Nawrócenie duszpasterskie – cz. 4: posługa charyzmatyczna...

Charyzmatycy lubią tłumy, a więc przyciągają wiernych niezależnie od granic diecezji. W ogólnopolskich mediach katolickich od lat toczy się dyskusja na temat, czy posługa charyzmatyczna nie stanowi jakiegoś rodzaju protestantyzacji Kościoła, a konkretnie upodabniania się do zielonoświątkowców, których niebawem na świecie ma być ponoć miliard. Gdyby zapytać uczestników katolickich rekolekcji charyzmatycznych, co sprawia, że tego typu posługa ich tak bardzo pociąga, to na ogół odpowiedzą, iż „ogień Ducha Świętego”. Potrzebowałem porozmawiać o tym właśnie „ogniu”z fachowcami od teologii.


Dokument watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary „Iuvenescit Ecclesia”(Odmłodzony Kościół) z 2016 roku podaje kryteria służące do rozeznawania autentyczności darów charyzmatycznych. Ostatecznie to Biskup, mający pełnię kapłaństwa, powinien zweryfikować autentyczność konkretnego charyzmatyka, zarówno duchownego, jak i świeckiego. Tych kryteriów jest osiem: 1) dążenie do świętości; 2) zaangażowanie w nową ewangelizację; 3) niewykraczanie poza kościelną doktrynę wiary; 4) więź jedności z Kościołem (szczególnie papieżem i swoim biskupem); 5) życzliwe uznanie różnorodności darów charyzmatycznych posiadanych przez innych, czyli konkurencji; 6) cierpliwe godzenie się na okres wyczekiwania potrzebny do rozpoznania charyzmatu; 7) wieloaspektowy wzrost w życiu duchowym; 8) bliskość z ludźmi, szczególnie potrzebującymi (por. n. 18).

W obrębie Kościoła możemy mieć do czynienia także z pozorami darów Ducha Świętego, czyli z roszczeniami fałszywymi. Taki pseudo-charyzmatyk będzie działał nie tyle w mocy ognia Ducha Świętego, ile raczej na bazie, naturalnej bądź wyuczonej, umiejętności sterowania ludzkimi emocjami. Prędzej czy później dojdzie tutaj do manipulacji uczestnikami nabożeństwa. Trzeba zatem umieć rozróżnić pomiędzy pobożnością czysto charyzmatyczną i pobożnością nadmiernie emocjonalną. Ta pierwsza z natury rzeczy „dąży do spotkania z Chrystusem w sakramentach” (n. 12), ta druga zaś niejako pozostaje w miejscu, rozkoszując się samą błogością przeżywanego nabożeństwa. Wokół pseudo-charyzmatyka ukonstytuuje się niebawem nieformalne stowarzyszenie wzajemnej adoracji, której on właśnie będzie faktycznym centrum, takim po prostu guru.

Prawdziwi jednak charyzmatycy mają być przyjmowani przez hierarchię Kościoła „z serdeczną otwartością” (n. 20). Przez analogię można stwierdzić, że podobnie proboszcz na parafii nie może blokować posługi charyzmatycznej swojego wikariusza tylko dlatego, że sam charyzmatyków nie znosi; wszak dary charyzmatyczne stanowią „rzeczywiste bogactwo dla dobra wszystkich ludzi” (n. 20). Taki proboszcz nie tyle więc musi przeżyć nawrócenie charyzmatyczne, ile po prostu nawrócenie duszpasterskie.

Spójrzmy na posługę charyzmatyczną nieco od innej strony. Zewnętrznie bowiem wielu chrześcijan utożsamia charyzmatyków z cudami, głównie uzdrowieniami, chociaż niektórzy charyzmatycy artykułują już coraz głośniej także pragnienie wskrzeszania umarłych. Pociągające są nabożeństwa charyzmatyczne połączone z modlitwą o uzdrowienie, np. wieczory chwały, zogniskowane wokół wystawionego Najświętszego Sakramentu. Watykańska Kongregacja Nauki Wiary wydała w 2000 roku „Instrukcję na temat modlitw w celu osiągnięcia uzdrowienia pochodzącego od Boga”, w której stwierdza, że „każdy wierny może bez przeszkód zwracać się do Boga w modlitwach o uzyskanie uzdrowienia” (cz. II, art. 1). Nabożeństwa charyzmatyczne nie mogą być jednak pomieszane z nabożeństwami ściśle liturgicznymi, lecz do nich zmierzać lub z nich wynikać (por. cz. II, art. 2 oraz art. 8 par. 3). „Pozaliturgiczne modlitwy o uzdrowienie winny być prowadzone w odmienny sposób od nabożeństw liturgicznych” (cz. II, art. 5 par. 1). W tej pierwszej sytuacji „wymagana jest czujność Ordynariusza miejsca” (cz. II, art. 5 par. 1), a nawet jego „autorytatywna interwencja”, gdy „występują nadużycia" (cz. II, art. 10). Ważne, by prowadzący pozaliturgiczne nabożeństwa o uzdrowienie „zapobiegali w ich trakcie wybuchom histerii i dbali o to, by forma ich modlitw nie wywoływała sensacji, nie była sztuczna i teatralna” (cz. II, art. 5, par. 3). Jeśli chodzi o ewentualne uzdrowienia, to Kongregacja Nauki Wiary stwierdza klarownie: „Ci, którzy przewodniczą nabożeństwom o uzdrowienie, liturgicznym czy pozaliturgicznym, powinni dokładać starań o utrzymanie w zgromadzeniu atmosfery prawdziwej pobożności oraz zachowywać niezbędną roztropność, jeżeli wśród uczestników nastąpi uzdrowienie; po zakończeniu nabożeństwa powinni oni sumiennie zebrać ewentualne świadectwa i przedstawić ten fakt kompetentnej władzy kościelnej” (art. 9).

Wnioski praktyczne nasuwają się same. Pierwszy: byłoby rzeczą pożyteczną, aby Kuria Diecezjalna miała na swojej stronie internetowej zakładkę, w której znajdowałyby się nazwiska lokalnych charyzmatyków rozpoznanych bądź zanegowanych przez Biskupa. Drugi: w podobnej zakładce muszą znajdować się informacje, przynajmniej ogólne, o faktycznych uzdrowieniach lub innych cudach. Trzeci: charyzmatycy powinni koniecznie zgłaszać ewentualne cudowne uzdrowienia do Biskupa; a bez tego kroku niech w ogóle powstrzymają się pokornie od ich publicznego rozgłaszania.

Wróćmy na koniec do tego „ognia Ducha Świętego”. Parafie rzeczywiście potrzebują nawrócenia duszpasterskiego, aczkolwiek ono może dokonywać się także na sposób niecharyzmatyczny. Już sama wiara Proboszcza czy Wikariusza jawi się jako potężny „ogień” dla parafian; pamiętam, jak śp. ks. Jan Kaczkowski mawiał z charakterystyczną dla siebie swadą o „księżach wierzących”. Następnie, potrzeba więcej „ognia”modlitewnego w parafialnych świątyniach, one nie mogą być tylko miejscem do sprawowania sakramentów. Np. w poniedziałek o godz. 12.00 Anioł Pański z krótką refleksją duchownego lub świeckiego; we wtorek – poranne rozmyślanie połączone z jutrznią poprowadzone przez Proboszcza; w środę wieczorem – nowenna do MB Nieustającej Pomocy przed lub po Eucharystii wraz z wyczytywaniem intencji; w czwartek – lectio divina o godz. 20.30 zakończona Apelem Jasnogórskim w wykonaniu Wikariusza; w piątek – koronka do Bożego miłosierdzia z fragmentami „Dzienniczka”o godz. 15.00 poprowadzona przez świeckiego, a potem prywatna adoracja Najświętszego Sakramentu do północy (a może i do rana?), wraz z możliwością spokojnej spowiedzi (co jakiś czas także nabożeństwo pokutne z jakąś wersją rachunku sumienia); w sobotę – różaniec o godz. 10.00. To tylko pewne ramy oferty modlitewnej w tygodniu, raczej wciąż jeszcze swoisty minimalizm duszpasterski. Tyle tylko, że już nawet taki minimalizm (coś większego od zera) może zapobiec wyziębiającej duchowo rutynie parafialnej, bo ma w sobie płomyk z rozszerzającego się ognia Ducha Świętego. A gdyby Pasterz zapytał: „Przyjdzie kto w ogóle na to?”, trzeba z życzliwą powagą odpowiedzieć: „Przynajmniej prowadzący modlitwę przyjść musi”. Szczęść Boże!

Komentarze

  1. Uwolnić biskupów łomżyńskich od demona polityki

    OdpowiedzUsuń
  2. słuszna uwaga do egzorcysty tylko nie do kubełka to ich człek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…