Malutko ludzi”. Jak różne mogą być miary duszpasterskie, te dawne i te obecne, nieprawdaż? 

 I już ostatnia, siódma, impresja. Pielgrzymka to obraz Kościoła jako Ludu Bożego w drodze przez ziemię do nieba. Niezwykle interesujące i symboliczne pod tym względem okazało się wyjście Pielgrzymki Łomżyńskiej z placu katedralnego w dniu 1 sierpnia. Biskup Diecezjalny (bo Pomocniczy nieobecny) wraz z Proboszczem Katedralnym ustawili się jakieś dwa metry przed czołem Pielgrzymki (nieco na lewym skrzydle) i tyleż samo odległości dzieliło ich od bramy prowadzącej do wyremontowanej ostatnio ulicy Dwornej. Mieliśmy zatem obraz Pasterza, który zamierza poprowadzić swoją owczarnię do wyznaczonego celu. Tymczasem dosłownie kilka sekund po starcie Pielgrzymki, obydwaj Dostojnicy Kościoła lokalnego znaleźli się w drugim, może i trzecim szeregu pątników, jakby doklejeni z boku do grupy. Pielgrzymi powędrowali radośnie ze śpiewem na ustach swoim rytmem, a Pasterz starał się na kolejnym zakręcie (do ulicy Giełczyńskiej), branym znowu po długim łuku, nie odstać jeszcze bardziej… Moim zdaniem, jest to jeden z najbardziej sugestywnych obrazów aktualnej sytuacji duszpasterskiej w Diecezji Łomżyńskiej. Mylę się? Być może? Szczęść Boże!

Komentarze

  1. No nie ma wyjścia. Trzeba z Kruka zrobić biskupa, albo jego doradcę. Świetny felieton i trafne spostrzeżenia. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzw. "Kruk" mieszka po sąsiedzku... Daleko do pałacu nie ma.

      Usuń
  2. A gdyby tak wszystkie impresje ubrać w zdaniami opisać w pół roku wcześniej, żeby organizatorzy mogli skorzystać z pomysłów ? Wszak nie ważne kto wymyślił, ważne kto wykonał w duchu chrześcijańskiej miłości ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym momencie jest CAŁY rok wcześniej. Hm. Zobaczymy zatem...

      Usuń
  3. Artykuł jak zwykle ciekawy. Tylko... jaki miś jest, każdy widzi... Chodzi o to, żeby Autor pokazał co sam zrobił, żeby było inaczej, nie tylko sprawozdawczo traktował fakty. Chyba że mu odtwórcza rola pasuje, ale, jak mniemam, aspiracje Autor ma nico większe niż tylko pozytywna krytyka ? Może jakiś projekt ? Zaproszenie do współpracy? Proszę pomyśleć o stworzeniu klubu / towarzystwa - chętnych byłoby, jak sądzę, szkoda marnować talent na opiniotwórczej roli czy sprawozdawstwie wyłącznie... pozdrawiam. Ł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Ł:
      A czy tutaj, rok temu, nie było jakiegoś pozytywnego projektu?

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/07/nawrocenie-duszpasterskie-cz-1.html

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/07/nawrocenie-duszpasterskie-cz-2-homilia.html

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/07/nawrocenie-duszpasterskie-cz-3-posuga.html

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/07/nawrocenie-duszpasterskie-cz-4-posuga_80.html

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/07/nawrocenie-duszpasterskie-cz-5-model.html

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/08/nawrocenie-duszpasterskie-cz-6-swieckie.html

      http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/08/nawrocenie-duszpasterskie-cz-7-ostatnia.html

      Usuń
    2. Owszem, ale to dalej moralizowanie / pouczanie / . A ja miałem na myśli konkretne rozwiązania: skuteczne i efektywne, podjęte działania, nie teoretyczne rozprawy czy wręcz myślenie życzeniowe. Proszę wskazać inicjatywy które podjął Autor aby poprawić / naprawić sytuację. Sądzę, że każdy na swoim małym poletku "coś" działa i próbuje mieć wpływ na ten dynamiczny kościół i Kościół. Ale to jest proces, a proces wymaga ciągłości pracy, zaangażowania, nie zniechęcania się, inwestycji (inwestowania, też finansowego). Z pewnością potrzeba autorytetów, od tego się wszystko zaczyna...

      Usuń
    3. Dziennikarz działa jako dziennikarz. Biblijne nawrócenie to metanoja, czyli zmiana myślenia. Dziennikarz, zwłaszcza ten w kontrze do mankamentów rzeczywistosci, a nie jakis dworski, działa przez krytykę i inspiracje. Nie możemy mieć pretensji do np. dziennikarza muzycznego, że nie komponuje muzyki, tylko ją komentuje. Podobnie dziennikarz od spraw polityki. On ma politykę krytycznie prezentować, a nie walczyć o to, by zostać posłem czy ministrem.

      Usuń
    4. Autor felietonu nie jest od inicjatyw. Wielkim dobrodziejstwem dla łomżyńskiego kleru jest to, że znalazła się osoba która stawia trafne diagnozy i podpowiada, co można zrobić aby tę chorą sytuację jaka panuje w łomżyńskim kościele naprawić. A tak trochę odbiegając od tematu moim największym marzeniem jest wygloszenie kazania przez biskupa Bronakowskiego bez czytania z kartki.

      Usuń
    5. Wszystko spoko, zgadzam się , tyle że to - teoretyzowanie, a działania brak. Problem czy cały tragizm dziennikarza polega na tym, że relacjonuje - marząc. A tu nie ma co marzyć, tylko trzeba działać.

      Usuń
  4. Trzeba sobie jasno napisać, że taki głos jest potrzebny, bo daje do myślenia, ale pisze się łatwo, trudniej coś zorganizować od A do Z z sukcesem , tym bardziej długofalowo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kazde dobre dzialanie pozostaje w relacji do teorii. Bo albo z tej teorii wynika, albo teoria je musi zweryfikowac, poddac refleksji. Zmiana mentalnisci, nawet zwykle jej skorygowanie, to jakis poczatek czegos nowego. To uruchamianie procesu, zapalanie do czegos, krytyczne inspirowanie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…