Komisje – satyra w dzień biały…

Nadszedł czas powiedzenia: sprawdzam! Wypłynęła sprawa abp Gulbinowicza, wypłynęła sprawa kardynała Dziwisza, rozlał się problem przestępstw na tle seksualnym wśród hierarchów, przez stolicę przeszła fala bandytyzmu z próbą ubrania ich w barwy polityczne. W każdej z tych spraw żąda się lub proponuje powołania komisji, które wyjaśniłyby drażliwe i nie zawsze kontrowersyjne sprawy.

Temat komisji powrócił na pierwsze strony przekaźników medialnych w momencie bardzo trudnych spraw dla Kościoła, głównie jego hierarchów oraz dla rządzących - polityków występujących na scenie politycznej, przede wszystkim w odniesieniu do konkretnych decydentów. Prawdopodobnie mamy do czynienia z bankructwem moralnym jednych i drugich, lecz nikt z ich reprezentantów nie ma zamiaru uczciwie rozliczyć się ze swych działań, żąda powołania komisji, co pewnie nie tylko w moim odczuciu jest próbą roztoczenia parasola ochronnego, rozciągnięcia w czasie nieuniknionych wyroków, jest w konsekwencji kpiną ze społeczności, satyrą w dzień biały, rozbojem na inteligencji społeczności od Tatr po Bałtyk.

Komisji żąda kardynał Dziwisz, któremu brakuje odwagi cywilnej do spojrzenia prawdzie w oczy. Komisji żąda PiS, które udaje, że nie wie co się stało 11 listopada w Warszawie. W jednym i drugim przypadku wierni i suweren prowadzeni dotychczas na lejcach, jak całe to prawe i sprawiedliwe towarzystwo podporządkowane budowniczym „dobrej zmiany”, nie dadzą się już na komisje nabrać. Proponowane komisje, podstępnie nazywane niezależnymi, przez badaczy własnej sprawy niczego nie wyjaśnią. Kontrola siebie samego w kontekście własnych zaniedbań, to oczywista strata czasu i pieniędzy, ich wyłącznym celem jest próba rozmydlenia i rozciągnięcia w czasie istoty problemów. Jednak w obliczu prawd namacalnych, tym razem wyniki prac takich komisji będą odebrane przez opinię publiczną w negatywnym znaczeniu. Chyba, że przyjmiemy pogląd klasyka, iż czarne może być czasami białe, a białe czarne. Przyjmując takie kryteria, pewnym jest, że komisje na żądanie wydadzą jedynie słuszne opinie w tych bardzo poważnych sprawach. W konsekwencji wrócimy do PRL-u, kiedy ówcześnie jedynie władza i powołane przez nią komisje miały rację. Oczywiście z prawnego punktu widzenia wszystko będzie miało ręce i nogi, z moralnego zaś będzie bez głowy. Podkreślam: prawnie żadnego zarzutu, lecz morale jak zwykle pokraczne.

Do lamusa należy odrzucić mechanizmy, które przez dziesiątki lat rządziły codziennością a dla rządzących były wygodne, gdyż pozwalały zamiatać sprawy pod dywan i unikać problemów. Jeszcze słychać dźwięki haseł funkcjonujących na plakatach niedawno minionych wyborów. Wciąż uzbrojeni w cierpliwość czekaliśmy na ich realizację. A wiele z nich niosło przekaz uczciwości i rzetelności w sprawowaniu różnych funkcji. Cierpliwość widać się wyczerpała. Ja chętnie bym pisał o tych sukcesach, które nierzadko w ocenie opinii publicznej są ważniejsze od łatania dziurawych dróg. Hierarchowie i rządzący politycy już nie wybronią się komisjami, trzeba odważnie stanąć i powiedzieć prawdę. Tu i teraz. Pozdrawiam Czytelników.

Komentarze

  1. nie komisje tylko głośne " wypierdalać" jest w stanie jeszcze uratować ten kraj przed idącą pod rękę pisowską zarazą ze zdemoralizowanym klerem katolickim.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…