Wiara i niewiara…

Najszybciej (przez około pół godziny) byłoby mi dzisiaj napisać felieton pt. „Majowe gafy Kościoła”, ale miesiąc wciąż trwa, mogą zatem pojawić się jeszcze pod jego koniec gafy większe, dlatego ten temat odkładam na następny weekend…

Dzisiaj natomiast spróbujemy zamknąć temat pandemii. Po co ona w ogóle była? Mam przed sobą książkę, a w zasadzie książeczkę, plus minus 100 stronic mniejszego formatu wydawniczego, autorstwa polskiego filozofa Leszka Kołakowskiego (1927-2009) zatytułowaną „Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny”, wydaną w Krakowie siedem lat temu. Oryginał został sporządzony po francusku w latach 80-tych ubiegłego stulecia, niedokończony i nieopublikowany.

Leszek Kołakowski zmarł w Oksfordzie, ale został pogrzebany na warszawskich Powązkach. Nigdy nie przyjął chrztu, aczkolwiek na jego grobowym pomniku znajduje się krzyż (od dwóch lat razem z filozofem spoczywa także żona Tamara). Należał do PZPR, ale w 1966 roku go z niej wyrzucono. Niebawem wyemigrował do Anglii, gdzie nauczał na Uniwersytecie Oksfordzkim.

Podtytuł „Esej apologetyczny i sceptyczny” odzwierciedla trafnie stan jego ducha w sprawach religijnych: był i sceptykiem, i apologetą (obrońcą) jednocześnie. Sprzeczność? Tylko pozorna. Jak nie ma wierzącego, który by nie miał trudności w wierze, tak nie ma również niewierzącego, który by nie miał trudności w niewierze. A zatem w każdym człowieku znajduje się i sceptyk, który wiarę podważa, i apologeta, który przed niewiarą broni (różne są tylko tego proporcje).

Tytułowe sformułowanie „Jezus ośmieszony” dotyczy głównie chrześcijan, którzy ośmieszają Go tym, że nie żyją według Jego Ewangelii.

W filozofie Leszku Kołakowskim odzywa się najpierw sceptyk: „Czy Jezus był Bogiem? Nie mam pojęcia. Ale jeśli jakiś Boży człowiek żył kiedykolwiek na tej ziemi, to był nim On” (s. 12).

Następnie w filozofie Leszku Kołakowskim odzywa się apologeta: „Nasza ziemia nie jest wieczna, pewnego dnia przestanie istnieć. Egzystencja człowieka na jej powierzchni też nie jest wieczna, a każdy z nas żyje w cieniu swojej apokalipsy prywatnej, nieuniknionej i w gruncie rzeczy nieodległej: własnej śmierci. Przesłanie Jezusa było takie: w obliczu nieuniknionego Końca wszystkie dobra i rzeczy ziemskie są jeśli nie bezwartościowe, to w każdym razie drugorzędne i względne, nigdy nie powinny uchodzić za dobra same w sobie, a tym bardziej za wartości absolutne. Myśleć inaczej, to idolatria, to oddawanie najwyższej czci temu, co nietrwałe, bez znaczenia, pozbawione wagi” (s. 21).

Uczciwy intelektualnie niewierzący musi być zatem otwarty na nieogarnioną tajemnicę rzeczywistości, która podtrzymuje w istnieniu to wszystko, co nietrwałe. Filozof nazwie ją „Absolutem”, teolog – „Bogiem”, w gruncie rzeczy o to samo chodzi. Kiedy jednak niewierzący neguje tę tajemnicę mocą swojego rzekomo niezawodnego rozumu, to tym samym wyrzeka się także swojej czystej niewiary, albowiem zaczyna już wyznawać „wiarę świecką”, czyli praktykować idolatrię, ubóstwiać nietrwały świat. A idolatria może zapewnić mu tylko jedno: że cała ta nietrwała rzeczywistość obróci się kiedyś w nicość. Innej możliwości przy niewierze absolutnej nie ma. Tylko apokalipsa.

Dla Jezusa liczyła się jednak nade wszystko rzeczywistość wieczna; a to, co ziemskie, stanowić miało tylko do niej drogę. I w tym sensie Jego Ewangelia pozostaje nie do zanegowania, nie zestarzeje się nigdy: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6,33). I wydaje się, że pandemia koronawirusa chciała nam, pyszałkom bądź fanatykom XXI wieku, przypomnieć refleksyjnie i dramatycznie o tym samym: że mianowicie świat ziemski jest ontycznie nietrwały, że liczyć się musi nade wszystko to, co wieczne, choć na pozór jakby nieuchwytne. Tu chodziło zatem o to, co w Ewangelii po grecku określane jest słowem „metanoja”, najprawdziwsza „przemiana mentalności”, czyli widzenie wszystkiego we właściwych proporcjach. Szczęść Boże.

Komentarze

  1. Biorąc powyższe pod uwagę zadaję sobie pytanie, ilu w Polsce może być prawdziwych katolików, a ilu pseudo katolików. Wydaje mi się, że obecnie mamy w naszym kraju wysyp atrap różnych instytucji w tym państwowych i kościelnych. Dlatego my Polacy nie jesteśmy katolikami tylko atrapami udajacymi katolików. Tylko czy kogoś to jeszcze obchodzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas samych musi to obchodzić. Brakuje duchowego przewodnictwa. Pasterzy z prawdziwego zdarzenia. Brakuje, co nie znaczy, że ich nie ma. Jest ich po prostu za mało i są za słabi.

      Usuń
    2. To nie kwestia ilości duchownych, a ich jakości i oczywiście degrengolady instytucji kościelnej, która jest w tej chwili grabarzem kościoła katowickiego w Polsce.

      Usuń
  2. Szanowny Autorze, przedostatni akapit zawiera błąd logiczny. Jeżeli ktoś jest ateistą czy agnostykiem i kieruje się np. hedonizmem w życiu, nie musi czekać apokalipsy, czy być przedstawicielem idolatrii. Część osób w całej swojej prostocie zakłada, ze przychodzimy, żyjemy, następnie odcina nam prąd i odchodzimy - bez większego sensu. I dalej nie ma nic. Kolejne pokolenia, przekazywanie genu, biologia. Nie każdy człowiek poszukuje sensu. Egzystencjalizm zajmuje się takim aspektem, ale nie dla każdego człowieka jest istotne co będzie po życiu. Ponadto na przestrzeni lat obserwując, śmiem twierdzić, że w XXI wieku teologia, też wiara czy religijność, uchodzi za przedmiot dociekań ludzi albo lękliwych, albo słabych, albo "nie wnikających"- nie poszukujących zbytnio, tylko takich prostolinijnych ( nie mylić z prostakami) tudzież osób po prostu praktykujących w wyniku swojego wychowania przez rodziców (swoiste praktykowanie bezwiedne, małoświadome i niewnikliwe). Silne osobowości nawet się nie zająkną że Bóg jest, oni Boga odbierają za średniowieczną herezję, sektę, czy bajkę. Trudno więc określić złożoność człowieka i sposób postrzegania otaczającej go rzeczywistości w kategorii albo Bóg jest, albo ten co twierdzi, ze Go nie ma, to zaprzecza prawom swojej niewiary, tj. cyt. "zaczyna już wyznawać „wiarę świecką”, czyli praktykować idolatrię, ubóstwiać nietrwały świat". Nawet jeśli ten świat ma się obrócić w nicość to takiemu ateiście to nie przeszkadza, on ma prawo nie poszukiwać sensu, czy życia po życiu. Dodatkowo wspomnę, że istnieje grupa osób która mówi wprost, że po życiu jest po prostu koniec i potrafi to nie tylko zaakceptować ale i zrozumieć, nie poszukując nic więcej. Ile mamy czasu? Nie wiemy. Co więcej ogromnej większości takich osób nie przeszkadza to być po prostu dobrym człowiekiem, troszczyć się o bliskich, nie kraść, itd...Powstaje problem jak takiego człowieka przekonać, że Bóg istnieje...

    Bo z całym szacunkiem dla np. św. Pawła, ale pójście i radosne głoszenie Ateńczykom na Areopagu , że ja wam głoszę właśnie tego, którego czcicie w postaci posągu "nieznanemu Bogu", to współcześnie nie przejdzie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodam jeszcze, że "wieczność" jawi się na poziomie nadziei czy wiary jako perspektywa z jednej strony bliska a z drugiej nieco odległa, bo nie osiągalna rozumem, do którego człowiek jest jednak przywiązany. Nie każdy jest otwarty na obietnicę życia wiecznego jako osiągalnej rzeczywistości, którą ciężko objąć umysłem. Tym bardziej od strony filozoficznej bazowanie na czymś, czego nie widać, nie słychać, powoduje albo może powodować uzasadniony bunt przeciwko takiej organizacji świata. I to nie przez brak pokory, tylko przez brak otwartości na odkrywanie swojej sfery duchowej, jak sądzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Egzystencjalizm mowi, ze czlowiek sam moze nadac sobie sens. Ze np. warto ogladac fsjny film, mimo ze wiadomo ze sie skonczy. Kolakowski pokazuje cos innego. On nie przyjal chrztu bo nie mial stuprocentowego dowodu na wiare. I to samo mowi o niewierze. Jak nie masz stuprocentowego dowodu na nueistniemie Boga to Go nie neguj, zschowaj otwartosc. On byl teoretycznie agnosyykiem, ale praktycznie teista. Wiecej argumentow mial na szsli za niz przeciw. Czyli ze bardziej racjonalmy jest teizm.

      Usuń
  4. metanoja, przemiana mentalności.... ale z jakiej na jaką? ateista wierzącym? nonsens. Zakładanie że Bóg istnieje jest równie prawdopodobne temu że Bóg nie istnieje. Chyba że weźmiemy ontologiczny dowód na istnienie Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Richard Dawkins to twórca nowego ateizmu. On mówi że nasz umysł jest zawirusowany jak komputer. Myślimy blednie, stąd nasze urojenie o Bogu. Dobrze, przyjmijmy że tak jest. Czyli że Lewandowski nie prześcignął dziś Gerda Mullera. To urojenie. Trafił w słupek. Kołakowski pokazuje, że myślimy prawidłowo, nie jesteśmy zawirusowani, lecz racjonalni. Nasze pragnienie wieczności jest zatem realne. Jego jedna j książek kończy się tak: rzeczywiste jest to za czym człowiek rzeczywiście tęskni. Metanoja to nasze odwirusowanie.

      Usuń
    2. Ale fakt że coś jest dla jednych realne nie jest tożsame z tym że dla innych też jest. Każdy widzi świat inaczej. Co więcej , ten świat się zmienia, postrzeganie się zmienia , nawet wiara się zmienia i jej praktykowanie się zmienia. Mówienie z kolei o laicyzowaniu się świata to też zbyt duże uogólnienie , po prostu jako ludzie tak umiemy to wszystko wyjaśniać, co się wokół nas dzieje. A to , że jednym pasuje taka czy inna wizja świata, nie powinna być powodem narzucania jej jako jedynej . W tym kontekście metanoja nie ma sensu. Bo to działa w obie strony. Równie dobrze można od teizmu przejść do antyteizmu czy ateizmu. Albo agnostycyzmu, co kto właśnie woli. Narzucanie filozoficznego punktu widzenia jest dużym błędem

      Usuń
    3. Metanoja z perspektywy Jezusa, czyli widzenie Jego oczami. Czyli żeby nie ubóstwiać przemijalnosci i nie pomniejszać wieczności.
      Widzieć we właściwych proporcjach. Nasza chęć życia w pełni byłaby patologiczna, gdyby nie miała spełnienia w wieczności. Coś w tym sensie.

      Usuń
    4. Owszem, wszystko prawda, tylko to dalej narzucanie konkretnej filozofii: "oczami Jezusa" . Nie każdy taką filozofię wyznaje tu jest problem.

      Usuń
    5. Tak, czlowiek ma prawo takze do niewiary. Tak jestesmy skonstruowani. Tu chyba nie ma narzucania niczego, tylko pokazanie, ze wedlug Kolakowskiego, ktory nie ulegl presji chrztu, jednak bardziej racjonalmy jest teizm. Tak 51 do 49. To tylko impuls do refleksji, zgody lub negacji.

      Usuń
    6. tylko, że z tych rozważań to nie wynika, bo jak pisze kołakowsk i "wyznawać „wiarę świecką”, czyli to znaczy praktykować idolatrię, ubóstwiać nietrwały świat? Absolutny bełkot. Czy to, że ktoś nie wierzy, to znaczy że ubóstwia świat? z Kolei , z drugiej strony przecież świat też jest stworzony przez Boga, więc nawet jeśli to założenie to prawda, to pośrednio taki niewierzący czci dzieło Stwórcy. Szybciej takiej konkluzji bym oczekiwał od tej klasy filozofa...

      Usuń
    7. Kołakowski w tej książeczce też podkreśla, że Jezus nie sugerował surowej ascezy (jak to czynił choćby jego poprzednik Jan Chrzciciel), ale zyskał nawet przydomek od złośliwców "żarłok i pijak". Chodzi o to, że nasza aprobata życia ziemskiego jest jednocześnie smakowaniem życia w pełni (nazywanego wiecznym). Dlatego dla chrześcijanina śmierć oznacza przejście "z życia do Życia", dorośnięciem do wieczności na tej przemijającej ziemi. Tak jak dziecko w łonie matki dojrzewa do życia na ziemi. Serd. pozdr.

      Usuń
  5. Na Podlasiu Katolicy stanowią mniejszość religijną.
    Po drugie praktyka religijną a katolik z nazwy to dwa różne światy, tak jak biskup tu i biskup tam. Wszystko zaczyna się i kończy w człowieku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Całą dyskusję można podsumować jednym zdaniem. Człowiek jest jak ogórek. Na początku jest mały, a później duży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałeś dwa zdania, choć zapowiadałes jedno. O treści to już szkoda gadać. Mam nadzieję, że nie wszystko ci się kojarzy z ogórkiem, bo to już byłaby apokalipsa.

      Usuń
    2. To ty masz jakieś fiksacje na temat ogórków. Mam nadzieję że je tylko spozywasz.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…