Kiedy prześledzi się bliżej, na jakich zasadach i ile po drodze trzeba za pracownika zapłacić, to wówczas się widzi, że nie jest łatwo…


Pokutuje przekonanie, że przedsiębiorcy "mają" i "dadzą sobie radę". Krąży również od zawsze pogląd o ich sknerstwie i ponoć z tego powodu „słabo płacą”. Analiza rzeczywistości potwierdza, że budżetówce w płacach nie dorównują. I to jest prawda. W budżetówce bowiem nikt nie musi na siebie i innych zarabiać. Opracowali sobie tabele, siatki płac i sięgają lekką ręką po środki z budżetu. A wiadomo, kto ten budżet dla nich buduje. Właśnie przedsiębiorcy i ludzie rzeczywistej pracy. Oni muszą zarobić na wszystkich, dla tych z budżetówki przede wszystkim, ludzie mający odwagę ciężko i uczciwie pracować. W rzeczy samej to nie tylko praca, lecz także patriotyzm w pełnym tego słowa znaczeniu.

Kiedy prześledzi się bliżej, na jakich zasadach i ile po drodze trzeba za pracownika zapłacić, to wówczas się widzi, że nie jest łatwo dać ludziom zarobić, bo naprawdę coraz trudniej jest ogarnąć zachcianki budżetówki, dyktującej warunki i zasady. Zawsze oczywiście robią tak, by było lekko i wygodnie, i żeby się czasami zbytnio nie napracować.

Jak wyglądają realia? Chcemy zatrudnić pracownika i płacić mu obecnie najniższą krajową czyli brutto 2250 zł miesięcznie. Do ręki pracownik z tej kwoty otrzyma 1634 zł, pozostała część 616 zł wessie podatek dochodowy i daniny na ubezpieczenia. Ale to niestety nie koniec. Pracodawca chcący płacić swojemu pracownikowi kwotę 2250 zł brutto jest zobowiązany, za sprawą wynalazków ludzi z budżetówki, ponieść dodatkowe koszty zatrudnienia danej osoby. Musi zapłacić przypadającą na niego część składek za pracownika dotyczących ubezpieczeń, poza tym wyłożyć na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowany Świadczeń Pracowniczych. Złożone do kupy opiewa na 473 zł. Łącznie na wynagrodzenie, podatki i składki pracodawca musi w ww. przykładzie zarobić i przekierować każdego miesiąca 2723 zł. Podkreślam, zatrudniona osoba otrzyma z tego 1634 zł, pozostałe 1089 zł pochłoną koszty. Nie trzeba być biegłym z algebry, aby stwierdzić, że wynosi to 66 proc. pensji netto. Co to oznacza? Pracodawca chcący dać na rękę pracownikowi zatrudnionemu na umowę o pracę te marne 1634 zł, musi ze swojej kieszeni dołożyć niemal dwie trzecie do tej kwoty. Ludzi rządzący i ustalający płace w budżetówce takich zmartwień nie mają. Ustalają, biorą z publicznego wora i płacą. Niesamowity komfort!

Kolejny przykład. Pracodawca docenia pracownika i decyduje się płacić mu każdego miesiąca pobory na poziomie 3900 zł brutto. Łatwo wyliczyć, że z tej kwoty zatrudniony otrzyma 2783 zł, resztę pochłonie łańcuszek podatków i opłat. Składki i podatek od tej kwoty to 1117 zł. Ale to nie wszystko, to dopiero połowa biedy. Pracodawca jest zmuszony przepisami opracowanymi przez budżetówkę dokooptować to tego 809 zł tzw. swoich składek. Łącznie wynosiło to netto 1926 zł haraczu, a cały koszt zatrudnienia danego pracownika wynosi 4709 zł. W tym przypadku mamy już do czynienia z farsą naszpikowaną kpiną, gdyż ten haracz to 70 proc. tego, co otrzyma bezpośrednio zatrudniony. Przykładami można sypać do woli.

W wielu umysłach tkwi pogląd, że pracodawcy źle traktują pracowników /zdarza się/, płacą mało /zdarza się/ i według tych umysłów mogli by płacić więcej. Być może jest w tym część prawdy. Ale jednocześnie skąd na to wszystko brać, skoro budżetówka jest bardzo wygłodniała i pożera każdą kwotę, jaka znajdzie się w zasięgu ich ręki. Rządzący zza biurek płacą i śpią spokojnie, posiadając gwarancję, iż podatnik miesiąc w miesiąc przytretuje kasiorę do budżetu. A jak tego nie zrobi, to władza siądzie mu na konta, naśle windykatorów i komorników. I wcale nie będzie się martwić, z czego pracodawca zapłaci swoim pracownikom. Mamy więc do czynienia z obłędną kwadraturą koła. Trzeba ciężko harować i nigdy nie usłyszeć dziękuję. Budżetówka musi mieć i wszystko!

Zdecydowana większość zatrudnionych w budżetówce nigdy nie prowadziła firm, sięgali i sięgają z łatwością po ludzki grosz. Żądają dużo, małe kwoty ich nie zadawalają. Łatwo jest rozdawać pieniądze, na które się nie zapracowało. Większość z nich nawet nie sili się ogarnąć swoim rozumem, ile faktycznie kosztują pracodawców zabiegi, aby budżetówka mogła bogato żyć. Nie tworzą oni w zamian „autentycznych” miejsc pracy, nie dbają o nie, nie potrafią ich chronić, a jeżeli już, to z niemałą obojętnością wysyłają ludzi do opieki społecznej i innych pochodnych placówek. Nikt z nich również nie zastanawia się, że tak jak ich apanaże, tak i budżet tych pomocowych instytucji budowany jest nie z pracy ich rąk, lecz ciężkiej pracy ludzi mających odwagę ciężko i uczciwie pracować. To nie tylko praca, ale i patriotyzm w pełnym tego słowa znaczeniu. Pozdrawiam Czytelników.

Komentarze

  1. Jestem przedsiębiorcą z wieloletnim stażem. Dziękuję Panu za ten felieton. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prywatne firmy utrzymują ten kraj. Budżetówka łupie i cały czas wymyśla nowe opłaty. Jak tak dalej będzie marnie się to skończy dla wszystkich. Morawiecki kłamie i udaje że jest fest. Jeśli jest tak dobrze z budżetem państwa to czemu wprowadza się nowe daniny, a ceny rosną w kosmicznym tempie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…