Karcenie łomżyńskiej komisji przez pana psychologa Kołakowskiego jest zabiegiem karkołomnym, nie twierdzę, że na zamówienie…


Przyznam szczerze, że z wielką uwagą zapoznałem się na jednym z portali z wypowiedzią p. Pawła Kołakowskiego, psychologa, dotyczącą projektu uchwały radnych Rady Miasta Łomża w kwestii zwiększania ilości punktów sprzedaży alkoholu. Pan psycholog twierdzi, że zwiększenie dostępności alkoholu wiąże się z większą liczbą problemów. Ja dopowiem od siebie, że problemy już powstają, kiedy człowiek się rodzi. Oceniam wypowiedź pana Kołakowskiego za bardzo merytoryczną, lecz niestety według mnie jest ona nie na temat. Pan psycholog osadza swoją wypowiedź wyłącznie na skutkach nadużywania alkoholu, które są ogólnie znane, choć ich każde przywołanie ma swoje pozytywne znaczenie.

Osobiście uważam, że projekt ww. uchwały wymaga szerszego spojrzenia i poddania stricte tego problemu głębszej analizie, ze szczególnym uwzględnieniem dostępnych badań dotyczących bezpośrednio zagadnienia dotyczącego zwiększenia punktów sprzedaży alkoholu, w tym przypadku w Łomży. Zacznę może od wrzutu informacji, która w aspekcie tej uchwały jest warta przytoczenia. Według przeprowadzonych badań województwo podlaskie znajduje się wśród czterech województw, gdzie alkoholu spożywa się znacznie mniej niż w pozostałych dwunastu. Nie sądzę więc, by projekt uchwały grupy łomżyńskich radnych wychodzących naprzeciw sugestiom przedsiębiorców mógł zakłócić tę przychylną dla podlaskiego statystykę.

Forsowany od jakiegoś czasu pogląd, że zwiększenie ilości punktów sprzedaży wpływa na zwiększenie jego spożycia nie znajduje potwierdzenia w faktach, jest w mojej ocenie w znacznym stopniu pustosłowiem. Przytoczę słowa prof. Chrisa Armitage, autora raportu pt. „Zmiana zachowania: Odpowiedzialna konsumpcja alkoholu”, że działania polegające na ogólnych regulacjach dotyczących dostępności alkoholu okazały się być nieskuteczne. Raport zatem zaleca stworzenie programu z zakresu nauk behawioralnych, który odwoływałby się do kształtowania polityki wobec alkoholu tj. kampanie społeczne, kształtowanie cen oraz działań adresowanych do „konsumenta w postaci krótkiej interwencji – psychologicznego wsparcia, mającego na celu zredukowania poziomu konsumpcji alkoholu”, bowiem zabiegi, jak wyżej wspomniałem, ograniczające punkty sprzedaży są nieskuteczne. I na to proponuję zwrócić szczególną uwagę p. psychologowi Kołakowskiemu, ale nie tylko.

Nieco niepoważna wydaje mi się sugestia p. Kołakowskiego, który proponuje członkom komisji ds. alkoholu w mieście zmienić komisje. Coś mi się zdaje, że pan psycholog pomylił adresy, raczej powinien skierować tę propozycję do członków PARPA, na których się powołuje w swej wypowiedzi. Panie psycholog, gdyby ktoś rzeczywiście chciał w Polsce powalczyć z problemem alkoholizmu, to doprowadziłby do rozwiązania Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. PARPA jest książkowym wzorcem zbędnej instytucji, która realizuje anachroniczny model doktrynerski pod państwowym szyldem, konsumując przy tym niemałe publiczne pieniądze, z których połowa idzie na płace i koszty utrzymania biura. Natomiast większości z prowadzonych działań przez PARPA nie da się nijak zweryfikować.

Propaganda za publiczne pieniądze pcha w publikatory tezę, że chwiejemy się na nogach, jesteśmy zapijaczeni, z żądaniem podjęcia radykalnych środków przeciwko alkoholizmowi. Takie działanie jest odzwierciedleniem antypijackich akcji z czasów „czerwone zarazy”, co ma się nijak do rzeczywistości. Karcenie łomżyńskiej komisji przez pana psychologa Kołakowskiego jest zabiegiem karkołomnym, nie twierdzę, że na zamówienie. Przez ostatnie lata spożycie w części krajów europejskich malało, zaś w Polsce rosło. Czy to oznacza, że problem z alkoholem w naszym kraju się zwiększył? Ten wzrost nie jest dowodem, że zaczęliśmy pić na umór, bo to nieprawda. Dane pokazują jasno, że ok. 7 proc. osób wypija niemal 50 proc. całego pitego alkoholu. Oznacza to, że ta część ma poważny problem z piciem alkoholu. Ale to absolutnie nie może rodzić poglądu, by na tej podstawie budować uogólnienia i forsować kulawą politykę opartą na larum. Te uśrednione 7 proc. w skali kraju trafi do sklepu po alkohol bez względu, czy w mieście będzie ich 50 czy 200, to dla nich nie ma znaczenia. Absolutnie nie jest to powodem do karcenia członków komisji, czy kogokolwiek innego optującego za wzrostem punktów sprzedaży alkoholu w Łomży, to jest po prostu nieuprawnione i oparte na populizmie. Dowodem na to są statystyki, których nie należy traktować wybiórczo. Wzrost spożycia alkoholu w Polsce nie jest spowodowany nagle większym piciem wódki czy wina, lecz przede wszystkim piwa, czyli niewykluczone, że trwa proces zmiany kultury picia. Potwierdzeniem tego jest fakt, że w latach 2006-2016 wydatki na zakup alkoholu utrzymywały się na podobnym poziomie. W związku z czym niemal pewne jest, że komplikowanie życia wszystkim tłumaczone problemem, jaki ma 7 proc. można rozpatrywać wyłącznie w skali skandalu. Pozdrawiam Czytelników.

PS. Natomiast bezsprzecznie zgadzam się z p. Pawłem Kołakowskim, co do tragicznych skutków nadmiernego picia alkoholu. Ale to nie powód, żebym dał się zwariować i namawiał do dymisji członków łomżyńskiej komisji ds. alkoholu, którzy podjęli /widać po głosowaniu/ bardzo suwerenną decyzję i zgodną z obowiązującą ustawą. Ocena pracy komisji nie powinna się opierać na nadinterpretacjach pod tzw. „publikę”. Bądźmy poważni, bądź co bądź wszyscy jesteśmy dorośli.

Komentarze

  1. "W związku z czym niemal pewne jest, że komplikowanie życia wszystkim tłumaczone problemem, jaki ma 7 proc. można rozpatrywać wyłącznie w skali skandalu".

    Trudno się z tym nie zgodzić. Z jakiej paki te 7% ma dyktować warunki pozostałym?! To znaczy, że przez nich Polska ma być nazywana narodem pijaków?! Ja się z tym nie zgadzam i popieram pogląd autora. Róbmy swoje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan Kruk ma rację. Czym wytłumaczyć, że punktów sprzedaży alkoholu nie przybywa, a spożycie w ostatnich 3 latach wzrosło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winą za ten stan rzeczy należy obarczyć obecny rząd i duchownych. Dużo gadają, ale nic nie robią.

      Usuń
  3. Podzielam pogląd Pana Kruka. Zlikwidować PARPA i kierować do samorządów dotacje celowe do walki z alkoholizmem. Twierdzenie, że zwiększenie liczby punktów sprzedaży wpłynie na wzrost picia to zwykłe bajanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Od czegoś trzeba zacząć. Zlikwidować sprzedaż alkoholu na stacjach paliw. Tam się powinno sprzedawać paliwo a nie alkohol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rząd tego nie zrobi, bo spółki skarbu państwa zarabiają na tym wielkie pieniądze i nawet nie myślą o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Gadanie psychologa, że wzrosną problemy w przypadku wzrostu punktów sprzedaży alkoholu to fikcja.

      Usuń
  5. Potrzebne są zmiany systemowe. Blokowanie wzrostu punktów sprzedaży nic nie da. To tylko pozorowanie walki z alkoholizmem i traktowanie wybiórczo handlowców.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto ma pić, ten będzie pił. Znajdzie metę, melinę itd. A pan psycholog-"poseł" Kołakowski to się przebranżowił? Pozazdrościł Chrzanowskiemu doktora prawa i psychologię skończył?
    Śmieję się oczywiście, pewnie jakieś kuzynostwo... A komentarze tego pana psychola-ga, on został opłacony jak nic. A tak wracając to posła Kołka, co z bronią myśliwską ( co mu ukradli) jak to się zakończyło? Jestem ciekaw. Nie trzeba pokazywać swojego "męstwa" poprzez polowanie na biedne zwierzaki. Zambrów ma już posła Kołka naprawdę dość. Opuść pan nasze miasto z honorem i nie wracaj!!!!!!!!!!!!! Za kolej "widmo" już podziękujemy i tych biskupów też mamy po dziurki w nosy. W z dala od nas z Zambrowa

    OdpowiedzUsuń
  7. Na wzrost spożycia mają wpływ przede wszystkim czynniki ekonomiczne. W Polsce dramatycznie rośnie spożycie alkoholu. Do 2015 roku byliśmy poniżej średniej teraz jesteśmy w czołówce. Za obecnych rządów radykalnie wzrosło spożycie alkoholu i śmiertelność. Proszę nie pisać bzdur, że wzrost punktów sprzedaży powiększy problem alkoholizmu. Nie oszukujmy się, przyczyny leżą zupełnie w innym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie tragizujmy. W ubiegłym roku znacznie zwiększono ilość punktów sprzedaży alkoholu w Białymstoku. Tylko jeden radny był przeciw takiej uchwale. Podobnie jest w wielu innych miastach na terenie kraju.

    OdpowiedzUsuń
  9. W kwietniu tego roku radni we Wrocławiu głosami PiS zdecydowali, że alkohol będzie bardziej dostępny. Alkohol będzie można kupić w sklepach zlokalizowanych w pobliżu żłobków, przedszkoli i placów zabaw. Zdecydowanie za przyjęciem tej uchwały byli radni PiS, którzy uważają że ograniczanie punktów sprzedaży alkoholu to jest duża przesada. Według radnych PiS nie może być szykan dotyczących handlu towarem, który jest towarem legalnym.

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawda jest taka, że jeśli ktoś chce nabyć alkohol, to go nabędzie bez względu na ilość punktów sprzedaży. Mamy ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Jeżeli możemy pomóc ludziom w budowaniu własnych biznesów i tworzeniu miejsc pracy - róbmy to! Za tym będą szły podatki do naszej wspólnej, miejskiej kasy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do tej pory punkty sprzedaży alkoholu w Łodzi nie mogły znajdować się w „najbliższej okolicy” obiektów chronionych, takich jak przedszkola, szkoły, kościoły, kąpieliska, noclegownie dla bezdomnych czy kluby abstynentów. Teraz obowiązywać będzie minimalna odległość 50 metrów, rozumiana jako najkrótsza droga dojścia od drzwi do drzwi. Radni uważają, że 50 metrów zapewnia odpowiednią odległość od miejsca, które jest chronione. Gdyby była większa, odebrano by szansę równego traktowania właścicieli punktów handlowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metodę obliczania odległości zasugerował Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie (wyrok z dnia 18 maja 2017 r. sygn. akt III SA/Kr 275/17): "Odległości pomiędzy punktem sprzedaży a obiektami chronionymi powinny być mierzone z wykorzystaniem tzw. ciągu komunikacyjnego, przez który rozumieć należy najkrótszy z możliwych dystans, jaki należy pokonać od wyjścia z terenu punktu sprzedaży alkoholu do wejścia na teren obiektu chronionego, bez napotykania przeszkód i narażania się na naruszenie prawa".

      Usuń
  12. Powinna być ich coraz mniej. Ile jest problemów wynikających ze spożywania nie sprawdzacie? Im więcej punktów sprzedaży tym większy problem z kontrolowaniem tego a z tym już jest problem. Ile jest punktów gdzie sprzedaje się alko nieletnim czy nawalonym choć prawo nie zezwala? Mnóstwo. Nic z tym nie robicie a chcecie dokładać problemów ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To policja niech zajmie się kontrolowaniem czy sprzedawca sprzedaje nieletnim alkohol, to nie sprawa Prezydenta. Prezydent łaski nie robi żeby zapewnić wszystkim przedsiębiorcom możliwość sprzedaży alkoholu w sklepach czy lokalach. To jest równe traktowanie, a nie że Pani Jadzia prawie pod katedrą sprzedaje w swoim lokalu piwo, a Tratoria nie ma np . ? Co to za sprawiedliwość ? Jeżeli chcecie prawdziwych ograniczeń to proszę zwracać się do Państwa Polskiego tam na wysokich szczeblach są ludzie, którzy mogą zasolić cenę alkoholu taką że i dla bogatego będzie to napój od święta. Dlaczego Państwo nie uporządkowało sprawy alkoholu na stacjach benzynowych? Bo im się nie opłaca po prostu...mądry zrozumie. Głupi będzie szukał dziury w gabinecie Prezydenta.

      Usuń
  13. Każdy powinien mieć takie same możliwości aby zarobić. A teksty w stylu mniej monopolowych to mniejszy alkoholizm to większej bzdury nie słyszałem. Jak ktoś będzie bardzo chciał się skuć to pół miasta przejdzie i kupi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze mnie zastanawia niby w jaki sposób ograniczenie punktów sprzedaży ma przeciwdziałać alkoholizmowi. Alkoholik sprzeda własną matkę i wypije denaturat lub borygo, więc wydłużenie mu dystansu do sklepu miałoby go powstrzymać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z powyższym. Alkoholik to stan umysłu nie do ogarnięcia trzeźwemu człowiekowi. Więc Ci co są ekspertami częto sami byli uzależnieni, współuzależnieni i teraz nie pozwalają pić ( pić w pojęciu kulturalnym - nie mylić z chlaniem, pijaństwem itd. ) innym ludziom, którzy często po ludzku chcą wyjść na piwo ze znajomymi...a tu zonk bo seminarium duchowne obok lokalu, a jego ekscelencja z ambony wyzywa od pijaków ludzi którzy są za zwiększeniem punktów. Propaganda i populistyczne teksty o patologicznych skutkach alkoholizmu i branie na litość ludzi tekstami o dzieciach z syndromem aa to nie jest droga do uczciwego spojrzenia na problem. Bo ile razy Biskup podszedł do takich nadużywających na rynku? Daleko nie ma...no ale wiadomo, lepiej drukować broszury i w obiektywie tv trwam wręczać je biednemu Rydzykowi.

      Usuń
  15. Od czego to zależy, że jeden sklep dostaje zezwolenie a drugi nie? Może Radni i Pan Prezydent wreszcie zrobią z tym porządek!

    OdpowiedzUsuń
  16. Wprowadzanie zakazów jak za komuny nic nie daje.

    OdpowiedzUsuń
  17. Owoc zakazany lepiej smakuje, więc nie uważam, że dodatkowy punkt sprzedaży alkoholu w mieście będą miały jakieś negatywne skutki, tym bardziej, że dajemy ludziom możliwość pracy, zarabiania i podatki do budżetu miasta.

    OdpowiedzUsuń
  18. haha najbardziej przykre w tym wszystkim to fakt ,że miejscowy biznes uzależnia swoje powodzenie od uzyskania pozwolenia na handel alkoholem i każdy się oto bije jakby nie mieli innych pomysłów. Natomiast najbardziej śmieszne jest Łomża i kulturalne picie hahaha. panie MARIANIE TYLKO NIECH PAN TEGO NIE BLOKUJE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ty konsekwentnie nie czytasz tego co napisałeś i dlatego wychodzi lipa :-))

      Usuń
    2. Piwo powinno być dostępne w każdej restauracji i nie dziwię się że "miejscowy biznes" uzależnia to od tego czy być czy nie być. Łomżynianka np. nie może sprzedawać piwa ze względu na projekt, ale ile razy ludzie wychodzili z tej restauracji po prostu bo nie ma piwa? Tracą klientów i ja to rozumiem. Rozumiem stronę przedsiębiorców, i lęki tych co zetknęli się alkoholizmem. Ja znam obie strony i nie uważam że w jakikolwiek sposób mogą na siebie wpływać. Alkoholik jak chce wypić to sprzeda siebie jak nic już mu nie zostanie. Ale ograniczenia czy zwiększania punktów nie będą miały na to żadnego wpływu. Podwyżka cen również bo będą bimbrownie i meliny. Kto chce się napić znajdzie punkt. Nie rozumiem w takim razie tanich tekstów "o rozpijaniu młodzieży". To jest bardzo brzydki szantaż, który nie przystoi ludziom wykształconym.

      Usuń
  19. A portalik z tradycją plucia nadal wyciąga ekspertów z kapelusza. Skoro są tacy eksperccy to dziwię się dlaczego jeszcze nie ma wywiadu z Biskupem, no i dla równowagi wywiadu z przedsiębiorcą zakleszczonym np. między szkołą katolicką a seminarium duchownym...powinny paść ważne pytania, czy przychodzą ludzie i pytają tam o piwo? Może nawet pytanie: JACY ludzie pytają o piwo ? Zdziwiliby się pewnie co niektórzy. No ale co z tego, jak na stanie nie mają.... Sianie populizmu jest bardzo tanie, miałkie i płytkie. Ale czego się spodziewać ? Płaczliwe "nie rozpijajcie młodzieży" jest ogromnym nadużyciem i manipulacją, a wręcz niedopowiedzeniem- a co za tym idzie nie rzetelnością w walce na argumenty.

    OdpowiedzUsuń
  20. W ostatnich dwóch latach w większości miast zwiększono ilość punktów sprzedaży alkoholu. W Łomży pewna grupa chce odwrotnie i robi to na zasadzie dętologii i szantażu. Argumenty przedstawione na tym blogu przemawiają za tym, że zwiększenie ilości punktów sprzedaży alkoholu w Łomży nie niesie za sobą żadnego ryzyka. Głosy oponentów nie są oparte na żadnych konkretach, lecz teoretyzujących hasłach. Smog zabija, wprowadźmy więc w Łomży limity używania samochodów np. w rodzaju, że można samochodami poruszać się co drugi dzień. A może dobrym rozwiązaniem byłaby radykalna obniżka płac, aby mieszkańcy nie mogli się truć cukrem, solą, alkoholem, papierosami, lekami? Powód, że nie można zwiększyć punktów sprzedaży alkoholu, bo będzie zagrożona młodzież jest absurdalny, pachnie szantażem, brakiem wyobraźni, mistyfikacją i błędną oceną rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  21. Powiedzmy to sobie szczerze - jeśli ktoś nie dostanie alkoholu w sklepie za rogiem, pójdzie do następnego dwie ulice dalej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zajmijcie się wychowywaniem i edukacją młodzieży, a nie punktami sprzedaży :-((

    OdpowiedzUsuń
  23. Młodzież to w tej Łomży ma jedną wielką nudę. No oczywiście, żeby nie imprezy organizowane na muszli i Nowogrodzie. Mój syn( kiedyś) jakoś w weekend chodził po pubach, dyskotekach i jakoś alkoholikiem nie został. Gorszym problemem tych czasów są dopalacze, łatwo dostępne w internecie. A pani ekspert zachowuje się tak jakby nigdy młoda nie była. Ja uważam niech sobie młodzież legalnie chodzi po pubach, niż gdzieś w ukryciu ćpa te dziwne dopalacze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z powyższym. Ja również wolę aby moje dzieci umówiły się w pubie na piwo, a nie kupowały gdzieś w sklepie i po cichaczu piły w krzakach czy nad rzeką. Dopalacze są tematem tabu, jakoś z ambony Biskup nie grzmi o tym, nie idzie z duchem czasu, nie mówi o papierosach i epapierosach? Zaciął się na alkoholu ciekawe dlaczego ??? Nie mówi o uzależnieniu od internetu, są naprawdę ważniejsze uzależnienia niż uzależnienie od alkoholu i to dotyka naszą przyszłość, nasze dzieci. Młodzież jest teraz bardziej świadoma, świadomie wybiera różne używki, umiejętnie lawiruje żeby rodzic się nie dowiedział. Dlaczego ? Bo jest zakaz. Zakazy, sprawiają że dziecko się buntuje i tak czy siak spróbuje tego czego chce. Powinniśmy uczyć tylko tego, jakie szkody przynoszą takie używki. Bo jeżeli nie będzie dostępności do alkoholu, to pójdą na metę, i nie daj Boże kupią jakiś trefny alkohol, albo zamówią w internecie jakieś ciekawostki... Każdy z nas był młody i każdy wie że tylko na swoich błędach się nauczył życia, nie na zakazach Biskupa, nie na zastraszaniu, bo to przynosi odwrotny efekt. I gdyby tak jeden z drugim włączył myślenie, to nie bredziłby takich farmazonów od których uszy więdną. Prawdziwa polskość to "trzeźwy naród" - taki bełkot to może ktoś opowiadać na dobranoc swojemu synowi, ale nie społeczeństwu.

      Usuń
  24. jak pokazywała historia prohibicja i zakazy wcale nie prowadzą do mniejszego spożycia alkoholu i abstynencji !!

    OdpowiedzUsuń
  25. Mając na uwadze z jednej strony nałożony na samorząd ustawowy obowiązek ograniczania spożycia napojów alkoholowych, a z drugiej strony ustawowy obowiązek nakazujący wspieranie rozwoju przedsiębiorczości i oczekiwania przedsiębiorców nieuniknione jest zwiększenie punktów sprzedaży w dozwolonych granicach. Nie ma się co przejmować przeciwnikami – oni zawsze będą krzyczeć i wyciągać argumenty bez pokrycia.

    OdpowiedzUsuń
  26. oj jedyne co w tej Łomży słychać to tylko "polej"

    OdpowiedzUsuń
  27. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…