Przybyłem, zobaczyłem, przekształciłem…

Wraz z dramatycznie zmniejszającą się liczbą rekrutów, zrodził się poważny problem, co zrobić z lokalną twierdzą książęcą. Było myślicieli wielu. Ale żaden z nich nie śmiał nawet cokolwiek pomyśleć bez niego. On zaś wszystko wymyślił błyskawicznie. Przybył, zobaczył i już wiedział. „Będzie metamorfoza!”- zawyrokował uroczyście. Od jego sentencji nie ma odwołania. Zwłaszcza tak uroczystej. Część zabudowań należy po prostu przekształcić w bazy tranzytowe. Zatrzyma się w nich czasowo jakaś jednostka poligonowa i zostawi łupy. Potem druga, i podobne łupy. I trzecia, i czwarta, i kolejna… Takie pomysły naprawdę rodzą się raz na sto lat. To był chyba przebłysk geniuszu.


W procesie przekształcania trzeba było niektórych wyeksmitować. A zatem wyeksmitował. Tak zwyczajnie, bez żadnego skrępowania. Znowu w ułamku sekundy. To także był chyba przebłysk geniuszu. Potem osobiście nadzorował budowlaną metamorfozę. Najpierw pojawiał się w przebraniu robotnika. Jednak niektórzy go rozpoznawali po woni lawendy. Podjął więc zarządzanie zdalne. Odtąd otrzymywał niezbędne informacje grypsem. Ujęte tak plastycznie, że wyglądały znacznie piękniej niż sama rzeczywistość. Teraz wystarczało, by już tylko przytakiwał. Coraz bardziej, oczywiście, rozpierała go duma, że to właśnie on sam stoi za tym wszystkim. Autorefleksja także odzwierciedla przebłysk geniuszu. Tylko geniusze potrafią myśleć nad myślami.

Bazy tranzytowe muszą być sprawnie zarządzane, by funkcjonowały bez jakiegokolwiek zarzutu, tak na podobieństwo, już przysłowiowych, zegarków szwajcarskich. Jakieś straty mogą się, oczywiście, chwilowo przydarzyć, ale głównie w fazie początkowej. Ogólnie, przedsięwzięcie nastawione jest na ogromne zyski. One będą zwiększały się wraz z upływem czasu. Na bank! Tylko geniusz oszacuje z podobną precyzją wszelkie dochody i rozchody. I to bez kalkulatora, bo czegoś takiego nawet nie posiada. I nie na palcach, bo jest ich zdecydowanie za mało. Obliczy wszystko w głowie, w ułamku sekundy, jakby jednym skanowaniem umysłu. Wszak z głową do biznesu trzeba się po prostu urodzić. On się akurat urodził. Przynajmniej sam tak uważa. I, rzecz jasna, podobnie uważa jego otoczenie, aczkolwiek już na zasadzie echa.

Kiedy Juliusz Cezar pokonał w 47 roku p.n.e. pod Zelą króla Pontu, to Senatowi przekazał po łacinie wiadomość: „Veni, vidi, vici” – „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”. Swetoniusz, historyk rzymski, zanotował, że nie tyle chodziło tu o sam wynik tej batalii, ile raczej o jej „błyskawiczne ukończenie”. Na pozór mogłoby się wydawać, że oto ujawnił się na świecie nowy Juliusz Cezar: „Przybyłem, zobaczyłem, przekształciłem”. W jego bowiem własnym mniemaniu tylko on jeden zdolny był do aż tak błyskotliwej metamorfozy budowlanej!

Jednakże, niestety, największy kłopot tkwi zupełnie gdzie indziej. Byłoby mianowicie bardziej elegancko, gdyby rzekomy Juliusz II nadmiernie się tym swoim dokonaniem nie chełpił, a przynajmniej nie ekscytował. Naprawdę nie ma czym! To było faktycznie tylko takie zwyczajne, rutynowe i okazyjne działanie, podjęte całkowicie na marginesie zadań niezbędnych do wykonania. Akcydentalna błahostka po prostu. Przecież wiadomo, że sama istota rzeczy już od dawna leży sponiewierana w gruzach. A w życiu o istotę, nie zaś o akcydensy, chodzi. Jej nie sposób odbudować tak błyskawicznie. Tu trzeba raczej długofalowych, dogłębnych i poważnych procesów. I tylko autentycznie genialny wizjoner zdolny jest do nakreślenia szczegółów takiej właśnie kreatywnej strategii. Niestety... Pozdrawiam Czytelników.

Komentarze

  1. Genialny wpis... o niczym.
    Zatem, może Szanowny Autor powinien zjeść na śniadanie słuszną pajdę chleba ze smalcem, co by obciążony kaloriami zszedł na ziemię i przemówił ludzkim głosem?
    Zbyt duże nagromadzenie onomatopej, niedomówień i aluzji na jedne metr kwadratowy, czyni tę literacką papkę niestrawną i językowo, i intelektualnie.
    Bo my tu, panie, na egzystencjalnych bólach umysłów zaczadzonych geniuszem się nie znamy.
    My tu, panie, normalni, nie jasnowidze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się podoba od czasu do czasu taka wrzutka.
    Paplanina to polityczne tematy, które wychodzą już bokiem, jak masa z 18 placka w Marcinku.
    Pan Kruk jest interesująca, inteligentna osoba. Choć nie ze wszystkim się zgadzam co tu czytam, to jednak spotkanie z takim panem przy herbacie byłoby ciekawe. Zostawię to jednak w przestrzeni nie materialnej, jako kęs metafizycznej przyjemności, która mam czytając teksty niejednoznaczne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Inteligencja jest sexi. Nawet największy muskół, nie może równać się z takim afrodyzjakiem. Niestety nie każdy mężczyzna może pochwalić się jednym i drugim, dlatego dobrze ze kobiety mają wybór.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…