Jedynie maleńka kropka…

Skoro pogoda taka ładna, wybierzmy się zatem na małą wyprawę. Odległość nie za duża, jakieś 60 kilometrów. Do Myszyńca. Nie naruszymy ram tematycznych niniejszego bloga, bo Myszyniec to historycznie Ziemia Łomżyńska. Przekroczymy jedynie granicę między województwami, podlaskim i mazowieckim. Ale Łomża to historycznie także Mazowsze, choć dziś wcielona jest do województwa podlaskiego. Myszyniec stanowi umowną stolicę Kurpiowszczyzny, regionu kulturowo niezwykłego. W samym miasteczku znajduje się pięcionawowa bazylika, poświęcona dokładnie sto lat temu, w 1921 roku, wtedy jeszcze jako kolegiata. Nie było wówczas Diecezji Łomżyńskiej, ale dzisiaj jest to właśnie jej ponoć największy kościół, o wymiarach 61 metrów długości i 30 metrów szerokości. Śliczny. A nawet bardzo. W ubiegłą sobotę, 25 września, licząca ponad 7 tysięcy wiernych wspólnota parafialna w Myszyńcu, celebrowała stulecie swojej świątyni, choć sama parafia jest dużo starsza, bo sięga XVII wieku. A jubileuszowej Eucharystii przewodniczył Nuncjusz Apostolski w Polsce, Abp Salvatore Pennacchio…

Zacznijmy od frekwencji. Nikt jej nie podał oficjalnie. Proboszcz napisał jedynie, że uczestniczyło ponad stu księży. Ale spróbujmy obliczyć. W nawie głównej są dwa rzędy ławek, w każdym chyba mniej więcej 30 ławek. W każdej ławce 5 osób, czyli 30x5=150, a w dwóch rzędach 300. Na uroczystość przy każdej ławce dostawiono jeszcze po trzy krzesła, a zatem 30x3=90, a po obu stronach 180. Razem (300+180) 480. Wierni stali także na tle drzwi wejściowych, przyjmijmy więc, że w nawie głównej było 600 osób. Mamy jeszcze dwie nawy znacznie mniejsze i dwie nawy zupełnie małe oraz spore prezbiterium. Drugie 600? Niech tak będzie, czyli w sumie przynajmniej (powtórzmy dla asekuracji: przynajmniej) 1200-1300 wiernych, a więc jakieś kilkanaście procent parafian (pamiętajmy bowiem o tym, że w liturgii uczestniczyli też i Goście). Samych parafian łatwo było rozpoznać po odświętnych strojach kurpiowskich. Dużo? Bardzo dużo? Hm! Chyba jednak, jak na dzisiejsze realia, raczej tak…

Liturgia trwała nieco ponad dwie godziny. Zasadniczo bez charakterystycznych dla tego typu celebracji jakichś niepotrzebnych sztuczności, np. gdy ustawiana jest kolejka różnych delegacji, by podziękować Pasterzowi za obecność. Tym razem podziękował jedynie Proboszcz, ładnie. Był jednak list od Papieża i był list od Premiera. Homilię głosił Biskup Diecezjalny, ale nie otrzymał żadnych oklasków, nawet tych czysto grzecznościowych. Egzegeza teoretyczna zdominowała egzystencjalną aktualizację słowa Bożego. Treść była osnuta wokół małego kamienia i dużej skały jako znaków rzeczywistości duchowej. Oklaski pojawiły się dopiero kilkakrotnie w trakcie przemówień końcowych. Chyba najbardziej symptomatyczne wtedy, gdy Nuncjusz Apostolski w Polsce, męczący się zawiłościami języka polskiego, przerwał na chwilę odczytywanie swojego tekstu i od siebie, płynnie po włosku, dodał rozradowany, że pozdrawia dzieci odświętnie ubrane w regionalne stroje kurpiowskie. Wydaje się, że on już tak bardzo przyzwyczaił się do braku dzieci (i młodzieży) w odwiedzanych przez siebie polskich kościołach, iż tym razem nie mógł wręcz wyjść po prostu z podziwu. Tyle tylko, że taka uroczystość zdarza się przecież raz na sto lat…

Pod koniec Eucharystii Proboszcz poprosił jeszcze Nuncjusza Apostolskiego o poświęcenie tablicy, już umocowanej do ściany w nawie bocznej, dokumentującej pierwszą obecność tak wysokiego rangą przedstawiciela papieskiego w Myszyńcu. Napis brzmiał: „W SETNĄ ROCZNICĘ POŚWIĘCENIA NASZEGO KOŚCIOŁA MSZĘ DZIĘKCZYNNĄ ODPRAWIŁ NUNCJUSZ APOSTOLSKI ABP. SALVATORE PENNACCHIO 1921-2021”. Przypuszczam, że pewnie niemała grupka osób uczestniczyła w powstaniu tej tablicy. A jednak maleńki błąd zdołał się wkraść w to wszystko, ta właśnie kropka po skrócie wyrazu „arcybiskup”. Skoro skrót kończy się na p tak jak wyraz, to nie powinno być kropki (co innego, gdyby tekst brzmiał, iż Eucharystia była celebrowana przez „ABP. Salvatorego Pennacchia” lub „ABPA Salvatorego Pennacchia”, mamy przypadek zależny; a imię i nazwisko trzeba zasadniczo odmieniać, chyba że nie istnieje wzorzec deklinacyjny). Ale niech ten błąd, maleńki jak koronawirus, pozostanie już na wieki w tej świątyni jako po prostu symbol niedoskonałości obecnych czasów w Kościele, sporego kryzysu instytucjonalnego. Chciałoby się przecież stwierdzić, że jubileusz stulecia wielkiej świątyni Diecezji Łomżyńskiej był zorganizowany i przeprowadzony w sposób perfekcyjny, a tymczasem maleńka kropeczka udowadnia, iż ludzkich dzieł doskonałych nie ma. I w tej właśnie perspektywie, chroniąc się niejako przed zachłyśnięciem zewnętrznym splendorem, trzeba postawić pytanie większe nawet od tej bazyliki myszynieckiej, a szczególnie od jej dwóch wież: Co będzie z wiarą chrześcijańską na tych terenach za pięć, dziesięć, pięćdziesiąt lat? Szczęść Boże.
/foto: pokochajkurpie.eu/

Komentarze

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…