Apokalipsa o parafii terminalnej (5/10)…

Zamknięcie się Proboszcza na słowo Boże, ogromne zlaicyzowanie życia osobistego, uleganie pokusie bycia celebrytą oraz bardzo wysokie zarobki (pobierane całymi latami za dwóch księży!) odcisnęły swoje złowrogie piętno na posłudze duszpasterskiej w „parafii terminalnej”. Duszpasterstwo miało tam pod względem ilościowym charakter minimalistyczny, a pod względem jakościowym mechanistyczny. Dawało to Proboszczowi komfort nadmiaru wolnego czasu dla siebie, bo nie musiał się do niczego przygotowywać.

Wszelkie sakramenty Kościoła na zewnątrz są rytuałami, czyli kompozycjami słów i gestów. Ale w perspektywie wiary najistotniejsza pozostaje łaska Boża ukryta w tych kompozycjach. Bez wiary liturgia stoczy się na poziom amatorskiego „spektaklu teatralnego”, generując chrześcijaństwo co najwyżej „kulturowe”. Dynamizm duszpasterski stanowi niejako drugą stronę (rewers) kapłańskiej duchowości (awers). W tym sensie kapłan powinien być jednocześnie mężem modlitwy i czynu!


Tymczasem Proboszcz „parafii terminalnej” nie tylko oderwał zupełnie duszpasterstwo parafialne od duchowych źródeł, ale nade wszystko ograniczył je do czynności przynoszących mu jedynie dochód i splendor. Obydwa aspekty napawały go poczuciem własnej wyjątkowości. Hołdował zasadzie: „jak najmniej wysiłku, jak najwięcej korzyści (nie tylko tych finansowych)”. Horyzontem, w obrębie którego funkcjonował, była ogólnie pojęta, aczkolwiek niezbyt wylewna (osobowościowo pozostawał raczej wycofany), grzeczność. Przypominał zwykłą ekspedientkę ze sklepu, która rutynowo obsługuje klientów, ciesząc się najbardziej wtedy, gdy nikogo nie ma w kolejce albo gdy już może pójść do domu, aczkolwiek jednocześnie stara się być zawsze grzeczna i chce przy tym odpowiednio zarobić.

Dość rutynowo, chociaż nieco spięty w trakcie liturgii, a straszliwie spięty przed liturgią (od rana pozostając na czczo), odprawiał pogrzeby, śluby i chrzty (na ogół przez lata z tym samym świeckim kazaniem, nieznacznie tylko modyfikowanym kontekstowo). Bał się panicznie tego, że rodzina może zgłosić jakąś pretensję o charakterze czysto zewnętrznym. Z racji pogrzebów i ślubów, oprócz zwykłej opłaty, zbierane były tace, z których potem celebrował tylko jedną Mszę Świętą (!), zgarniając wszystkie pieniądze dla siebie. W wielu innych parafiach jest to rzecz moralnie niedopuszczalna, albowiem ofiary składane na tacę podczas pogrzebu trzeba uczciwie przypisać w zależności od wysokości zbiórki odpowiedniej liczbie Eucharystii; wszak teologicznie im więcej Mszy Świętych aplikowanych za Zmarłego, tym skuteczniejsza pomoc dla niego w zaświatach.

Do konfesjonału siadał raczej chętnie, głównie przed Mszą Świętą, ale nie cieszył się powodzeniem u parafian, woleli innych księży, szczególnie tych dojeżdżających. Miał więc dyskomfort, dlatego też od pewnego czasu zaczął swoich nielicznych penitentów trzymać dłużej (by samemu nie siedzieć na pusto), serwując im w tym czasie monolog, który szczątkowo wydostawał się na zewnątrz poprzez niezafoliowane kratki górnych drzwiczek konfesjonału. Przecież jeśli ksiądz nie ma zażyłości ze słowem Bożym, nie modli się intensywnie i nie korzysta z lektur teologicznych, to nie będzie dobrym spowiednikiem, bo jego rady przybiorą kształt zwykłych pouczeń „na chłopski rozum”. Nie przejmował się on jednak zbytnio tą posługą sakramentalną, gdyż nie była zarobkowa. Wynagrodzeniem spowiednika są przecież ofiary składane „przy okazji” innych posług (pogrzeby, śluby, chrzty, kolęda, wypominki itd.), a te pieniądze w całości zgarniał do siebie.

Zewnętrznie mogłoby się wydawać, że z dużym zaangażowaniem jeździł w każdy Pierwszy Piątek Miesiąca do grupy chorych. Ale gdyby się przyjrzeć bliżej tej posłudze, to okazałoby się, że i ona także wpisywała się idealnie w styl jego duszpasterstwa. Odwiedziny bowiem sporej liczby osób w jedno przedpołudnie przebiegały w pośpiechu, wystarczało czasu jedynie na mechaniczne wyrecytowanie koniecznych modlitw i udzielenie sakramentów, bez wchodzenia w głębsze relacje (za tę posługę także płynęły ofiary).

W parafii nie istniały żadne wspólnoty modlitewno-formacyjne prowadzone metodycznie przez niego: ani dla dzieci, ani dla młodzieży, ani dla dorosłych (innym księżom też na nic nie pozwalał z racji na zaborczy lęk przed utratą „rządu dusz”). W takich wspólnotach przecież dojrzewa konkretnie więź parafian z Bogiem i między sobą, umożliwiając owocne przyjmowanie sakramentów. Pewnej niedzieli przypadkowy Ksiądz Gość (dziś pracujący już w diecezjalnych instytucjach centralnych) na obiedzie zapytał życzliwie Proboszcza, jakie w jego parafii funkcjonują wspólnoty modlitewno-formacyjne. I chociaż przy odrobinie inteligencji można było odpowiedzieć na tak niewygodne pytanie albo poważnie (że np. dopiero próbujemy coś mozolnie inicjować), albo niepoważnie (że np. każda rodzina jest wspólnotą, a tych w parafii kilkaset), to Proboszcz schylił głowę nad zupą i zaczął… „siorbać”; udał po prostu, że nie usłyszał pytania. Uff!

W kolejnym odcinku jeszcze trochę więcej o mechanicznym minimalizmie duszpasterskim. Szczęść Boże.

PS. Należy sądzić, że Kuria, niejako na dobry początek, zajmie się sprawą tych intencji (stypendiów) mszalnych z tac pogrzebowych.

Komentarze

  1. Uff..jak dobrze, że to nie w naszej diecezji. U nas same solidne chłopy z tych księży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwię się dlaczego jeszcze ten czlowiek który tak donosi na ową parafię jeszcze nie został potraktowany poważnie?
    Może dlatego, że to są niepoważne rzeczy, często podkolorowane ?
    Czemu mają służyć te felietony ?
    To śmierdzi jakaś zemsta, czyżby z tej parafii ktoś, kiedyś odszedł?
    A teraz pisze gorzkie żale, a gdzie był wtedy. Jeżeli ktos pisze i wierzy w to co pisze, to okazuje się że też jest to postać "terminala".
    Nie wierzę w żadne słowa w tych rozprawkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosze zanegowac jakis fakt, zobaczymy wtedy, jak jest naprawde.

      Usuń
  3. Sprawę w mig wyjaśni podpis autora...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawę wyjaśniłem w komentarzu pod poprzednim odcinkiem.
      Proszę wybaczyć, ale nie będę się powtarzał.

      Usuń
    2. Tjaaaaa....

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…