Wokalne szarże Ekscelencji…

Śpiew w religii chrześcijańskiej jest ważny, aczkolwiek przecież nie od niego zależy zbawienie ludzi. W liturgii na przykład prawosławnej, która obfituje w wyrafinowane partie wokalne celebransa, muzykalność stanowi wręcz symptom powołania kapłańskiego. W katolicyzmie natomiast można wyświęcić na księdza osobę nawet zupełnie niemuzykalną. Zresztą, obecny papież Franciszek zasadniczo w ogóle nie śpiewa podczas celebracji liturgicznych.

Obydwaj nasi Biskupi nie są, mówiąc bardzo delikatnie, nadmiernie muzykalni. Z tym, że Pomocniczy sprawia wrażenie, iż ma tego świadomość, i raczej nie narzuca się nachalnie uczestnikom liturgii swoim wokalem, chociaż zdarza mu się niejednokrotnie całkiem poprawnie, na ogół nieco ściszonym i jakby speszonym głosem, zaśpiewać nawet prefację mszalną. Spory problem natomiast jest z Głównym. Wyjazdy do różnych parafii na terenie Diecezji, w większości wiejskich, sprawiały, że zaczął on sobie coraz odważniej podśpiewywać, aż w pewnym momencie być może uwierzył w swój rzekomy talent muzyczny. W ten sposób rozpoczęły się jego wokalne szarże, podczas których nie wsłuchuje się on ani w dźwięki organów, ani w prowadzący głos organisty, lecz po swojemu solowo koncertuje. I o ile jego bardzo oszczędny śpiew chorałowy, ograniczony w zasadzie do krótkich wezwań liturgicznych, pozostaje ogólnie jak najbardziej akceptowalny, o tyle właśnie utrapieniem są te wokalne szarże. Uff!

W liturgii powstaje bowiem wówczas wyraźna dwutorowość, trwa jakieś przeciąganie liny, zgrzyt, jazgot i harmider, wszak mikrofony przed ustami mają obydwaj, i organista, i Celebrans. Czasami jeden trochę odpuści, a czasami drugi. Ale częściej i jeden nie odpuszcza, i drugi nie odpuszcza. Oczywiście, żeby było klarowne: wokalnie w tej, co tu dużo mówić, bardzo nierównej walce organista pozostaje bezkonkurencyjny, jest jak Robert Lewandowski w reprezentacji Polski albo Iga Świątek w światowym tenisie, a skoro do jego niezbywalnych obowiązków należy utrzymanie właściwej melodii, rytmu i tonacji w liturgii, to wobec niego niniejszym nie zgłaszam, rzecz jasna, absolutnie żadnych zastrzeżeń, wręcz przeciwnie podziwiam go szczerze i kłaniam się nisko. Dla mnie najbardziej jest po prostu żal tych wiernych, którzy mogą czuć się nieco zdezorientowani, za którym głosem pójść, by ze świątyni nie uczynić remizy strażackiej (z całym szacunkiem dla strażaków), a samemu nie wylądować na manowcach pięciolinii. Zwykle więc wybierają po prostu neutralne milczenie…

Szczególnie ulubionymi przez Biskupa Diecezjalnego śpiewami, oprócz tradycyjnych pieśni, pozostają „Chwała”, „Hosanna”, „Ojcze nasz” i „Baranku Boży”, a to z tej racji, że należą one do tzw. części stałych Mszy Świętej, których specyfiką jest to, iż te same teksty mają przynajmniej po kilka różnych melodii. Najciekawsza sytuacja występuje tuż przed Komunią Świętą. Celebrans bowiem powinien wówczas połamać Hostię i odmówić w ciszy modlitwę, a wierni w tym właśnie czasie i dokładnie z tych racji śpiewają (trzykrotnie) „Baranku Boży…”. Zwykli księża twierdzą, że nieraz potrzebują nawet pospieszyć się nieco ze swoimi zadaniami, by zdążyć do końca śpiewu. Tymczasem Biskup Diecezjalny od razu przystępuje do wokalnej szarży, nie bacząc zupełnie na żadne okoliczności towarzyszące, w tym, niestety, także na melodię, którą dobrał organista. Najgorsze w tym wszystkim jawi się to, że w moim odczuciu jest wówczas bardzo, ale to naprawdę bardzo, z siebie zadowolony… 

Ten niby banalny problem, bo ilu księży zachowuje się podobnie, wiąże się z piętnowanym przez papieża Franciszka klerykalizmem, czyli przekonaniem, że wysoko postawionemu w społeczeństwie duchownemu wszystko, wszędzie i zawsze wolno. Ten felieton piętnuje zatem nie tyle niedoskonałości wokalne kogokolwiek, ile raczej ten właśnie bezmyślny klerykalizm. Stąd być może nieco zaskakująca dla niektórych Czytelników pointa: A gdyby tak Ekscelencja całą swoją ambitną energię skoncentrował na wykonaniu prefacji mszalnej (wszak jest to iście królewski śpiew!), to czy wtedy liturgia nie stałaby się dużo bardziej podniosła? Organista nie mógłby ani akompaniować na organach, ani samemu towarzyszyć w śpiewie, bo obie czynności są zabronione przez przepisy liturgiczne. Mielibyśmy więc do czynienia z klasyczną solówką, nieskażoną żadnym obcym dźwiękiem. A zatem? Pierwsza znakomita okazja do tego nadarzy się już w najbliższą niedzielę, a potem będą kolejne niedziele i kolejne okazje… No bo kto jak kto, ale Biskup Diecezjalny prefacji mszalnej nie zaśpiewa? Szczęść Boże.

Komentarze

  1. Śpiewać każdy może,
    Trochę lepiej, lub trochę gorzej,
    Ale nie oto chodzi,
    Jak co komu wychodzi.
    Stoję przy mikrofonie,
    Niech mnie który przegoni,
    Różne sceny, brygady,
    Już nie dadzą mi rady.
    A ja wiem co jest grane,
    Dlatego tutaj zostanę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, nie działa otoczenie. Tu powinna być uwaga zwrócona dyskretnie już dawno.

      Usuń
  2. Taki blogger spostrzegawczy odnośnie biskupa, a o spotkaniu młodzieży / młodych w Płonce ani słowa. Otóż byłem, widziałem i jestem pod wrażeniem wielu ambitnych i oddanych księży, którzy, wręcz, pochłonięci byli posługą (sic!) wśród młodzieży. Posługą, bo jak inaczej nazwać "skakanie" nad młodymi: a to kiełbaski, a to może wody, a to spowiedź, a to inne sprawy - np. zabawa. Co więcej, cała ta ekipa uczestnicząca w tym przedsięwzięciu to bardzo dobrze rozumiejący się zespół księży, diakonów i kleryków. Szkoda, że nie ze wszystkich parafii były choćby reprezentacje. Niemniej, jestem absolutnie zbudowany tym, co zobaczyłem: zabawa w zgodzie i przyjaźni, każdy mógł znaleźć dla siebie miejsce. Nie chciałbym wymieniać tych wszystkich zaangażowanych, bo mógłbym kogoś pominąć, ale podziwiam za to że ten festiwal młodych jest kontynuowany mimo wielu przeszkód i przeciwności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzieki za info.

      Usuń
    2. Na tym blogu tylko się kler atakuje. Pozytywnie tylko piszą o chrzanowskim i innych pisowcach z urzędu miasta.

      Usuń
    3. A gdzie w tym felietonie jest atak? A nie jest to wezwanie do rozsądku i pokory?

      Usuń
  3. Kler atakuje kler....

    OdpowiedzUsuń
  4. Od kiedy wytykanie komuś, że nie umie śpiewać jest "wezwaniem do rozsądku i pokory". To tylko złośliwości desperata, które niczego nie budują, niczego nie tworzą....A, dołożę, choć pewnie sam nie lepiej wokalizuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym felietonie nikt nie wytyka nikomu śpiewu, tylko brak rozsądku i pokory. Dorosły człowiek musi znać swoje możliwości i granice. A pointa felietonu jest konstruktywna. Zachęca do śpiewu bez akompaniamentu.

      Usuń
    2. Kimże trzeba być, by biskupowi wytykać brak rozsądku i pokory? Jakim trzeba być egotykiem, narcyzem wręcz, by mówić: ja umiem lepiej, wiem więcej - na tyle, by poprawiać innych... Pamiętaj "felietonisto" - im wyżej wlazłeś, z tym większym hukiem spadniesz...A upadek będzie (jest) wielki...

      Usuń
    3. nie masz swojego zdania więc kim jesteś ?

      Usuń
    4. Kim jesteś, że straszysz ??

      Usuń
    5. Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, także o hierarchach.
      I bardzo dobrze, że autor to robi. Proszę nie straszyć!

      Usuń
    6. Wyrazić zdanie tak ale nie obrażać.

      Usuń
    7. Gdzie tu straszenie i obrażanie? Naturalna kolej rzeczy: im wyżej małpa sie pnie, tym więcej ogona pokazuje...

      Usuń
  5. nikt nikomu nie zabrania śpiewać lecz w miejscu publicznym musi to mieć pewną klasę by nie kaleczyć ucha słuchaczy i pewnie o to w tym chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś posłuchał jak prezydent hymn śpiewa to byś dopiero się zdziwił

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…