Dzieci w ogrodach biskupich…


W zasadzie niemal do ostatnich dni nie było wiadomo, czy impreza w ogóle się odbędzie. I nie chodzi tylko o to, że nie znajdowała się ona zapisana w diecezjalnym „Kalendarzu duszpasterskim na lipiec”, bo takowy się przecież… nie ukazał. Ale oto 21 lipca, czyli na 5 dni przed samym wydarzeniem, pojawił się kurialny komunikat, że jednak zwyczaj będzie kontynuowany. Impreza nosi tytuł: „U Babci Anny”, a jest adresowana do „dzieci z dziadkami i opiekunami” z racji na przypadające 26 lipca liturgiczne wspomnienie świętych Joachima i Anny, czyli według tradycji Dziadka i Babci samego Jezusa.

Cykl zainicjował poprzedni Biskup Diecezjalny, już świętej pamięci, i to jakby naturalnie, był bowiem „biskupem od rodzin”. Odzew od samego początku okazał się bardzo duży, a nawet z biegiem lat wzmagał się wyraźnie, co oznaczało, że istnieje wśród wiernych zapotrzebowanie na tego typu spotkania. Poprzedni Biskup zadbał o symbolikę spotkania, albowiem sam pozostawał na progu swojego Domu Biskupiego, mając dzieci przed sobą w ogrodzie. Nikt nie mógł więc mieć wątpliwości, kto tutaj jest Gospodarzem, nie mówiąc już o tym, że Ekscelencja także dość swobodnie utrzymywał żywy kontakt z Gośćmi.

Obecny Biskup Diecezjalny nie porzucił cyklicznej imprezy, chociaż odsunął ją od Domu Biskupiego na znajdujące się w pobliżu boisko sportowe. Z technicznego punktu widzenia decyzja zrozumiała, bo dająca wolniejszą przestrzeń na przeprowadzanie zaplanowanych w programie „konkursów, gier i zabaw”. Ale symbolika, że oto Biskup wychodzi na próg, by z radością gościć swoich Diecezjan, zagubiła się nieco, wszak nawet pączki i napoje wynoszono już nie z apartamentów biskupich, lecz z sąsiedniego Domu Księży Emerytów. Jeden mały rzut oka na całość wystarczał, by zauważyć, że logistycznie imprezę zabezpieczał biskupi Kapelan z pomocą dwóch Sióstr Benedyktynek (na co dzień bliźniaczek i kucharek, piszących także w międzyczasie ikony), takich po prostu „i do tańca, i do różańca”. Sceną, to znaczy wywyższeniem terenu obok boiska, rządzili dwaj muzykalni Księża Wikariusze (z Zambrowa i Łap, czyli niejako „wypożyczeni” przez Kurię). Biskup Diecezjalny uczestniczył w całości imprezy, trwającej nieco ponad dwie godziny, ale ogólnie rzecz ujmując raczej biernie, czyli stojąc z boku. „Och, gdyby tu był biskup Długosz” (czyli tzw. „biskup od dzieci” z Częstochowy) - skomentował starszy mężczyzna z brodą.

W takim razie teraz dwie uwagi podsumowujące. Po pierwsze, duszpasterz „kompletny” to ten, który znajduje kontakt i z dorosłymi, i z młodzieżą, i z dziećmi. Także w dzisiejszych czasach „ostrożności i podejrzeń” ma on być „przyjacielem dzieci”, z zachowaniem wszelkich przepisów pedagogicznych w tym względzie. Czyż o parafii, w której nie ma np. Mszy Świętej z udziałem dzieci i z przynajmniej częściową homilią dla dzieci, powiemy, że jest duszpastersko „kompletna”? Podobnie, gdy w parafii brakuje metodycznie prowadzonych dziecięcych wspólnot modlitewno-formacyjnych, poza rutynowymi przygotowaniami do I Komunii Świętej? Albo nie są organizowane wakacyjne (pół)kolonie czy wycieczki dla dzieci? Lub nie funkcjonuje zwykła schola wokalna? Ponoć sami Organizatorzy zastanawiali się, czy po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią przybędą na imprezę dzieci, a więc czy warto w ogóle coś robić. Nawet gdyby w jakimś roku nie przybyły, to i tak nie wolno z tego czy innego przedsięwzięcia rezygnować! Kuria w jakimkolwiek duszpasterstwie, nie wyłączając duszpasterstwa dzieci, musi być po prostu modelowa…

I po drugie: tegoroczna frekwencja była obiecująca, skoro rozdano prawie 500 pączków, nieprawdaż? Trzeba tylko całą imprezę jeszcze bardziej doszlifować, nie naruszając, rzecz jasna, jej naturalnego klimatu rodzinnego. Na pewno musi być nieco dłuższa (4-5 godzin?), z szerszą gamą gier, zabaw i konkursów (więź familijna zacieśnia się również przez wzajemnie poznanie się, dialogi i żarty, a nie tylko śpiew i taniec przy głośnej muzyce), z lepszą harmonią między elementami religijnymi i świeckimi, z wyraźniejszym zauważeniem także babć, dziadków i innych opiekunów, z nieżałowaniem funduszy na upominki, z konkretnie wyartykułowanym posłaniem ewangelizacyjnym na koniec, z wykreowaniem „odpowiedniejszej formuły” dla bardziej aktywnej obecności Jego Ekscelencji. Itd. itp.

Gdyby sądzić z samych min rozradowanych dzieci (i wtórnie ich opiekunów), można byłoby tej akcji duszpasterskiej postawić szkolną „szóstkę” (6.0). Ale wydaje się, że te miny odzwierciedlały bardziej „apetyt” niż „nasycenie”, bardziej „popyt” niż „podaż”… Jak nawołuje papież Franciszek, trzeba duszpasterstwo, w tym także duszpasterstwo dzieci, nieustannie aktualizować, by Kościół nie stał się jedynie „obiektem muzealnym” (diecezjalne muzeum znajduje się jakieś 50 metrów od placu zabaw). A wraz z udoskonalaniem tej cyklicznej imprezy być może pojawi się również adekwatniejszy dla niej tytuł, znamionujący jakiś jej nowy początek? Szczęść Boże.

PS. Kapłan duszpasterzem powinien STAWAĆ SIĘ permanentnie…

Komentarze

  1. Biskup mógłby na przykład wjechać na grzbiecie strusia. To byłaby taka akcja do zabawy

    OdpowiedzUsuń
  2. Autor był osobiście, czy z relacji świadków i plotek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem z felietonu wynika że był.

      Usuń
  3. Może ino przez okno oglądał? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli przez otwarte, to był. A moze ktoś z czytelników był, niech się podzieli wrazeniami.

      Usuń
  4. Stał w kraciastej koszuli ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy wreszcie znajonalizuja majątki kościelne. W centrum miasta tzw. Polski Kościół odgrodził się od wiernych murem nie tylko z cegieł ale również murem próżności, pychy i pogardy. Te ogrody zbytku powinny być dostępne dla mieszkańców Łomży każdego dnia, a nie tylko wtedy kiedy biskup będzie miał taki kaprys. Mam nadzieję, że nowy rząd weźmie się wreszcie za te czarne tłuste d py.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…