Noc Kupały zwana na Podkarpaciu sobótką, w Warmińsko-Mazurskim palinocką, w Podlaskim kupalnocką – zagościła także nad Narew…

Sama myśl o Nocy Kupały sprawia, że chęci na jej biesiadne obchodzenie nabierają i współcześni Łomżanie. Świadkiem jestem, bom zaproszony był. Zanim spotkaliśmy się nad Narwią w noc minioną, pomysł przeżycia tak magicznych i cudownych chwil powstał dużo wcześniej. Przygotowania czyniono ponoć rok cały, szły - jak to potocznie mawiają - pełną parą, z zaangażowaniem w czasach współczesnej Łomży niespotykanym. Chęć przeżycia kupalnocki początkowo owładnęła zacnych mężczyzn w Łomży i okolicy mieszkających, ale za ich przykładem – w miarę jak opowieści o mających nastąpić atrakcjach, tych z igraszkami miłosnymi związanych przede wszystkim – poszły i w sukurs kobiety. Tak bardzo wzięły do siebie program obchodów, że niektóre z dam dla nadania swemu ciału jedwabistej delikatności, w kozim mleku przez tygodni trzy się pluskały.

I nadeszła wczoraj ta noc najważniejsza. Biesiadę przygotowano nad Narwią, zgodnie z tradycją i obyczajem jak na kupalnockę przystało, stół bogato zaopatrując w potrawy niewąskie oraz w karafki wypełnione siarczystą okowitą, aby w głowach słusznie zaszumiało. W miarę upływającego czasu, biesiadnicy zabawę fetowali przednią, tańce na wzór ludowych, ale i wygibasy współczesne także, niosły wraz z muzyką po rzece dźwięczną radość i miłości oddech. Ognisko nad brzegiem płonęło niebosiężne, a wkoło biesiadnicy płci obojga nie żałowali członków, aby tańcom nadać a tym samym swoim ciałom i umysłom magicznej świętojańskiej mocy. Atmosfera rosła, napięcie mającego nadejść o północy finału jak najbardziej też.

Wstyd pisać i ze smutkiem to upubliczniam, lecz o północy - w tę noc w roku najważniejszą - wybuchł niewybaczalny dla męskiego rodu skandal. Otóż, kiedy kobiety nabrały niezwykle powabnych ożywczych impulsów i zaczęły fluoryzować fluidami, faceci najnormalniej w świecie z trefili i rzecz najważniejsza nie doczekała się nocokupalowego końca, czyli nie doszło do konsumpcji najsmakowitszych potraw, które wiele dni nabierały mocy w kozim mleku.

Kobiety nie miały wyjścia, ochłonęły ździebko i dawaj przy biesiadnym stole szydzić z tych, co najbardziej tradycji chcieli godność swym pomysłem przywrócić. Dostało się nawet jednemu z zacniejszych Łomżan. Padały gorzkie słowa, a najczęściej brzmiało rzucane wprost, bez zająknięcia: „rencista”, „emeryt”, „warsztacik na strychu”, „fujareczka była ale się skurczyła”, „w gębie tylko silni”. Kolejne kielichy okowity ród męski odważyły na tyle jedynie, że zdań obrony przed wstydem padało bez liku, a na koniec wybuchło chóralne, że w roku następnym nasza Narew nie będzie świadkiem takiego blamażu, że „my, właśnie my, honor obronimy i podobnego afrontu damom nie sprawimy”. Czy to blef, czy siła, nikt z biesiadników nie próbował prostować.

Jedno jest pewne. Organizatorzy Nocy Kupały nad Narwią, sięgając do tradycji chcieli dobrze, bo jak mistrz Gloger powiedział: „Każdy naród, który chce życie własne rozwijać, ma obowiązek w swoich zabawach, rozrywkach i widowiskach podnosić i odtwarzać obrazy obyczajowe ze swej przeszłości i zachowywać piękne zwyczaje ojczyste, do których należy u nas sobótka”. Pomny słów wielkiego etnografa i historyka, wierzę, że Noc Kupały męskim biesiadnikom z Łomży w przyszłym roku mocniejszym pocieknie zwyczajem. Pozdrawiam Czytelników.

Komentarze

  1. Świetna uczta literacka. Niełatwo się to czyta, ale do skonsumowania. Dobra odskocznia od polityki i tego całego Łomżyńskiego młynu. Gratuluję pomysłu.
    Pozdrawiam, Krystyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie - palce lizać :-))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…