Życie człowieka jest podróżą z Bogiem…
Tak uważam, życie człowieka jest podróżą z Bogiem. Przez
życie prowadzi nas Bóg, ale żeby w meandrach i zawiłościach w przemierzaniu tej
drogi się nie zagubić, otrzymaliśmy przewodników. Życia uczą nas rodzice, lecz ogromną
rolę mają w tej nauce do spełnienia także kapłani, których zadaniem jest, byśmy
w tej podróży byli blisko Boga. Ja to rozumiem, wyraziłem na to zgodę, ale z
pełną świadomością, że każda ze stron ma do spełnienia określone warunki.
Rodzic ma troszczyć się o edukację swojego potomstwa, kapłan tulić do wartości
a Bóg nad wszystkim czuwać. Te zależności są ze sobą nierozerwalne dla
człowieka wiary.
Kluczową rolę do odegrania w tej podróży mają kapłani,
dokonali wyboru z własnej woli. To na nich spoczywa największa odpowiedzialność, są kluczowym
łącznikiem, aby nasza podróż z Bogiem przebiegała łaskawie, oparta na
fundamentach niepodważalnych wartości. Ta zależność i odpowiedzialność czyni z
kapłana autorytet, jego przesłania i wskazówki mają być wykładnią postrzegania
świata i istoty życia, co ma nam ułatwić podróż z Bogiem. Zarówno rodzic, jak i
kapłan mają nas uczyć życia; dorośli, jako Wspólnota, mamy się go uczyć
nawzajem, aby nam ułatwić naszą życiową podróż i nie robić przykrości Bogu a po drodze bliźnim.
W tej niesamowitej podróży z Bogiem, czyhają na nas liczne
niebezpieczeństwa, wynikające z błędnego rozumienia jej celu oraz sposobu
interpretacji boskiego przesłania. Dlatego ubolewam, że licznie wykształceni egzegeci,
obarczeni profesurami i doktoratami są w stosunku do wiernych w dystansie,
wierni ich nie czują a droga życiowej podróży wyboista jest i odczuwa potrzebę
ich wsparcia. Teologowie „się ukrywają” przed wiernymi, zbyt mało pomagają w
interpretacji zagadnień, które znacznie ułatwiłyby naszą podróż z Bogiem. A
nawet kiedy napotkamy przekaz, jest on zbyt zawiły i mało komunikatywny dla
odbiorcy. Przede wszystkim zaś mają być dialogiem, a nie automatycznym i mało
zrozumiałym przekazem. Produkowanie literatury nic nie da, z człowiekiem
wysyłanym w podróż z Bogiem trzeba rozmawiać przystępnym językiem, tu i teraz.
Dopóki język przekazu i postawa kapłanów nie przejdzie potrzebnej
transformacji, nasza podróż z Bogiem będzie bardzo wyboista. Kapłani, nasi
przewodnicy, muszą w końcu zrozumieć, że są dla nas a nie my dla nich, bo to
oni mają nam ułatwić podróż z Bogiem. Nakazowość temu nie sprzyja, działanie z
pozycji siły tym bardziej – wierni oczekują partnerstwa w przemierzaniu tej
drogi. Kapłan nie może urządzać nam życia, szantażować i stawiać pod pręgierzem
wyborów, ma on nam po prostu pomóc w podróży z Bogiem. Kapłan nie może
reprezentować sobą sprzeczności – być innym w kościele, oficjalnie, a innym w
codziennym życiu. Duchowni bardzo często np. umoralniają młodych ludzi, dają
wskazówki jak żyć, a jednocześnie, czego nie da się ukryć, walczą o władzę,
posiadanie, prowadząc działania w oparciu o kłamstwo, podstęp, intrygi,
pospolite cwaniactwo, hipokryzję, wykorzystywanie ludzkiej naiwności i ludzkich
słabości. To jest ta gigantyczna sprzeczność, którą młodzi ludzie widzą
/oczywiście nie tylko młodzi/. Młody człowiek to materia bardzo delikatna,
młody człowiek szybko się uczy a oszukać można go tylko raz, fałszywe wzorce
zdemaskuje w oka mgnieniu. Czy kapłani nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób
nie można człowiekowi urządzać podróży z Bogiem? Przecież to jawne tratowanie
wartości, profanacja fundamentów naszej wiary, podróż, ale raczej w odwrotnym
kierunku. Takiej podróży z Bogiem ja nie chcę, sądzę że zdecydowana część
Łomżan też nie. Szczęść Boże.
PS. „Człowiek jest taki, jakie są jego czyny. Za te czyny
będziecie odpowiadać” – Jan Paweł II.
Felieton bardzo w porzo, jak to by powiedziała młodzież. A dalby Kruk małe świadectwo o swojej osobistej drodze wiary? W jakiej kondycji jest wiara Kruka dzisiaj?
OdpowiedzUsuńByła bardzo wyboista, choć naszpikowana uczciwością, ale i pokutą trwającą nieprzerwanie od wielu dekad. Kondycja na dzisiaj w akceptowalnej normie, co w razie potrzeby mogą zaświadczyć Bracia Kapucyni. Szczegółami w odpowiednim czasie zajmie się Bóg. Pozdrawiam.
UsuńSuper. Dziękuję bardzo.
Usuńwitam, podsyłam Panu link pod temat
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=3-bt73KoXU8
"Nie upominając błądzącego kapłana - grzeszysz !". Pełna zgoda. Dodałbym, że upominając błądzącego kapłana przyczyniamy się do naprawy Kościoła. Pozdrawiam.
UsuńJa wiarę straciłem, ponad rok temu.
OdpowiedzUsuńBrzydziłem się chodzić do Kościoła, bo patrząc na kapłana widziałem tam gościa od polityki z naszej diecezji. Los tak chciał że na wielu Mszach św. w różnych Kościołach w Łomży, akurat napotykałem jak na złość polityka - Biskupa. Może miał tam "hospitacje" ? Nie wiem... To było jakieś prześladowanie duchowe. Ja uciekam, zmieniam Kościoły, a ten koszmar jakby za mną. Przestałem chodzić do Kościoła duchowo, tylko fizycznie tam byłem ze względu na dzieci. Patrzyłem na nie z politowaniem i zastanawiałem się co będą miały w sercach i głowach będąc w moim wieku. Jaką rolę odegra w ich życiu Bóg i Kościół, które są nierozłączne, podobno. Modlę się żeby nigdy nie doznały takiego zawodu i załamania duchowego, zapaści duchowej, spowodowanej tym że na drodze spotkają kapłana niegodnego swej funkcji, który swoim słowem, czynem, zgasi ich płomień wiary - jaki by nie był. Czyny duchownych niektórych dotykają bardziej, niektórych mniej - to zależy od naszego położenia w tym wszystkim. Dziś wychodzę z Kościoła, gdy słyszę politykę. Wychodzę z Kościoła gdy widzę Biskupa Bronakowskiego, Księdza Godlewskiego, bo nie chcę na nich patrzeć i słuchać czegoś co jest dla nich samych matrixem. Ich słowa są dla mnie niesamowicie niewiarygodne, nie męczę zatem moich uszu. Pozwolę sobie na małą prywatę. Nie znam osobiście Prezydenta, ale znam kogoś z jego bliskiego otoczenia. Słyszałem zatem jakim językiem potrafią władać kapłani i jakim językiem władali podczas kampanii wyborczej. Wiem ile nerwów, załamania kosztowało to osoby bliskie Panu Prezydentowi. Nie chodzi tu o zwykły stres, na który jest narażona rodzina w obliczu wyborów, pomówień, walki politycznej...ale o duchowy "niesmak", zawód, szok, jaki wywołali swoimi postawami księża zamieszani w polityczne rozgrywki przeciwko Prezydentowi. Jeżeli Biskup myśli że swoją decyzją zniszczyć chciał jedną osobę, to się myli. Swoją decyzją zniszczył wiele dusz, pozbawił nadziei a zasiał ziarno wątpliwości, nieufności. Każdy z nas może sobie w duchu odpowiedzieć, czy tak ma być ? Każdy kolejny dzień, kiedy nic się nie zmienia, nie przynosi nadziei na lepsze jutro, a tylko dokłada coraz to nowszych wiadomości o słabej kondycji tych kapłanów, przynosi również straty duchowe w ludziach.
P.S Słyszę często że nie ma co się załamywać, paroma upadłymi kapłanami. Kościół to Bóg. Dlaczego więc tyle osób rezygnuje z chodzenia do Kościoła? Przyjmowania tym samym sakramentów ? Dlaczego też my ludzie musimy utrzymywać takich kapłanów, z których nie mamy jako wspólnota pożytku i powodu do dumy ? To nie MY wierni powinniśmy uciekać z Kościoła przez takich ludzi, ale tacy Księża powinni opuszczać Kosćiół w którym choć jedna owieczka z jego powodu odejdzie. To dlatego ludzie odchodzą z Kościoła !
To nie są powody, by tracić wiarę. Proszę to jeszcze raz dogłębnie przemyśleć. Słuszna jest natomiast uwaga, że: "To nie MY wierni powinniśmy uciekać z Kościoła przez takich ludzi, ale tacy Księża powinni opuszczać Kosćiół w którym choć jedna owieczka z jego powodu odejdzie". Sam sobie Pan odpowiedział na wątpliwości. Trzymam kciuki. Pozdrawiam.
UsuńPanie Marianie ma Pan rację, zgadzam się z tym w 100 %. Powody są, jakie są, każdy człowiek mierzy swoją miarą. To że dla jednych będzie to błahy powód, nie znaczy że każdy z taką samą odpornością na niego zareaguje. To są delikatne kwestie. Nie od dziś chciałbym żeby kapłani, którzy szkodzą po protu opuszczali parafię, jednak to leży w gestii Biskupa, który sam daje przykład jak ma wyglądać kapłaństwo w Łomży. Skończy się na tym że żaden Kościół w Łomży nie będzie wolny od polityki. Idą wybory, co znów usłyszymy ? Mogę zmienić Kościół, więc idę do następnego...a co gdy skończy mi się opcja wyboru? Tak się traci wiernych. A tak ludzie tracą po części wiarę. Dlaczego ? Bo patrzysz na te tłumy, które chóralnie śpiewają i zastanawiasz się, dlaczego Ty już tak nie potrafisz? Co pękło ? W Europie, w Polsce Kościół jest ważny, to miejsce - samo w sobie z duchem świętości. W naszym kulturowym obrządku to co niedzielna wizyta, w tym miejscu. I teraz, jak odnaleźć się bez tego, co wpojone od dzieciństwa ? Nie jesteśmy nauczeni modlitwy w buszu, modlitwy patrząc w niebo, rozmowy z niematerialną cząstką. W Polsce to katecheza, niedzielne kazania, które kształtują w nas bardzo wiele, albo czasem zniekształcają świat, strasząc im. Kapłani wypychający ludzi z Kościoła, dla swojej wygody i bezpieczeństwa, a niedługo będą mówili do pustych ławek. Przedstawianie Boga, który straszy i każe to mit, bo Bóg to miłosierdzie i chyba o tym niektórzy zapomnieli.
UsuńTa podróż nie może się odbywać z zamkniętymi oczami, bo możemy pomylić drogi i wpaść w przepaść.
OdpowiedzUsuńKatolicyzm to osobista relacja z Bogiem. Jeżeli przez jakiegoś człowieka "tracisz wiarę" to tak naprawdę nigdy tej wiary nie miałeś. Porzucasz Boga, bo jakiś człowiek coś tam zrobił??? Ile ta wiara była warta?? I tak na koniec, stracić to co najpiękniejsze czyli zbawienie, bo jakiś człowiek zrobił coś złego....to straszna logika....
OdpowiedzUsuńTo co napisałeś powyżej...współczuje dziecku, takiego wymagającego ojca, który określa z góry że "wiary nie miałeś" gdy poddajesz się pod ciężarem doświadczeń. To co napisałeś to jest "straszna logika", dlatego tyle dzieciaków w Polsce myśli o samobójstwie, bo nie ma wsparcia, a tylko oczekiwania i w większości niespełnione. Powodzenia.
UsuńP.S Ta retoryka przypomina mi słowa księdza, który na taki komunikat podobnie odpowiedział, a nawet zalecił zmianę wiary. Tak, u nas w Łomży. Więc wcale mnie nie dziwi ta retoryka, zapewne ma Pan/Pani wiary na pęczki.
Ktoś tu na siłę próbuje uprawomocnić swój brak wiary, zamiast o nią zabiegać, a przede wszystkim prosić Boga o dar wiary
OdpowiedzUsuń