Apokalipsa o parafii terminalnej (7/10)…

Skoro „duszpasterski dzień roboczy”Proboszcza „parafii terminalnej” rozpoczynał się wczesnym wieczorem (ok. godz. 16.10) i niebawem kończył (ok. godz. 17.32), problem pozostawał z nadmiarem czasu (prawie 23 godziny na dobę!). Oczywiście, w odniesieniu do wszystkich proboszczów nie uczących katechezy w szkole nie chodzi o taką pracowitość, by np. w ciągu dnia przerzucać bezmyślnie kamienie z jednej gromady na drugą, a gdy jeszcze zostanie kilkanaście kwadransów do wieczornej liturgii, to na nowo z tej drugiej na tę pierwszą. Kapłan jest przewodnikiem duchowym wspólnoty. On nigdy nie może powiedzieć, że ma za dużo czasu na modlitwę, lekturę czy refleksję, w tym także na zwykłe przygotowanie homilii, śpiewów mszalnych albo odświeżenie treści w mediach parafialnych. Mądry ksiądz zawsze wykorzysta nadmiar czasu na tyle mądrze, że sam będzie duchowo wzrastał a wraz z nim wzrastać będą także Parafianie.


Tymczasem Proboszcz „parafii terminalnej”, z racji na swój mechaniczny minimalizm duszpasterski, do niczego nie musiał się w ogóle przygotowywać, a zatem czas stanowił dla niego niemałą udrękę. I to nawet w te dni, kiedy odbywały się pogrzeby czy śluby, bardzo go stresujące, o niektórych mówił wprost, że są „podwyższonego ryzyka”. W soboty dużym ukojeniem dla jego duszy było to, że gdy kwiaciarki udekorowały świątynię, lubił niejako z nudów pójść i rzucić okiem na rozciągnięty wzdłuż biały dywan, przyozdobione ławki i zaścielone klęczniki dla Nowożeńców: Wow! I potem znowu długie, długie czekanie, godzina po godzinie, minuta po minucie… aż się wszystko wreszcie skończy i będzie „z głowy”.

Psychologicznie zatem, aby się zupełnie nie zamęczyć napierającym czasem, musiał znaleźć sobie jakieś w miarę stałe zajęcie zastępcze. Tym właśnie były parafialne remonty, zwane przez niego „upiększeniami”, bo świątynia nowa. Z dumą i beztroską powtarzał naiwną mantrę, że jego następca nie będzie już musiał niczego w parafii remontować, przyjdzie na gotowe. Niewątpliwie, dysponował jakimś wyczuciem sztuki, chociaż jednocześnie wkradała się w nie swoista „manieryczność”, którą on sam określał „Bogoojczyźnianą”.

Nigdy niczego nie konsultował z Parafianami, i to nie tylko dlatego, że w parafii nie istniała ani rada duszpasterska, ani rada ekonomiczna, był bowiem bezkrytycznie przekonany, że od niego nikt inny nie zna się lepiej na czymkolwiek. Pierwsze zaniepokojenie Parafian wzbudziło otynkowanie frontonu świątyni, ale jakoś wszystko rozeszło się po kościach. Z kolei pomalowanie wnętrza po dobrej dekadzie od ukończenia budowy, gdy brud, szczególnie w kątach, był już widoczny, trudno uznać za duszpasterską odpowiedzialność (jednakże bardziej niepokojące były niemal permanentnie brudne kołnierzyki na stułach ornatów!). Niejednokrotnie kusiło go „pójście na skróty”, skutkujące zwykłym marnotrawstwem nie swoich funduszy (zarzut niegospodarności pojawił sie już przy poprzedniej jego pracy); gdy zamiast tylko poprawić niektóre przęsła ogrodzenia, wymienił je zupełnie na nowe, Parafianin w podeszłym wieku, który niegdyś odgrywał kluczową rolę przy budowie świątyni, ze łzami w oczach ubolewał w zakrystii, że „wyrzucane są pieniądze w błoto”.

Jego pasją były także sporadyczne dekoracje okolicznościowe, a szczególnie budowa Grobu Pańskiego w Wielkim Tygodniu. Raczej nie miał świadomości, że tu chodzi tylko o „tło” dla Monstrancji, która pozostaje centralna. Uwielbiał barwy patriotyczne, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że przepisy państwowe precyzyjnie regulują, po której stronie powinna znajdować się biel, a po której czerwień, gdy materiał dekoracyjny zawieszony pionowo. W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości umieścił łaciński napis („Polsko, tobie zawsze wierni”), ale poproszony o przetłumaczenie, odpowiedział skonfundowany, że „tam był jeszcze napis dłuższy” („tam”, czyli prawdopodobnie w projektach Grobów Pańskich, z których korzystał; on zaś z racji czysto praktycznych wybrał ten krótszy napis, chociaż nie znał jego treści). Innym razem, kiedy lawinowo narastała wobec niego krytyka ze strony Parafian, sformułował pretensjonalny i dwuznaczny napis zaczerpnięty z Ewangelii (Mt 17,17), a konkretnie wypowiedź Jezusa: „Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was znosić?”

Jednakże ogólnie można mu z czystym sumieniem za wszystkie te czynności remontowo-dekoracyjne postawić ocenę „dobrą”(4,0). A dlaczego nie wyższą? Bo one wpisywały się harmonijnie w nadrzędny styl jego funkcjonowania w parafii, czyli „uwić sobie gniazdko”. On potrzebował wokół siebie aury zewnętrznej atrakcyjności, komfortu i wygodnictwa, jakby wyższego standardu życia! Być może punktem kulminacyjnym takiej mentalności była wymiana, i to dokonana niemal przy „chocholim tańcu” Parafian, wciąż jeszcze znakomitej kostki wokół świątyni na nową, o bardziej wyrazistym kolorze, by można było na nią potem z rozkoszą sobie spoglądać, choćby z okien plebanii albo wychodząc z pieskiem. Uff!

Święty Grzegorz Wielki, papież z przełomu VI i VII wieku, pisał z bólem: „Zajęci rzeczami świata, o tyle stajemy się bardziej obojętni na sprawy wewnętrzne, o ile z większą gorliwością oddajemy się temu, co na zewnątrz”. Seria niniejszych felietonów jest tej tezy lokalnym dowodem, niestety. Szczęść Boże.

PS. Zostały jeszcze trzy zagadnienia: relacja Proboszcza do innych księży (8), odpowiedzialność Kurii za całą tę sytuację (9) i wniosek końcowy: jak rozwiązać problem? (10).

Komentarze

  1. Jeszcze by się przydał artykuł o terminalnej diecezji ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takich parafii trochę jest. A zatem kto wie?

      Usuń
  2. Czyli ta parafia nie będzie w ekstraklasie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj dokladnie Felieton na zyczenia Czytelnika odcinek 2, jakiem i ja przeczytal, A wtedy znajdziesz odpowiedz, jakiem i ja znalazl. OK?

      Usuń
    2. A jaka to parafia?

      Usuń
  3. dla mnie to najlepsza parafia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakies argumenty? Ale duszpasterskie...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…