Karykaturalna skala odpowiedzialności…

Lekarze i politycy-parlamentarzyści składają przysięgę. Każda z tych grup decyduje o przyszłości człowieka. O być albo nie być. W pierwszym przypadku o jego zdrowiu, w drugim o jego bycie. W rzeczy samej skala odpowiedzialności niemal wyrównana. U nas jednak jest niezwykle zróżnicowana - tak w sensie tejże odpowiedzialności, jak i wysokości wynagrodzenia.

Kiedy lekarz spartoli robotę – zagrozi życiu ludzkiemu i stanie przed sądem. Kiedy polityk-poseł podejmie błędne decyzje i skarze na poniewierkę pewne grupy społeczne lub zawodowe, powodując gigantyczne straty poprzez poparcie wadliwej ustawy – w okienku telewizyjnym naopowiada pierdoł i praktycznie jest po sprawie.

Lekarze pobierają uposażenia stosunkowo niskie w odniesieniu do skali odpowiedzialności, jaką nakłada ten specyficzny zawód, szczególnie teraz w czasie pandemii. I aby zarobić porządny pieniądz, tyrają nawet do dwudziestu godzin na dobę. W przeważającej większości tylko w ten sposób rosną te „medyczne fortuny”. Polityk-parlamentarzysta każdego miesiąca pobiera w kasie kancelarii sejmu lub wpływa na jego konto niemała sumka odwrotnie proporcjonalna do odpowiedzialności, jaką ponosi w przypadku podjęcia błędnych decyzji. Karykaturalna skala odpowiedzialności.

Każdy z prasowo-telewizyjnych dyskutantów, najczęściej reprezentujący nasz nieszczęsny Sejm, pozwala sobie obarczać znaczną część lekarzy brakiem odpowiedzialności przed pacjentem w dobie zagrożeń pandemią. Trajkoczą o zagrożeniach itd. itp. Każdy ma jednocześnie świadomość, że praca lekarza jest jedyną specyficzną. A mimo tego spłyca problem i najchętniej „obułby tych ludzi w kamasze”. Paranoja i karykaturalna skala odpowiedzialności.

Jeśli nasi szanowni politycy zdają sobie sprawę ze specyfiki zawodu lekarza a także pielęgniarek i stawiają im warunki inne niż reprezentantom innych zawodów, to niech również pojmą, że takie wymagania muszą się również wiązać z odpowiednim wynagrodzeniem. Tym czasem niemal natychmiastowe spełnianie postulatów określonych grup zawodowych, w tym napychanie swoich własnych „politycznych kieszeni” jest jawnym lekceważeniem środowiska służby zdrowia. Żadna w tym troska i prospołeczne działanie, a jedynie strach przed utratą lukratywnych stołków. A więc karykaturalna skala różnicowania odpowiedzialności, która nieukrywanie nafaszerowana jest obłudą i hipokryzją.

Obarczanie pracowników służby zdrowia brakiem troski o pacjenta w czasie pandemii, jest kompromitującym zabiegiem rządzących, którzy nie mają faktycznie nic do zaproponowania. Jest to również kompromitacja ministra zdrowia, bo okazuje się, że tenże minister dba o rządzących a nie swoich pracowników. Przede wszystkim jest to jednak kompromitacja premiera Mateusza Morawieckiego, który codziennie daje dowody, że absolutnie nie panuje nad tym, co się w rządzie i kraju dzieje. Nie można się dziwić, że rośnie niezadowolenie społeczne, gdyż trudno dalej tolerować tak gigantyczny, niespotykany dotychczas w historii bałagan. Pozdrawiam Czytelników.

Komentarze

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…