Miernoty DYKTUJĄ WARUNKI
Na ofiary wybiera się te osoby, które przerastają przełożonego inteligencją, kwalifikacjami, kulturą osobistą, moralnie nienagannych – potencjalnie stanowiących zagrożenie dla pozycji przełożonego. Są więc zagrożeniem dla miernot.
Czy urzędnik, nawet gdyby chciał, może wykazać się mądrością? Z logiki wynika, że tak. Ale właściwie po co? On musi zamienić się w sterowany instrument: tolerować pomysły i słuchać szefa i jego dworaków. Większość twierdzi, iż nie warto się kopać z koniem czyli szefem. Urzędnik, według wielu opinii, nie powinien być mądry. Mądry urzędnik stosunkowo szybko rozpoznaje głupie pomysły i kretyńskie decyzje szefa. Popada więc w frustrację, jest ładunkiem niepokoju, przestaje regularnie sypiać po nocach. W konsekwencji trafia do poradni zdrowia psychicznego lub bezpośrednio gabinetu psychiatry. Jeśli tam nie trafia, to przestaje myśleć i ślepo wykonuje polecenia szefa. Tych obiektów presji szefa jest zawsze więcej, z wiadomych powodów.
Przez ostatnie lata miałem okazję rozmawiać z wieloma pracownikami jednego z urzędów. Poddając analizie te wielogodzinne zwierzenia, dochodzę do tragicznej konkluzji: większość z nich bardzo źle znosi atmosferę w miejscu swojego zatrudnienia. Idąc każdego ranka do pracy, wraz z drugim śniadaniem niosą spory bagaż zwątpienia a nawet bojaźni. Są ofiarami swojego szefa - wspomaganego przydupasami - którzy wspólnie w sprytny, niekiedy trudno uchwytny sposób znęcają się nad nimi, próbują metodami przybierającymi najprzeróżniejsze formy złamać ich psychicznie i uczynić bezwolnymi. Miałem okazję osobiście rozmawiać z osobami, które są ofiarami psychicznych prześladowań przez szefa. W obawie, głównie utraty pracy, proszą o dyskrecję i anonimowość, nie chcą ujawniać publicznie swojego miejsca pracy, a i o udręce swojego zawodowego dnia codziennego wolą głośno i szczegółowo nie opowiadać.
Taktyka nękania jest konsekwentnie realizowana poprzez bardzo różnorodne metody, niekiedy bardzo okrutne. Psychoterroryści przy zastosowaniu „kija i marchewki” zarażają swą wrogością koleżanki i kolegów wyznaczonej przez szefa ofiary. A ci potrafią dla „wyrozumiałego szefa” uczynić niemal wszystko: ignorują obecność ofiary, zwracają się do niej wyłącznie w sprawach służbowych w służbowym tonie, śledzą każdy jej ruch poza urzędem w czasie godzin służbowych, wtrącają się w prywatne życie osaczanego, gwałcą wiele przysługujących mu praw, kradną lub zamieniają dokumenty, podważają kompetencje i wiedzę, posuwają się do głupich żartów, nagminnie ośmieszają przed innymi, pomawiają, puszczają w obieg plotki dyskredytujące uczciwe osoby w oczach opinii publicznej, bardzo często stosują izolowanie się reszty personelu od upatrzonej ofiary.
Na ofiary wybiera się te osoby, które przerastają szefa inteligencją, mają perspektywę kariery lub są zagrożeniem dla ujawnienia prawdziwego oblicza szefa lub jego kompanów – są zatem zagrożeniem dla miernot. Prześladowcom-miernotom trzeba stawić czoło, bowiem próby ułożenia sobie z nimi dobrych stosunków, nawiązania rozmów uznawane będzie za dowód słabości i wówczas utajniona agresja wzrośnie, aż do wyeliminowania włącznie.
W większości przypadków koleżanki i koledzy ofiary nie reagują postawą w jej obronie. Z czasem - w obawie przed utratą stanowiska, dodatkowych apanaży, pracy, wpływów – postępują tak, jakby ich niedawny kolega czy koleżanka zasługiwał na karę lub rzeczywiście zrobił coś karygodnego, co nie ma odniesienia w faktach. Psychoterroryści zaczynają stosować przekupstwo, groźby, przymus wciągający do niecnej gry. Pada również słynne „bo jak nie, to...”. Stwarzanie tego rodzaju intryg, prowadzących do unicestwienia ofiary, niezwykle utrudnia znalezienie świadków, jest z reguły niemożliwe do udowodnienia. I na tej bezkarności szefowie i kamaryla do woli żerują, dręczenie kwitnie i się niebezpiecznie rozlewa.
– Moja szefowa ma wybujałe ego oraz przesadne do granic wyobrażenie o swojej wartości. W rzeczywistości jest psychopatką, wybitnym kłamcą i krętaczem. Jest otaczana przez dobrze opłacanych klakierów, którzy jej schlebiają i robią wszystko czego zażąda. Energię wykorzystuje na walkę z mądrzejszymi, od których czuje wyimaginowane zagrożenie. I za ten wysiłek bierze przeogromne pieniądze podatnika. Sama będąc miernotą, preferuje miernoty, które stanowią jej dwór i nie są w stanie jej w niczym zagrozić – usłyszałem niedawno od jednej z urzędniczek.
Zestawcie moi drodzy te spostrzeżenia z otaczającą nas rzeczywistością, a bez problemu znajdziecie ich odpowiedniki na naszym lokalnym podwórku. Jak bardzo kłóci się to z Dekalogiem, który niemal podczas każdej mszy pilnie w skupieniu jest cytowany. Pozdrawiam Czytelników.
Czy urzędnik, nawet gdyby chciał, może wykazać się mądrością? Z logiki wynika, że tak. Ale właściwie po co? On musi zamienić się w sterowany instrument: tolerować pomysły i słuchać szefa i jego dworaków. Większość twierdzi, iż nie warto się kopać z koniem czyli szefem. Urzędnik, według wielu opinii, nie powinien być mądry. Mądry urzędnik stosunkowo szybko rozpoznaje głupie pomysły i kretyńskie decyzje szefa. Popada więc w frustrację, jest ładunkiem niepokoju, przestaje regularnie sypiać po nocach. W konsekwencji trafia do poradni zdrowia psychicznego lub bezpośrednio gabinetu psychiatry. Jeśli tam nie trafia, to przestaje myśleć i ślepo wykonuje polecenia szefa. Tych obiektów presji szefa jest zawsze więcej, z wiadomych powodów.
Przez ostatnie lata miałem okazję rozmawiać z wieloma pracownikami jednego z urzędów. Poddając analizie te wielogodzinne zwierzenia, dochodzę do tragicznej konkluzji: większość z nich bardzo źle znosi atmosferę w miejscu swojego zatrudnienia. Idąc każdego ranka do pracy, wraz z drugim śniadaniem niosą spory bagaż zwątpienia a nawet bojaźni. Są ofiarami swojego szefa - wspomaganego przydupasami - którzy wspólnie w sprytny, niekiedy trudno uchwytny sposób znęcają się nad nimi, próbują metodami przybierającymi najprzeróżniejsze formy złamać ich psychicznie i uczynić bezwolnymi. Miałem okazję osobiście rozmawiać z osobami, które są ofiarami psychicznych prześladowań przez szefa. W obawie, głównie utraty pracy, proszą o dyskrecję i anonimowość, nie chcą ujawniać publicznie swojego miejsca pracy, a i o udręce swojego zawodowego dnia codziennego wolą głośno i szczegółowo nie opowiadać.
Taktyka nękania jest konsekwentnie realizowana poprzez bardzo różnorodne metody, niekiedy bardzo okrutne. Psychoterroryści przy zastosowaniu „kija i marchewki” zarażają swą wrogością koleżanki i kolegów wyznaczonej przez szefa ofiary. A ci potrafią dla „wyrozumiałego szefa” uczynić niemal wszystko: ignorują obecność ofiary, zwracają się do niej wyłącznie w sprawach służbowych w służbowym tonie, śledzą każdy jej ruch poza urzędem w czasie godzin służbowych, wtrącają się w prywatne życie osaczanego, gwałcą wiele przysługujących mu praw, kradną lub zamieniają dokumenty, podważają kompetencje i wiedzę, posuwają się do głupich żartów, nagminnie ośmieszają przed innymi, pomawiają, puszczają w obieg plotki dyskredytujące uczciwe osoby w oczach opinii publicznej, bardzo często stosują izolowanie się reszty personelu od upatrzonej ofiary.
Na ofiary wybiera się te osoby, które przerastają szefa inteligencją, mają perspektywę kariery lub są zagrożeniem dla ujawnienia prawdziwego oblicza szefa lub jego kompanów – są zatem zagrożeniem dla miernot. Prześladowcom-miernotom trzeba stawić czoło, bowiem próby ułożenia sobie z nimi dobrych stosunków, nawiązania rozmów uznawane będzie za dowód słabości i wówczas utajniona agresja wzrośnie, aż do wyeliminowania włącznie.
W większości przypadków koleżanki i koledzy ofiary nie reagują postawą w jej obronie. Z czasem - w obawie przed utratą stanowiska, dodatkowych apanaży, pracy, wpływów – postępują tak, jakby ich niedawny kolega czy koleżanka zasługiwał na karę lub rzeczywiście zrobił coś karygodnego, co nie ma odniesienia w faktach. Psychoterroryści zaczynają stosować przekupstwo, groźby, przymus wciągający do niecnej gry. Pada również słynne „bo jak nie, to...”. Stwarzanie tego rodzaju intryg, prowadzących do unicestwienia ofiary, niezwykle utrudnia znalezienie świadków, jest z reguły niemożliwe do udowodnienia. I na tej bezkarności szefowie i kamaryla do woli żerują, dręczenie kwitnie i się niebezpiecznie rozlewa.
– Moja szefowa ma wybujałe ego oraz przesadne do granic wyobrażenie o swojej wartości. W rzeczywistości jest psychopatką, wybitnym kłamcą i krętaczem. Jest otaczana przez dobrze opłacanych klakierów, którzy jej schlebiają i robią wszystko czego zażąda. Energię wykorzystuje na walkę z mądrzejszymi, od których czuje wyimaginowane zagrożenie. I za ten wysiłek bierze przeogromne pieniądze podatnika. Sama będąc miernotą, preferuje miernoty, które stanowią jej dwór i nie są w stanie jej w niczym zagrozić – usłyszałem niedawno od jednej z urzędniczek.
Zestawcie moi drodzy te spostrzeżenia z otaczającą nas rzeczywistością, a bez problemu znajdziecie ich odpowiedniki na naszym lokalnym podwórku. Jak bardzo kłóci się to z Dekalogiem, który niemal podczas każdej mszy pilnie w skupieniu jest cytowany. Pozdrawiam Czytelników.
mamy taką u siebie - domowników wykończyła, teraz nas wykańcza :-((
OdpowiedzUsuńchyba wiem o kogo chodzi; to się skończy skandalem lub nieszczęściem !!!
Usuńoby nie tym drugim :-((
UsuńCzy to chodzi o rudą?
Usuńa może to jest "O krasnoludkach i o sierotce Marysi"?
UsuńTo chodzi o rudą, która tańczy jak szalona i zna ją cała Polska.
Usuńjestem jedną z nękanych gąsek więc stawiam na "sierotkę marysię"
UsuńTo pewnie pracujesz w urzędzie miasta albo w spółce miejskiej
UsuńO niech cie kobyła zwącha, że tak postępować
OdpowiedzUsuńW Paetzowych smrodach (metafora papieza Franciszka) tez zrodzil sie niezly autorytet moralny jak na dzisiejsze czasy.
OdpowiedzUsuńSzef nie zawsze ma rację, ale szef to szef.
OdpowiedzUsuńSzef to na d_pie.
UsuńPo dobrej zmianie taka sytuacja jest w każdej państwowej firmie.
OdpowiedzUsuńPrezes długo POSZUKIWAŁ UKŁADU. A że go znaleźć nie mógł, więc KAZAŁ GO STWORZYĆ. I mamy to co mamy, „dobrą zmianę” od góry do dołu.
UsuńDobra zmiana. Debil lepszy od tumana.
OdpowiedzUsuńWalec?
OdpowiedzUsuńNie, koparka.
Usuńmiernoty i wszelcy cwaniacy zdolni do wszystkiego są podstawą istnienia i funkcjonowania dobrej zmiany. Na nich Kaczyński oparł funkcjonowanie tej nacjonalistycznej autokratycznej partii PIS. Takich ludzi potrzebuje bo zdolni są do czynów podłych dla osiągnięcia korzyści majątkowych , pozycji której nigdy by w normalnym kraju nie osiągnęli. W ten prosty i tragiczny sposób zarządza tym krajem. Jest to zorganizowana grupa która dokonuje w kraju zamachu stanu.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Patologia u nas szaleje. Okazuje się że Pani z Oke jest wybitnym specjalistą od rolnictwa, a pielęgniarka jest specem od budownictwa.
Usuńto mały pikuś hahaha ja znam pewną damę w starostwie co zna się na wszystkim hahaha na dodatek posiada utajniony dyplom dr prawa hahaha
Usuńi co sobie myśli taki walec.....
OdpowiedzUsuńMusi operator tylko na starych wajchach potrafi :-)
OdpowiedzUsuńPiS centralizując państwo i przejmując wszystkie jego instytucje ,przywrócił nam PRL+. Autorytarna władza robi to jednak znacznie bardziej prymitywnie i głupio niż jej protoplaści z PZPR. Korupcja polityczna i nepotyzm obecnie rządzących są natomiast poza skalą ówczesnych ale i dzisiejszych obyczajów. Nastąpiły czasy jawnego bezwstydu ,gdy nie obowiązują ,żadne cywilizowane reguły, obyczaje i zachowania. Nastąpiła erupcja politycznego prostactwa i umysłowej tandety.
OdpowiedzUsuńWiększość pokolenia które walczyło z pierwszą komuną ma wybrane przez pis mózgi. Cała nadzieja w ich dzieciach.
OdpowiedzUsuń