Weredykom nie warto ufać, gdy niemal na klęczkach zapewniają, iż nie potrafią kłamać…
Pod pozorem szczerości i zamiłowania do prawdy, rzekomi jej
wyznawcy potrafią przeszwarcować niebezpieczną truciznę. Za przyczyną czego nie
bardzo można ufać rozmaitym weredykom, gdy niemal na klęczkach zapewniają, iż
nie potrafią kłamać, wobec czego są zmuszeni mówi ludziom „prawdę w oczy”. Do
znudzenia wydobywają z siebie słowa o prawdzie i kłamstwie. Zastanawiam się
nierzadko, jaki by mieli wyraz twarzy, gdyby tak ktoś dla odmiany im rąbnął
prosto z mostu, bez owijania w bawełnę, co o nich tak naprawdę myśli i sądzi.
Dyskrecja jest co najmniej równie piękną cnotą, jak
szczerość. I jak sądzę, jeszcze nigdy nie wyrządziła nikomu krzywdy. Istnieją
na to liczne, znakomite przykłady. Miałem multum okazji sam się o tym
przekonać. Natomiast niewczesna szczerość była w zbliżonej ilości powodem
tragicznych powikłań. Należy pamiętać, że nie każdy posiada umiejętność
mówienia prawdy.
Pobratymczy duchowo weredykowi jest doradca z nałogu i
powołania. Ten typ zawsze wszystko wie lepiej, wszystko prawidłowo rozumie,
poczuwa się do obowiązku doradzania, odradzania i wytykania. Stawia siebie za
przykład. On by tego lub tamtego nigdy nie zrobił, a jeśli już, to wiedziałby
jak. On by tego nie powiedział, nie dał się oszukać i odrwić, jego nikt „nie
wpuści w maliny” itd. itp.
Radcy w najbardziej nieodpowiednim dla nas miejscu i czasie
są przy nas i doradzają. Nie biorąc pod uwagę, że nikt ich o to nie prosił. Na
nich jednak nikt nie ma wpływu, więc mielą jęzorem i starają się nachalnie eksplikować
swoim darem. Doradca z nałogu jest zasadniczo wzorem doskonałości, nieznośny
nałóg traktuje jako zaszczytne posłannictwo. Warto jednak, by zastanowili się,
a i zapoznali z entourage, czego można się doigrać radząc bez potrzeby i
pytania drugiej strony o zdanie. Pozdrawiam Czytelników.
PS. Czy jestem jednym z nich? Wszystko zależy od
indywidualnej interpretacji tego co na niniejszym blogu pozwalam sobie napisać.
Osobiście nie czuję się jednym i drugim, choć pewnie to bardzo subiektywne
wynurzenie. Podejrzewam, że czytelnicy w swoich ocenach będą tym razem dla mnie
bezlitośni. Liczę się z tym, ale obiecuję, że każdą opinię uszanuję z należną
pokorą. A jak zajdzie potrzeba, odpowiem bez zbędnego besserwisserstwa. Proszę
powyższego tekstu nie odbierać, jako prowokacji.
hahahah panie Kruk popatrz zero komentarzy . Po prostu albo tekst jest do bani i nikt tego bełkotu nie potrafi pojąć albo czytajacy nie dojrzeli do poziomu akstrakcji tu prezentowanej hahah.
OdpowiedzUsuńMiło. Tak dla porządku rzeczy, radzę zgłębić pojęcia: bełkot i abstrakcja. Pozdrawiam.
UsuńJestem z wykształcenia psychiatrą. Panie Kruk, osoba która zamieściła ten niesmaczny komentarz musi się czegoś bardzo bać, lub ma coś poważnego na sumieniu i nie potrafi sobie z tym poradzić. Wyraźnie śmieje się z samego siebie. Gratuluję zwięzłości odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńZ wyrazami szacunku, Krystyna.
Maniuś a ja polecam po prostu pisać tak aby można to było bez pomocy wujka goooooogle zrozumieć. Jak widać tylko biegły psychiatra pokusił się o komentarz i to akurat nie pana tekstu tylko mojego wpisu bo oczywiście prostszy i łatwiejszy do zrozumienia. Natomiast pani Krysia to chyba brała wykształcenie jeszcze za czasów PRL bo faktycznie tam dużo było lęków co do dzisiaj w pani diagnostyce zostało.
OdpowiedzUsuńPowyższy wpis potwierdza moją diagnozę.
OdpowiedzUsuńW tle można także wychwycić zazdrość.
Krystyna.
pani Krysiu w tle u pani mozna wychwycić także paranoje i to bez stawiania żadnej diagnozy.
OdpowiedzUsuńale ty matol jesteś, wała z ciebie robią a ty się głupotą produkujesz :)
Usuńa ty to czytasz i sie delektujesz matole
OdpowiedzUsuń