Ekscelencja był bardzo zadowolony z siebie, niemal rozpierała go duma… Migawka z życia księdza…


Na adres mailowy podany na stronie głównej bloga otrzymałem tekst, który zawierał prośbę o jego opublikowanie. Po kilkakrotnej wymianie korespondencji elektronicznej z adresatem i potwierdzeniu jego danych personalnych, zdecydowałem się tekst poniższy upublicznić. Dane personalne autora pozostają do wiadomości administratora bloga. Tekst jest zgodny z oryginałem. Tytuł, po uzgodnieniu z autorem tekstu, został zmieniony. Zapraszam do lektury.

„W Wigilię rano 2018 roku zostałem wezwany do Pałacu Biskupiego. Przy ławie zastałem już siedzących Pomocniczego, Kurialistę i Proboszcza. O ile ci dwaj pierwsi mieli dość zafrasowane miny, ten ostatni rozwalił się bardzo swobodnie na fotelu, będąc strasznie pewnym siebie. Biskup Główny, Ekscelencja po prostu, pałał jakąś ogromną mściwością; wiem, wiem, że tu i ówdzie trochę ostatnio mówiłem o jego niedoskonałościach. Gdy tylko zająłem miejsce, Ekscelencja od razu szorstkim tonem wypalił, bym mu powtórzył to, co dzień wcześniej powiedziałem Proboszczowi.

Otóż, kilka lat temu Proboszcz poprosił mnie, bym mu pomagał w pracy duszpasterskiej w niedzielę, bo nie będzie miał już wikariusza. Skoro pracowałem na uczelni, nie było problemu z wolnymi od wykładów niedzielami. Proboszcz narzekał, że wikariusz, z którym współpracował przez dwa lata, boi się ludzi i z tej racji żaden z niego duszpasterz. Po kilku niedzielach zorientowałem się, że to raczej z Proboszcza żaden duszpasterz. Cały bowiem jego wysiłek sprowadzał się do odprawiania koniecznych Mszy Świętych, wyspowiadania paru osób i wygłaszania kazań w formie manifestów politycznych, kompletnie oderwanych od czytań biblijnych przypadających na dany dzień. Parafia nie prowadzi jakichkolwiek innych działań duszpasterskich! Moim zadaniem byłoby „przedmiotowe” spełnianie poleceń Proboszcza. Po pewnym czasie zorientowałem się i zacząłem się sprytnie, pod pretekstem skoncentrowania się całkowicie na pisaniu książki profesorskiej, wycofywać z takiej „pseudo-współpracy”. Z nowym wikariuszem wytrzymał miesiąc (!), z kolejnym – sześć miesięcy; w międzyczasie jeszcze kilku innych księży mu pomagało, nie dłużej niż po kilkanaście tygodni; najlepiej dogadywał się z emerytami. Prawdziwy problem zrodził się wtedy, gdy Ekscelencja zażądał, bym zamieszkał u Proboszcza na plebanii i podjął z nim tzw. współpracę codzienną, bo tam – jak przekonywał - jest „dużo grup duszpasterskich” (!). Uff! Musiałem teraz z Proboszczem sprawować Eucharystię w dni powszednie: on zawsze przewodniczył liturgii, wstęp odczytywał beznamiętnie z książki, nie było żadnej homilii; zresztą, Proboszcz nigdy nie wiedział, o czym są czytania, on ich kompletnie nie rozumiał, bo sam niczego z teologii nie czytał od lat; nie ma nawet magisterium; ale najbardziej męczące były te śpiewy trzech-czterech „solistek” (jak je określał Organista), osób kompletnie niemuzykalnych, które „wyły” zaintonowane przez Proboszcza, na ogół wciąż te same, dawne pieśni, zupełnie obok melodii, rytmu i szczególnie tonacji; irytowało to, że w piątek słyszało się np. „Serdeczną Matkę”. Proboszczowi jakby to w ogóle nie przeszkadzało, bo jego strategia od lat sprowadzała się do jednego: nie podpaść parafianom, wtedy dadzą więcej pieniędzy. Trzy kolejne wizytacje kanoniczne niczego nie zauważyły (dlaczego?); jedyna uwaga dotyczyła tego, że ministranci podczas bierzmowania stali w linii prostej, a powinni utworzyć delikatny łuk. W maju Ekscelencja odrzucił moją prośbę o zwolnienie z tej parafii. Nic zatem dziwnego, że w duchu odpowiedzialności za swoją posługę kapłańską począłem głosić słowo Boże; wszak dzisiejsza nowa ewangelizacja kładzie nacisk na słowo Boże, w którym człowiek winien zobaczyć swoje życie. Głosiłem więc słowo Boże w dni powszednie, na apelach jasnogórskich, nowennie przed bierzmowaniem, listopadowych modlitwach za zmarłych, roratach itd.; można powiedzieć – gdzie się tylko dało. Nic więcej. Proboszcz z każdym dniem stroił coraz większe fochy; przestał przychodzić na posiłki (sytuacja trwała pół roku, bez żadnego wyjątku!), uciekał, mruczał coś pod nosem… Cierpiałem bardzo… Przed Bożym Narodzeniem zapytałem go, czy będziemy obydwaj chodzić po kolędzie; chodziło mi o porozmawianie z wiernymi o ich zapotrzebowaniu duszpasterskim w parafii, przypominającej coraz bardziej duchową pustynię, mimo że gospodarczo zadbanej; jego nieco wymijającą odpowiedź odebrałem, że jednak obydwaj. O, jest jakiś postęp - pomyślałem. Ale dzień przed Wigilią, w niedzielnych ogłoszeniach, słyszałem, jak zapowiadał kolędę tylko dla siebie; co więcej, podawał, że po Świętach Bożego Narodzenia będzie w parafii tylko jedna intencja mszalna i że on będzie przerywał kolędę, by przychodzić na tę Eucharystię; zapaliło mi się wówczas czerwone światełko, że lada dzień kończymy tę naszą pseudo-współpracę; wieczorem zatem, po niedzieli pełnej spowiedzi adwentowej, dopytałem jeszcze w zakrystii Proboszcza o kolędę, że przecież umawialiśmy się inaczej; odfuknął, że nie potrzebuje nowoczesnego duszpasterstwa. No i właśnie wtedy, gdy zaczął uciekać w kierunku drzwi, powiedziałem mu kilka „męskich” słów, i to naprawdę „bardzo męskich”, chociaż ich na co dzień zupełnie nie używam.

Dokładnie o powtórzenie tych słów prosił Ekscelencja w Wigilię rano. Odpowiedziałem, że nie mam ochoty tego powtarzać, że takie rzeczy mogą zdarzyć się raz „na tysiąc lat”, że są to tylko ekspresje słowne. Naszkicowałem cały kontekst zdarzenia. Wówczas Ekscelencja wspiął się na szczyt swojej inteligencji i zapytał sondażowo Pomocniczego i Kurialistę, jak zrozumieli odpowiedź Proboszcza na moje pytanie o kolędę, sugerując im, że była ona negatywna (a ja, głupi, chociaż z tytułem profesora nauk teologicznych, niczego nie zrozumiałem!); obydwaj przerywanym głosem odpowiedzieli, że Proboszcz nie zgodził się na to, bym chodził po kolędzie. Ekscelencja, strojąc minę tęgiego filozofa, stwierdził zatem uroczyście, że „odcinamy” współpracę dokładnie w tej chwili. Mam już dzisiaj zamieszkać w Domu Emerytów, a po przeprowadzce Proboszcz wypłaci mi zaległość finansową za siedem lat pracy w wysokości 14 tysięcy złotych. Odpowiedziałem, że jest mi wszystko obojętne, aczkolwiek skoro nie sposób dokonać przeprowadzki w jeden dzień, zwłaszcza w Wigilię, to chciałbym pozostać przez Święta Bożego Narodzenia w swoim mieszkaniu, chodząc tylko na Mszę do innego kościoła. Wówczas ożywił się Proboszcz, rozparł jeszcze bardziej na fotelu, i zapytał: A jak Księdza zobaczą parafianie? Nic mu nie odpowiedziałem, przecież parafian widzę każdego dnia, w sklepach, na przystankach itd.

Ekscelencja był bardzo zadowolony z siebie, niemal rozpierała go duma. Proboszcz jakby teraz zaczynał coś niecoś rozumieć. Ekscelencja wstał i z dużym tupetem wyciągnął w moim kierunku rękę; nie chciałem mu podać ręki; wtedy wręcz błagającym tonem dopowiedział: Jest przecież Wigilia! Odpowiedziałem, że mam zwyczaj podawania ręki przy drzwiach. Odprowadził mnie zatem do drzwi wyjściowych; wtedy podałem mu rękę. Wprawdzie podczas całej rozmowy był nie „rozjemcą”, lecz „stroną”, ale przecież faktycznie jest Wigilia…

Tę Wigilię i Święta Bożego Narodzenia spędziłem w niewyremontowanym pokoiku w Domu Emerytów; nikt z wiernych mnie nie widział. W parafii, w pierwszy i drugi dzień świąteczny, zastąpił mnie nie kto inny jak sam Pomocniczy. Dzień później otrzymałem od Kolegi propozycję zamieszkania i współpracy w innej parafii, gdzie się czuję bardzo dobrze. Ekscelencja nigdy potem się ze mną nie skontaktował. Pewnie cały czas delektuje się rozmachem swojej akcji. Bo chyba raczej nie ze wstydu…

PS. W maju w Seminarium powiesił się kleryk, chciał być księdzem, ale dał za wygraną. Co będzie dalej?”.

Komentarze

  1. Historia niczym ostatnie lata Śp. Ks Prof Marka Truszczyńskiego, którego to zniszczyli purpuraci. To za Ks Prof. wstawiali się klerycy, to oni też napisali swego czasu do Stonogi, który też zrobił wywiad z Ks Prof. A de facto był umieszczony krótko na jednym z portali internetowych łomżynskich.
    Historia ks Prof. Niczym z horroru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Inna historia ks Marka Rogowskiego, który od już ponad 8 lat przebywa na urlopie od Biskupa (co gorsza bezpłatnym)
    Aby się z czegoś utrzymać pracuje za granicą na budowie. A wszystko przez to, że będąc na parafii proboszczem chciał być dobry dla ludzi, a w 2009 roku nasz obecny senior po 3 wizytacji napisał, że ks był pijany. Jeździli ludzie pod kurię robili protesty i nic.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze inny przypadek młodego już dzisiaj Śp. Ks Mariusza Stolarskiego, który też został zniszczony. Zmarł szybko i szybko zniknęły jego rzeczy jak telefon komórkowy, laptop itp. Wszystko zniknęło w niecałą godzinę zanim zdążyła dojechać rodzina.
    Pokój jego Duszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Takich niby to przypadków w Łomży i okolicach jest bardzo dużo. Kiedy to się skończy?
    Zarówno Ks są niszczeni jak również zwykli ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Księża nie wytrzymują. Zdobywają się na odwagę. Najwyższa pora. Gratuluję. Ta publikacja świadczy również o zaufaniu, jakie zdobył swoim blogiem Pan Marian Kruk.

    OdpowiedzUsuń
  6. A Naszego prezydenta to kto zniszczył?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prezydenta chcieli zniszczyć, ale na szczęście im się to nie udało. Władcy pierścieni Stepnowski, Bronakowski i cała te "elyta" kościelna na czele z niedoszłą panią prezydent oraz posła od kolejki widmo i dwoma portalami ( jeden i drugi sąsiaduje z ratuszem).

      Usuń
    2. Prezydent jest mocny jak stal. Ze świecą szukać takiego człowieka, który wytrzymał tyle upokorzeń zadanych przez biskupstwo i godlewskieho rapera proszczo oraz ich koleżankę z zbyt wygórowanymi ambicjami. Zniszczyli prezydentowi karierę polityczną w Pisie. Ale głowa do góry, co nas nie zabije to nas wzmocni.

      Usuń
  7. Wstyd, żeby człowiek, który pełni taką wysoką w kościele zajmował się takimi rzeczami i to jeszcze w Wigilię. Podziwiam autora listu, że mimo takiej krzywdy co go spotkała od wyżej postawionych przedstawicieli kościoła nie zrezygnował z kapłaństwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pana Kruka materiały są zawsze intrygujące, wciągające, przemyślane i zawsze z potwierdzonym info. Nie dziwię się więc zatem, że to człowiek również zaufany, dlatego też ksiądz ( autor listu) zgłosił się właśnie do Kruka. Uważam, że pan Kruk jest też mentorem dla niektórych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie jest dobry człowiek. Kilka dni po otrzymaniu święcenia, już Eminencja, usunął brutalnie brata Stanisława z furty kurialnej. Jest zasada, by nie ingerować w decyzje władz zakonnych. To są Bracia Serca Jezusowego, jest ich mało w kraju, posługują, należy ich darzyć szacunkiem. W jego miejsce władze Zakonu wyznaczyły innego brata. Ekscelencja naruszył tym niezależność władz Zakonu Braci Serca Jezusowego, nakazując im zmienić brata Stanisława w trybie natychmiastowym.

    OdpowiedzUsuń
  10. tu nic nie ma nowego jest to kolejne potwierdzenie , , że bardzo ale to bardzo żle się dzieje wśród miejscowego kleru. Biskup się kompromituje. Ale w tym wszystkim najgorsza jest ta ich pewność siebie niczym nie uzasadniona. Ja czarny kler omijam szerokim łukiem bo po prostu mnie się niedobrze robi jak ich widzę. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Chodzę do kościoła braci Kapucynów bo tam czuje się po prostu dobrze i proszę czarnych aby tam nie przychodzili.

    OdpowiedzUsuń
  11. Eminencja rzeczywiście ma tupet,
    żeby w takiej sytuacji i w takich okolicznościach odwoływać się do Wigilii.
    Skóra cierpnie, umysł więdnie !!

    OdpowiedzUsuń
  12. Brawo za odwagę dla tego księdza. Mam nadzieję, że nie będzie chęć zemsty od tych batmanów. Życzę Panu, księdzu wszystkiego co najlepsze! Widać człowiek z powołania jest księdzem.

    OdpowiedzUsuń
  13. karma wraca :-((

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy aby Ekscelencja nie powinien wreszcie zrozumieć, że nie da się rządzić miastem w sposób, jakim On zarządza diecezją? Dlatego kieruję słowa uznania dla Księdza, dziękuję, że mi zaufał i odważył się publicznie poruszyć tak ważny problem, który tylko pozornie nie ma związku ze społecznością miasta stanowiącą wspólnotę. Mam również duży szacunek do Prezydenta Chrzanowskiego, rozumiejącego jak powinny wyglądać relacje władz miasta i diecezji, i że nie poddał się presji, ryzykując swoją karierę. Pan Chrzanowski udowodnił, że jest dobrym i prawym człowiekiem. W moim odczuciu, Ekscelencja powinien zrewidować swój pogląd i stanowisko, bo jeśli nie szanuje się osób, nad którymi sprawuje się bezpośrednią pieczę, to trudno oczekiwać szacunku dla ogółu członków wspólnoty. A cóż dopiero ich umoralniać i pouczać! Tak nie buduje się autorytetu, tak autorytet się traci. W mojej ocenie problem jest dużo większy, niż się wielu zainteresowanym wydaje. Ściany mają uszy. Bagatelizowanie go będzie tylko podziały pogłębiać a w ślad za tym rodzić zło i czynić szkody. A nie na tym powinno funkcjonowanie organizmu, jakim jest miasto i wspólnota polegać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Biskupi to nadal w sensie dosłownym książęta Kościoła, nieznoszący sprzeciwu i nieskłonni do dialogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie ma twardych argumentów, to się ucieka od dialogu.

      Usuń
  16. List Księdza i komentarze pod nim pokazują skalę problemu.

    OdpowiedzUsuń
  17. A napisane jest: " Kochaj bliźniego swego jak siebie "

    OdpowiedzUsuń
  18. Tutaj jeszcze wzmianka o tym jak to Ks Bp kazał modlić się o Naszych radnych aby nie rozpijali społeczeństwa, a co w takim przypadku?


    https://www.fakt.pl/pieniadze/finanse/minister-rolnictwa-chce-legalizacji-domowej-produkcji-alkoholu/zqg0kdm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dopiero tragedia. Biskup powinien apelować o modlitwę za tego ministra i cały rząd we wszystkich kościołach w kraju. Biskup jakoś dziwnie milczy, a minister Ardanowski walczy o możliwość produkowania alkoholu w domach od dłuższego czasu. Od produkcji na własny użytek berbeluchy ludzie będą padać jak muchy. Szczyt hipokryzji.

      Usuń
  19. Pański blog czytam od początku, często się zdarza, że od tego zaczynam dzień. Następnie przechodzę do Jutrzni, pierwszej części Liturgii dnia. Dostrzegam, jak trudno jest zaangażować się w zmianę świata, naszego otoczenia na dobre – wciąż formuje nas strach. Bojaźń o jutro jest wodą na młyn dla mających nad nami władzę. Główny hierarcha ma spory talent psychologiczny, by budzić strach. Naprawdę spory. To powód, by czuć się wewnętrznie źle, jest mi często smutno. Jedynie modlitwa i nauka pozwala utrzymać nadzieję na nadejście zacnego jutra.

    Nie ze wszystkim na blogu się zgadzam, lecz uważam, że Pański blog jest miastu bardzo potrzebny.
    Szczęść Boże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ja podniosłem ten temat, jestem tylko jego przekaźnikiem. Oczywiście mam pełną świadomość ukazanego problemu, mimo, że w kilku felietonach skupiłem się przede wszystkim na relacji ratusz – kuria i przedstawieniu, jak postrzegam prawne i społeczne reguły ich symbiozy oraz roli obu tych podmiotów w życiu społecznym i politycznym miasta. W zrozumieniu czego bardzo mi pomogły konkretne przesłania Jana Pawła II, jak te relacje powinny wyglądać i na jakich zasadach być osadzone. Długo się zastanawiałem, czy ten „list” Księdza upublicznić. Przekonał mnie pogląd, że tak naprawdę tylko pozornie dotyka Jego osobistego problemu. Według mnie zawiera akcenty zmuszające do wyostrzenia i być może weryfikacji postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Resztę, jak sądzę muszą sobie dopowiedzieć czytelnicy. Szczęść Boże.

      Usuń
  20. Odważnych brak. Wartości schodzą na dalszy plan, stają się tłem. Zaniedbuje się apostolat; króluje doczesność – nietrwałość i kult pieniądza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a szacunek mierzy się grubością koperty :-(

      Usuń
  21. Ekscelencja musi zauważyć, że nie żyjemy w XIII wieku, lecz już XXI. Czy wykształconemu człowiekowi aż tak trudno to dostrzec? Jeśli istnieje taka potrzeba, jestem w stanie opłacić wizytę u okulisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co z podpisami do papieża o odwołanie biskupów? Są jakieś wieści? Doprowadził ich Franciszek do porządku???

      Usuń
    2. próbowałem znaleźć taśmy z nagraniami z biskupami w roli głównej, ktoś to podobno wpuścił do netu ale szybko je usunięto. to mogłyby być dowody w sprawie o próbę zniszczenia naszego prezydenta. na miejscu prezydenta założyłbym sprawę w sądzie.

      Usuń
    3. Św. Ojca Pio księża również próbowali zniszczyć...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…