Majowe gafy Kościoła (1)…

Maj to miesiąc zakochanych. Zakochanie może czasami tak bardzo absorbować, że nietrudno wówczas utracić koncentrację i popełnić jakąś gafę. Kilka takich właśnie gaf zdarzyło się, niestety, w tym miesiącu także ludziom Kościoła, aczkolwiek wydaje się, że w ich sytuacjach chodziło raczej o zakochanie się w sobie samych…

Pierwsza tego typu rzecz dotknęła Radę Stałą Episkopatu Polski (jest to gremium trzynastu najważniejszych biskupów w Polsce, częściowo z racji urzędu, częściowo z demokratycznego wyboru; bez reprezentanta z Łomży), która po swoim spotkaniu 3 maja na Jasnej Górze wydala komunikat, a w nim znalazł się zapis: „Biskupi wyrazili wdzięczność Papieżowi Franciszkowi za ogłoszenie daty beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego. Zaapelowali, by przygotowania do tej uroczystości, która będzie miała miejsce 12 września, objęły cały kraj i stały się okazją do przypomnienia i pogłębienia nauczania tego wielkiego Polaka”.

Otóż, 12 września odbędzie się jednocześnie beatyfikacja Elżbiety Róży Czackiej (1876-1961), która w wieku 22 lat straciła wzrok, ale odnalazła dla siebie miejsce w życiu, wstępując najpierw do zakonu, a potem zakładając nowe Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża (stąd mówimy o niej nie tyle siostra, ile raczej matka), zajmujące się posługą na rzecz osób niewidomych. Znała się z ówczesnym Prymasem Polski i on właśnie przewodniczył jej uroczystościom pogrzebowym. Gafą było zatem pominięcie tej osoby w komunikacie.

W mediach od razu pojawiły się protesty i trzeba powiedzieć, że przedstawiciele Episkopatu zareagowali poprawnie, obiecując, iż podobne gapiostwo już się nie powtórzy. Przełożenie beatyfikacji sprawiło, że, z jednej strony, uniknęliśmy w Polsce wizyty kard. Angela Becciu, który w międzyczasie został usunięty z wysokiego urzędu watykańskiego i pozbawiony przywilejów kardynalskich (ale nie samego tytułu). Z drugiej jednak strony, połączenie beatyfikacji Wielkiego Prymasa z prostą zakonnicą nie wszystkim przypadło do gustu, a nie jest ono przypadkowe. I chyba na taki pomysł nie tyle wpadł papież Franciszek, ile raczej sam kard. Wyszyński, który słynął z wielkiego szacunku, dziś nieco deficytowego, wobec kobiet. W swoich „Zapiskach więziennych” Prymas Tysiąclecia pisał m.in. tak: „Ilekroć wchodzi do twojego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. (…) Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo”. Takiego właśnie stylu posługiwania potrzeba dziś hierarchii Kościoła.

Elita Biskupów zaapelowała jednocześnie o podjęcie duchowych przygotowań do beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia. Ks. Henryk Zieliński z tygodnika „Idziemy” słusznie jednak zauważa, że niezwykle trudno będzie o „wzbudzenie kolejnego szczytu zainteresowania Prymasem Tysiąclecia po szczycie, który mieliśmy już w roku ubiegłym”. Tak, to prawda. Kuria Łomżyńska ma tego świadomość, dlatego w zasadzie proponuje tylko jedno ważne wydarzenie ogólnodiecezjalne, a mianowicie spotkanie z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim 5 czerwca w 30 rocznicę wizyty Jana Pawła II w Łomży. Biskup Pomocniczy w specjalnym komunikacie wręcz zobowiązuje 24 dziekanów, by przywieźli ze sobą po „trzy osoby świeckie”, ponadto zaproszeni są „księża proboszczowie z Łomży, pracownicy Instytucji Centralnych Diecezji, przełożeni, wykładowcy i alumni Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży, członkowie ruchów i stowarzyszeń oraz mieszkańcy Łomży”. Trudno mi sobie wyobrazić, by w tym spotkaniu wzięło udział więcej niż 400 osób (na pół miliona wiernych w całej Diecezji).

Gafą był zasadniczo marazm ostatnich miesięcy, kiedy przecież można było bardziej dynamicznie i kreatywnie pokierować przygotowaniami duchowymi do beatyfikacji za pośrednictwem mediów diecezjalnych. Na tym blogu w październiku ubiegłego roku pojawił się felieton http://lomza-tuiteraz.blogspot.com/2020/10/mamy-jeszcze-cos-do-nadrobienia.html z wyraźną tezą, że w kwestii poznawania życia kard. Wyszyńskiego i jego nauczania „mamy jeszcze coś do nadrobienia”. Wydawało się, że przełożenie beatyfikacji ze względu na koronawirusa daje szansę na zyskanie czasu, ale chyba ją przegapiono…

Idźmy dalej drogą kościelnych gaf. Dnia 2 maja Biskup Diecezjalny gościł w podłomżyńskim sanktuarium, gdzie w ramach liturgicznego wprowadzenia do Eucharystii, na tle płomiennego komentarza Proboszcza-Kustosza, otrzymał „wędliny i ciasto”. Przypomina mi się słynna „Krótka rozprawa” Mikołaja Reja (protestanta z XVI wieku), który odpusty parafialne opisywał zwrotami typu: „Kury wrzeszczą, świnie kwiczą,/ Na ołtarzu jajca liczą”. Można przecież było takie dary złożyć Biskupowi choćby na plebanii po zakończeniu liturgicznych uroczystości, unikając niepotrzebnej gafy. Bo jak się zaczną z tym proboszczem ścigać inni proboszczowie, to co wtedy będzie? 

Ciąg dalszy nastąpi niebawem, a napięcie będzie już tylko wzrastać. Szczęść Boże.

Komentarze

  1. Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać...Na szczęście końcówka rozwesela bardzo. Gratuluję polotu i błyskotliwego umysłu. Pozdrawiam serdecznie . Ł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty - wszystkie okresy

Łomża pożegnała ks. biskupa Stanisława Stefanka…

Bal charytatywny z przykrą „atrakcją”…

Nie oszukujmy się i powiedzmy wprost, wakat na tym stanowisku może przynieść tylko pozorne oszczędności…

Apel do prezydenta Mariusza Chrzanowskiego i samorządu…

Słowa bp Stepnowskiego wybrzmiały, jakby obce mu były wskazania Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Soboru Watykańskiego II…