Być może Kościołowi trudno pojąć co to jest samorząd, bowiem Kodeks prawa kanonicznego nie zawiera w sobie słowa „samorząd”…


Popijałem poranną kawę i, zamiast przejrzeć świeże wiadomości, zrobiłem odstępstwo i zerknąłem w badania sondażowe. Trafiłem na coś wartego odnotowania. Okazuje się, że władze lokalne są najbardziej popularną instytucją publiczną w Polsce, dorównuje im tylko policja, w tyle pozostaje Kościół katolicki i wojsko. Z badań przedstawionych przez Fundację Batorego wykonanych przez CBOS wynika, że samorządy w naszym kraju odgrywają szczególną rolę. W większości obroniły się przed zakusami pretendentów do nieuprawnionej władzy, chętnych pociągać za sznurki z tylnego siedzenia. Coraz bardziej mieszkańcy to zauważają, więc bardziej niż dotychczas interesują się tym, co dzieje się w wybranych przez nich samorządach i ratuszowych władzach. Przedstawiciele społeczności potwierdzają, że wyraźnie zaczynają odczuwać wpływ na lokalne wydarzenia. Zauważone badanie potwierdza także, iż burmistrzowie czy prezydenci miast darzeni są większym zaufaniem niż przedstawiciele władz państwowych i kościelnych.

Potwierdzeniem przytoczonych badań jest m.in. sytuacja w Łomży, czego mieliśmy odzwierciedlenie jesienią ubiegłego roku. Wnikliwa obserwacja tych zdarzeń idealnie wpisuje się w wyniki podanych badań. Oznacza to, że społeczność łomżyńska zrobiła ogromny krok w kierunku obywatelskości i chęci stanowienia o samym sobie. Środek ciężkości w obszarze zaufania stopniowo przesuwa się w kierunku władz samorządowych. Trudno zatem zrozumieć postawę ważnych przedstawicieli łomżyńskiego Kościoła, którzy miast uczestniczyć w tym prospołecznym związku, akceptować wolę wspólnoty, stanęli w miejscu i uparcie wstrzymują się przed zrobieniem kroku do przodu a i zdarza się, że robią krok w tył. Zdecydowanym przeciwnikiem chorych relacji samorząd – władza – Kościół był Jan Paweł II. Mówiąc o samorządzie, wprost stwierdzał, że jest on trwale związany z zasadą - wynikającą z nauki społecznej Kościoła - tzw. pomocniczości. A więc nie zależności, lecz pomocniczości. I w tych słowach Jana Pawła II, moim zdaniem, tkwi klucz do ukształtowania pozytywnych relacji na linii samorząd - władza - Kościół, a to koresponduje z wzajemnym szacunkiem i równowagą władzy. Jan Paweł II wspomniał w kontekście samorządu jeszcze jedną istotną zasadę dla funkcjonowania samorządu terytorialnego – niezbędną zasadę samodzielności. Jan Paweł II szczególnie podkreślał, że relacje samorządu z Kościołem powinny być formą współdziałania dwóch podmiotów, których prawa, cele i obowiązki przyporządkowane są racji osoby i dobra wspólnego.

Być może nadeszła pora na zweryfikowanie ratio współpracy pomiędzy Kościołem i ratuszową władzą oraz uczciwe określenie płaszczyzn porozumienia między tymi podmiotami. Powinna to być współpraca wykluczająca wszelkie formy roszczeniowe i nakazowe, a właśnie polegać na pomocniczości, o której mówił Jan Paweł II. Oczywiście trudno szukać podobieństw między strukturą Kościoła i strukturą samorządu terytorialnego. Kościół jest silnie zhierarchizowany, dlatego przykładowo diecezja nie może być samorządem. Być może Kościołowi trudno pojąć co to jest samorząd, bowiem Kodeks prawa kanonicznego nie zawiera w sobie słowa „samorząd”. Ustrój Kościoła to monarchia a to wiąże się ze specyficznym sposobem sprawowania władzy. Jednakże bardziej wnikliwa analiza zagadnienia pozwala dostrzec, że istnieją cząstkowe podobieństwa między samorządem terytorialnym a Kościołem partykularnym. I trzeba się nad tym pochylić, wyznaczyć drogi i cele pomocniczości, bowiem jesteśmy nierozerwalną wspólnotą i czy chcemy, czy nie chcemy jesteśmy tu i teraz. Nie mamy wyjścia, musimy oddać cesarzowi, co cesarskie a Bogu, co boskie, co wcale nie jest ze sobą sprzeczne i nie musi być w stanie konfliktu, pod warunkiem, że będzie właściwie uporządkowane. Pozdrawiam Czytelników.

Komentarze

  1. Sprytnie napisane. Sprawa do rozwiązania. Trzeba tylko woli stron.
    Wiem, że Ratusz po wyborach ruch wykonał.
    Pora chyba, aby teraz Panowie z Sadowej pokazali wolę.

    OdpowiedzUsuń
  2. o jakich tu ruchach mowa? Żadnego dialogu z miejscowym kościołem. To nie jest grupa stworzona do prowadzenia jakiegokolwiek dialogu tylko dyktowania warunków na jakich reszta życia w tym mieście ma funkcjonować. To nie są ludzie zdolni do konstruktywnego rozwoju społecznego tylko do zachowania swoich pozycji i wpływów. To oni uważają i wiedzą co ma gdzie być , kto gdzie zasiadać i gadać , jak pierdzieć i w którym kierunku powietrze wydychać. To co się wydarzyło ostatnimi czasy w trakcie wyborów nie jest żadnym szczególnym przypadkiem . Nie od dzisiaj wszelkie wizyty rządowe w pierwszej kolejności meldowały się w pałacu biskupa zamiast u reprezentantów władzy samorządowej czy administracji państwowej . CZARNE TWARZYSTWO OBROSŁO W PIÓRA I W DUPACH IM SIĘ POPRZEWRACAŁO . I te pióra czas im przyciąć. Tak więc żadnego dialogu bo oni takowego nie chcą i nie potrzebują . Dla nich jedyny dialog to ten w pozycji gdy my jesteśmy wobec nich na kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  3. "trzeba woli stron" - przytoczę sobie taką bajeczkę.
    Dawno temu w pewnym mieście żył sobie hierarcha. Stał się nim, bo swego czasu w pokorze pełnił swoją rolę. Codzienność, ogromna samotność, zaczęły zmieniać tego człowieka. Szukał bowiem rozwiązań, aby oddalić ten kielich. I znalazł. Odtąd już nie był tak pokornym człowiekiem, choć na pozór stwarzał takiego. Serce mówiło mu co innego, a usta wypowiadały zupełnie nieznaną treść. Z biegiem czasu słowa, zaczęły zmieniać serce i zagłuszać jego wołanie. Stał się zupełnie innym człowiekiem. Nie zauważał że swoimi decyzjami, rani innych, mniejszych w stopniu? Którzy bali się go, wszak miał nad nimi władzę, a oni ślubowali posłuszeństwo. Nie zważał na uczucia innych, czy swoim postępowaniem ich nie rani? Oddalało to go bardzo od stołu Pańskiego. Ale zagłuszone sumienie, które tylko od czasu do czasu próbowało się wyrwać z tych więzi, nadal pozostawało głuche. Gdzie się podział ten pokorny człowiek? Czy ma jeszcze wiarę? Tak, są duchowni, nie wierzący. Ludzie, którzy to obserwowali nie mieli tyle odwagi, żeby zwrócić uwagę temu człowiekowi. Bali się tak samo jak inni. Jednak pojawił się śmiałek, który zapytał, dlaczego? Ugodziło to bardzo w serce zapytanego, zadrą utkwiło boleśnie. Jednak zaparłszy się wszystkiego milczał. Tylko jego serce wie, jak wówczas było rozdarte między prawdą i jasnością a ciemnością, która czyhała na każdym kroku. Drzazga w sercu kuła z dnia na dzień coraz mocniej. Pielęgnowana złość rosła. W głowie pojawiała się myśl- jak ktoś tak malutki, mógł tak postąpić, wobec niego. Odtąd ten człowiek upokarzał, żeby pokazać swoją wielkość i władzę. Pomawiał, aby przerzucić ciężar zainteresowania na tego malutkiego człowieka. Pomijał i lekceważył, aby ukarać brakiem zauważenia. Traktował go jak małe nieposłuszne dziecko, które musi być ukarane przez mądrego ojca, twardą ręką. Czy to sprawa miłosierdzia? Czy sprawiedliwości? Czy bojaźni przed samotnością? Ten mały człowiek, upomniał jak to w piśmie napisane. Sam. W obecności świadka. To był jego moralny obowiązek, bo Kościół to wspólnota, a on do niej należał. Myślał że ten człowiek się zreflektuje, że swoim przykładem niszczy wiele, co zbudowane zostało przez wieki. Czasem bywa tak, że puka się do drzwi i nikt ich nie otwiera, bo ma za nimi ogromny bałagan, brud. Zamknąć się czasem łatwiej, niż obnażyć się w swojej niedoskonałości. Do dziś drzwi te są zamknięte, a przed nimi pojawiają się co rusz nowi strażnicy i wysłannicy w świat, co by spełniali niektóre prośby. A mały człowiek, wdeptany w ziemię, powoli wypuszcza swoje nowe pędy. Mógł to zrobić, bo jego korzenie sięgały bardzo głęboko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wynika z tego jedno. Nie liczmy na to że coś się zmieni, to "coś" tylko się przetransformuje dla niepoznaki i założy maskę na czas im do tego potrzeby. Teraz mają najlepszy czas w świecie- ever, ratują go, przed zalaniem pogan, przed ludźmi którzy ćwiczą jogę, czytają książki zakazane, żeby zrozumieć świat i drugiego człowieka, niekiedy innego od nas. Polska jest narodem wybranym, najbardziej umiłowanym - to zobowiązuje, nie ma tu miejsca na inność. Inność oznacza że pochodzi ona od złego. Jestem Katolikiem i zawsze będę, mimo tego że niewierzący księża stanęli na mojej drodze. Ale jak można być katolikiem mówiąc o miłosierdziu, a wytykać palacami geja lub lesbijkę? Jak można głosić kazanie, a potem napisać bezpodstawny donos na kogoś? Jak można mówić o sprawiedliwości, samemu będąc niesprawiedliwym? Nie wiem. Czasy sie zmieniły, jeżeli Kosciół chce nadal istnieć musi też sie zmienić. Nie może zatrzymać się na epoce kamienia łupanego i średniowiecznej scholastyki, gdy świat tak pędzi. Młodzi ludzie potrzebują autorytetów, ale nie zasiedziałych w dusznych zakrystiach. Straszących że bierzmowania nie dostąpią, jak czegoś tam nie zrobią, że dziecka nie ochrzczą bo rodzice żyją w konkubinacie, że ślubu nie udzielą bo panna już z brzuchem. Ludzie się stresują, zamiast przyjść jak do przyjaciela, człowieka który wysłucha a nie oceni na wstępie i zasoli niezłą sumę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zemsta, zemsta, zemsta. Dziś na sesji już pewna grupa ludzi atakuje prezydenta, absurdami, jak zawsze. Czegoś nie doczytają, czegoś nie dosłyszą i biją pianę. Najbardziej rozśmieszyli mnie Pan Tarka i Kowalewski. Cale szczęście Pan Prezydent umie normalnie rozmawiać i wnikliwie czytać. Szkoda że musi tracić czas na tłumaczenie takim radnym rzeczy, które powinni wiedzieć już będąc na sesji i biorąc za to kasę. Panowie czytać i jeszcze raz czytać. A potem zadawać mądre pytania.

    OdpowiedzUsuń
  6. panu prezydentowi powiem jedno. Szanowny panie tak trzymać i ani kroku w tył w sprawie miejscowego kościoła. Pana stosunek i postępowanie na linii samorząd kościół jest właściwe , rozważne i stonowane. Nie ma pan żadnym powodów by czynić sobie w tym względzie jakiekolwiek zarzuty a jeżeli ktoś je czyni to ludzie pozbawienie dobrej woli. MIEJSCOWY KLER NATOMIAST W SPOSÓB BEZPARDONOWY ZAMIAST SKONCENTROWAĆ SIĘ NA SWOJEJ ROLI DUSZPASTERSKIEJ ZAANGAŻOWAŁ SIĘ W POLITYKĘ . Ostatnie wystąpienia biskupa nacechowane są mściwością i chęcią rewanżu za poniesioną porażkę wizerunkową co nie stawia go w korzystnym świetle a wręcz przeciwnie podkreśla fakt jak daleko odszedł on i inni od misji którą ma do spełnienia. Tal więc prezydencie głowa do góry , tak trzymać .

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Marianie, piękny szlachetny artykuł. Też byśmy mieszkańcy tak chcieli. Proszę jednak spojrzeć na sesję Rady a w szczególności na te ugrupowanie, które mogło ulotki w Kościele mieć. Proszę posłuchać tych pytań, stylu ich wypowiedzi. Jaką wiedzę reprezentują? Czy te pytania, naprawdę są ich? Czy być może występują w imieniu jakichś tchórzy? Kto czyta, ten wie. Kto słucha, ten słyszy. Trzy mądre małpy które jak mówi przysłowie japońskie „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego” zamienię na "nie widzę nic dobrego, nie słyszę nic dobrego, nie mówię nic dobrego" no i rewersując słowa mądre małpy tu już nie pasują...a każdy myślący, słuchający i umiejący się wypowiedzieć niech sobie wstawi odpowiedni przymiotnik.

    OdpowiedzUsuń
  8. Konopkowa jak pocisnęła temu Tarce na początku sesji. Brawo !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Proboszcz roku nie miał odwagi dziś przyjść na sesję i publicznie zadać tych pytań?...więc znaleźli pośrednika, który coś tam bąkał ? Zapultał się i tyle. Mówiąc w skrócie ośmieszył się baaaaardzo. Prezydent go zripostował, przyniósł dowody i zgasił temat, który Pan chciał tarkować nadal ale starkował sobie paluszek. Podobnie jak kolega obok co zwalał że z głosem jest coś nie tak, więc radni mogli go źle zrozumieć. hahahhaha kwiat inteligencji w radzie. Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…