Prawdziwie nowy początek…
Dawniej tak właśnie myślano powszechnie. Że mianowicie celem rozmaitych epidemii jest kara Boża zmierzająca do zagłady grzesznego świata i zapoczątkowania nowej ludzkości. Podobnie było z tym biblijnym potopem, z którego uratowało się osiem osób: Noe, jego żona oraz trzej synowie z żonami. Dzisiaj Kościół mówi jednak, że epidemia to nade wszystko najprawdziwsza próba człowieczeństwa, czyli miara miłości bezinteresownej. Papież Franciszek w ubiegłorocznej encyklice „Fratelli tutti” (Wszyscy braćmi jesteśmy) też wypowiada się o „nowym początku” po pandemii, ale ma na myśli nie zagładę, lecz ocalenie generujące wyższy poziom miłości bliźniego, ową międzyludzką solidarność: „Aktualna pandemia umożliwiła nam dostrzec i docenić wielu towarzyszy i towarzyszek drogi, którzy zareagowali na lęk, poświęcając swe życie dla innych. Byliśmy zdolni do uznania, że istnienia ludzkie są splecione i podtrzymywane przez zwykłych ludzi, którzy bez wątpienia współtworzyli decydujące wydarzenia naszej wspólnej historii: lekarzy, pielęgniarzy i pielęgniarki, farmaceutów, pracowników supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźników, mężczyzn i kobiety pracujących dla zapewnienia usług społecznych i bezpieczeństwa, wolontariuszy, księży, zakonnice... Zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam” (n. 54).
Wielki Tydzień, który rozpoczyna się najbliższą Niedzielą Męki Pańskiej, to uwielbienie ukrzyżowanego Chrystusa, który wziął na siebie nasze słabości i grzechy, by wykreować prawdziwie nowy początek ludzkości w aspekcie duchowym. By stworzyć nas niejako na nowo. Dużo lepszych, mocniejszych i piękniejszych. Zatrzymajmy zatem w tych dniach dłużej wzrok na naszym Zbawicielu, którego Księga Izajasza opiewa przejmującymi słowami: „Jak wielu osłupiało na jego widok - tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi (…). Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby chciano na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a my uznaliśmy Go za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła na Niego chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie” (Iz 52,14; 53,2-5). Szczęść Boże.
Czy teologia to nauka? Czy paranauka ? Wydaje się bowiem, że wierzeniami czy obrzędami ludzi zajmuje się etnografia ? antropologia ? Jakie mamy kryteria, ze to o czym Autor pisze, to coś więcej niż filozofia czy uprawiana praktyka religijna ? proszę Autora o konkretną wypowiedź
OdpowiedzUsuńJa zawsze konkretnie. Mój felieton zawiera nieskomplikowane, bardzo jasne przesłanie. Zbyt szanuję Czytelników, by wywierać na nich presję swoją interpretacją. Pozdrawiam.
UsuńAle gość zgasil Mariana.
UsuńJa myślę że Marian zgasił gościa. Przesłanie felietonu jest jasne. Jak w walce z koronawirusem potrzebujemy innych ludzi, tak w walce z naszym egoizmem i złem potrzebujemy mocy z góry. Antropologia jest bliska teologii, gdy pokazuje otwartość człowieka na to, co pozaswiatowe. Nie zamyka go subiektywnie w doczesnosci. Zbawienie to po grecku uzdrowienie. Ludzkimi siłami się nie uzdrowimy do końca. Raczej odwrotnie, zestarzejemy, utracimy siły i umrzemy. I takie życie byłoby naprawdę bezsensowne, nieracjonalne, jakieś niedokończone. Teologia odkrywa w doswiadczeniu wiary właśnie racjonalne zwieńczenie ludzkiego losu. Ludzki duch wyrywa się z tego świata ku jakiejś pełni, szczęściu niezmaconemu. Nie nazwiesz tego inaczej jak tylko wieczność w Bogu.
UsuńTo jest tylko twoja interpretacja. Ja ten felieton rozumiem inaczej i podejrzewam, że każdy będzie miał inną, swoją interpretację. Każde ogólnoświatowe wydarzenie w jakiś sposób wpływa na ludzi. Z tego co obserwuję w Polsce to chyba ani zwykli ludzie, ani też rządzący nie chcą żadnych zmian. Faktem jest że przekaz mediów reżimowych wypacza postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości. Największe pozytywne zmiany mógłby zainicjować kościoł katolicki, ale jego autorytet jest praktycznie równy zeru.
UsuńTeologia to racjonalny namysł nad wiara jako czymś, co stanowi doświadczenie ludzi. Ile tej racjonalności, tyle naukowości. Na uniwersytetach teologia była od początku.
OdpowiedzUsuńAle momencik: 1. Uniwersytet stawał się nim organizując wydział teologiczny (akademia krakowska istniała wcześniej bo od 1364, a wydział teologiczny dopiero 1400 i to nadawało rangę uniwersytetu, ale warto zaznaczyć że schyłek zredniwoieczs ale jednak dalej średniowiecza powodował że teologia miała wartość sama w sobie ) dziś mamy 6 -7 wieków później: inaczej rozumiemy pewne kwestie , które dawniej inaczej były rozumiane np jeszcze do 20 wieku uważano że przeszczep serca wiąże się z przeszczepem osobowości , uczuć czy emocji , obawiano się dawcy tego organu z więzienia na orzyklad. 20 wiek!!! myśl ludzka ewoluuje, dziś jednak naukę (logos) inaczej rozumiemy . 2. Sprawa jest o tyle skomplikowana , bo teologię czynimy nauka niejako apriori , uważam że przedmiot badań jest stosunkowo łatwy do ustalenia , ale co z metodami ? I nie mam na myśli ograniczać się do typologii A Comte z 1953 roku, ja mam na myśli platonsko -kartezjański model . 3. Nie możemy teologii nadawać rangi dyscypliny ponad wszystkimi innymi , bo skoro chcemy ją traktować rozumem, to chyba też poznaniem zmysłowym ? Pozdrawiam.
UsuńO Bogu zawsze mozemy mowic tylko kategoriami powstalymi na bazie zmyslow. Dlatego to mowienie nazywane jest analogicznym. Jesli Bog istnieje, to dziwne by bylo, gdyby sie nie objawil. A nawet niemozliwe. Bo wtedy czlowiek i tak by o Nim wnioskowal na bazie swiata stworzonego. I tak by pytal, co jest po smierci. Miliardy ludzi jest przekonanych ze Bog sie objawil w Jezusie. I tu sie zaczyna teologia. Metody innych nauk sa pozyteczne na poczatku, np. metody historyczne, pdychologiczne itd. W koncu metoda teologiczna, gdy juz wierzysz, czyli racjonalny namysl nad tym wszystkim. Teologia upadlaby tylko wtedy, gdyby ktos udowodnil ze Boga nie ma. A kto to udowodni raz na zawsze? Jeszcze nikomu to sie nie udalo, co najwyzej na krotki czas i dla pewnej grupy. Pozdrawiam takze.
UsuńOdnośnie ostatniej części wypowiedzimożemy mówić tylko i wyłącznie o falsyfikowalności a nie o obiektywnych metodach naukowych bo przecież w subiektywne doświadczenie wiary nie możemy nazwać metodą naukową
UsuńNie jest sztuką coś skopiować z Internetu i opublikować. Sztuką jest cos napisać z głowy i zaprezentować swoje stanowisko. Szczęść Boże.
OdpowiedzUsuńrzeczywiście się wysiliłeś; zdrowia życzę :-))
UsuńNapisanie czegoś z głowy niekoniecznie musi być sztuką. Bo to może być kicz. Przydałaby się dużo lepsza definicja sztuki. Sięganie do autorytetów jest wyrazem pokory. Nie byłbym taki pewny, czy trzy źródła przytoczone w felietonie wzięte były z internetu. Mogły być wzięte z książek papierowych.
Usuńmało istotne; ważne że felieton jest dobrze zbudowany, jest po prostu ok; doszukiwanie się finezji świadczy o braku umiejętności czytania ze zrozumieniem; Kruk na krótkim odcinku trafił celnie w punkt;
UsuńTy chyba naprawdę masz problem czytania że zrozumieniem bo ciągle o tym piszesz.
Usuń